V Olimpiada 1975 (87)

Adam Mickiewicz – Gdy tu mój trup...
Kazimierz Wierzyński – Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny...

Już po pierwszym czytaniu rzuca się w oczy łącząca oba wiersze przynależność do "literatury pielgrzymiej"; wspólna geneza: decyzja emigracji, życia na obczyźnie, w Paryżu, Lozannie czy Londynie, i atakująca obu poetów nostalgia, perseweracyjnie powracające obrazy rodzimego kraju oraz poczucie pustki życia teraźniejszego. W wierszu Wierzyńskiego podkreśla je "podwójna tautologia" – "ugorna pustka jałowizny"; u Mickiewicza ten stan sugeruje równouprawnienie – człowieka żywego z trupem [!], motyw u niego zresztą często obecny: w Liliach, Dziadach i poprzedzającym dramat Upiorze. W tym liryku lozańskim [trup] nie jest jednakże świadectwem romantycznego upodobania do makabry i fantastyki, ale raczej obrazem prawie współczesnym osobowości pozornej każdego człowieka, zewnętrznej maski konwenansów wobec innych, obcych. Podobny motyw niewątpliwie romantycznej proweniencji, połączony również z refleksją egzystencjalną, pojawi się u Blocka:

Jak ciężkie jest dla trupa w ludzkim tłumie
To udawanie życia, przyjemności...

Trup u Mickiewicza jest także zwiastunem nieodwołalności aktualnego stanu, wprowadza bowiem "motyw jednoznaczny" – śmierci.

Wierzyński aurę nieuchronności, beznadziei na zmianę [?] wywołuje także już w pierwszej strofie – owym odnoszącym się do przyszłości, a jednak twierdzeniem: "Będziemy razem nie mieć domu". Nuta przeznaczenia współbrzmi z nutą rezygnacji w zwrotce ostatniej:

Bo nie ma ziemi wybieranej,
Jest tylko ziemia przeznaczona.

Brak jednakże u Wierzyńskiego motywu pozornej śmierci; nie zaznacza też dualizmu ludzkiej natury, nieobecna jest w jego wierszu dusza (związałabym to z tkwiącą u źródeł jego twórczości – wspólną prawie wszystkim skamandrytom – niechęcią do podejmowania młodopolskich motywów, więc także i "dusz", "tęsknic", "osmętnic" wszelkiego rodzaju), która romantykom umożliwiała przenoszenie się "do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych", ucieczkę od rzeczywistości.

Jałowości realnej egzystencji w obcym kraju, "co w oczach stoi", Mickiewicz przeciwstawia "ojczyznę myśli mojej", krainę lat młodości, dojrzewania, młodzieńczych filareckich przyjaźni (bo tak można by odczytać "serca mego rodzeństwo", "rodzinę milszą niż całe pokrewieństwo"), którą nawet laik potrafiłby umiejscowić na mapie, bo zdradzają rusycyzm: "Jest u mnie kraj" (w tej frazie zresztą pobrzmiewają echa przekładu z Goethego: "Znaszli ten kraj"). Obraz ojczyzny jest arkadyjski, sielankowy; znika poczucie wyobcowania, samotności, podkreślone w pierwszej zwrotce przeciwstawieniem bardzo romantycznym "mój trup" i "wy", zastępuje je wspólnota owej "rodziny milszej": "wy" zmienia się w "my" ("ona" lecąca "ku nam").

Nie zakłócony niczym jest też pejzaż, utrzymany w łagodnej tonacji kolorów (zieleń łąk i lasów, zboża, biel kobiecej postaci); przyroda – jeden z elementów romantycznej konwencji – jest tłem dla czynności nieskomplikowanych, właściwych arkadyjskiej scenerii: owo gonienie za wróblami, motylami, wylegiwanie się wśród trawy ma charakter niewinnej zabawy. Z "kochanką pierwszych dni" także nie wiążą się żadne przykre wspomnienia, kobieta jest koniecznym dopełnieniem sielanki, "oczyma duszy" podmiot liryczny umieszcza ją wśród łąk i zbóż. Jej wizja jest może najbardziej naoczna i dynamiczna, każdy wers strofy podkreśla jej momentalność [?!], ruch, sugeruje quasi-rzeczywistość fenomenu. Porównanie z jutrzenką wprowadza akcent optymistyczny w zakończeniu wiersza – już w Odzie do młodości jutrzenka przecież była łączona ze swobodą, zbawieniem, słońcem. (Nb. o ile w wersie ostatnim można dopatrywać się dalekich i słabych pogłosów Ody, to w wersie poprzednim porównanie "wśród zbóż jak w toni wód się kapa" kojarzy się z oksymoronicznym "przestworem suchego oceanu"). Mimo dominowania w ostatnich dwóch strofach obrazu arkadyjskiej ojczyzny, symbolu wspólnoty, spokoju, teraźniejszość jest w wierszu namacalnie obecna, ponieważ podmiot liryczny ma świadomość idealizacji swego "powrotu" do kraju. Wskazuje na to dramatyczność jedynej w liryku przerzutni:

Tam, wpośród prac i trosk, i wśród zabawy,
Uciekam ja.

Nie marzenie czy wspomnienie, lecz samotna ucieczka przed rzeczywistością do kraju, który jest niejako osobistą własnością poety: "mój", "mam" [to] wyznanie winy poetyckiego eskapizmu.

Ojczyzna, "tamte strony" Wierzyńskiego nie mają nic z sielanki. To pejzaż Apokalipsy: ciemne niebo, noc, "nieugaszona łuna", "włóczone kości na polach", płaczące brzozy, "ścierniska", "badyle", "perz" – zamiast łąk, pól, blasku. Krajobraz przypominający ten z wierszy poetów wojennych albo z poematu Grochowiaka Totentanz in Polen, jest – jak tamten u Mickiewicza – wciąż obecny; u romantyka obraz ojczyzny był panaceum na troski i pustkę realności, w wierszu współczesnym nie jest krajem ucieczki; ciągle powracające apokaliptyczne wizje nie są łaską losu, ale przymusem i obowiązkiem pamiętania o tragedii, rozpamiętywania i ciągłego wchodzenia "w noc tę głębiej".

Tragizm lirycznego bohatera podkreśla ponadto fakt bezdomności; Mickiewicz mógł jeszcze mówić "Jest u mnie kraj", Wierzyński określa siebie – "bez ojczyzny", do swego adresata mówi: "Będziemy razem nie mieć domu". W liryku Mickiewicza wspólnota duchowa, obecna w teraźniejszości, była osiągalna przez ową ucieczkę, [istniała] "w ojczyźnie", która może być traktowana jako. jej metonimia; w Ktokolwiek jesteś... podmiot liryczny – "bez ojczyzny" – wie, że wspólnota możliwa jest właśnie w bezdomności, we wspólnym rozpamiętywaniu wojennej tragedii, przeszłych, a przecież dotąd trwających łun. Dzielenie tragedii to nie postulat, ale jedyny imperatyw i podkreśla to paralelne "Niech...", a kraj z piętnem Apokalipsy to jedyna ziemia "przeznaczona" bez względu na ziemię wybraną. Wobec pustki teraźniejszości, w obliczu trwającej wciąż Apokalipsy straciło także tragiczne zabarwienie romantyczne przeciwstawienie: "ja – inni, świat"; bardziej heroiczne jest personalistyczne pragnienie wspólnoty "kogokolwiek", bo tylko drugi człowiek może pomóc znieść otaczającą pustkę i udźwignąć pamięć. Ten "ktokolwiek" zresztą jest określony w pierwszym wersie jako po prostu ktoś bez ojczyzny: tragiczny, przymusowy kosmopolita. Można znaleźć tu paralelę między wierszem-aforyzmem Słonimskiego "Ten jest z ojczyzny mojej", uboższym jednakże o wojenne doświadczenia.

Wojenne pęknięcia, skaza zaznaczone są w liryku Wierzyńskiego nieuchwytnie: w natłoku nie opuszczających lirycznego podmiotu obrazów, w owym:

Szept jakiś z trudem się przeciska
I w samo serce, w krew się sączy.

niedookreślonym co prawda. "Serce" jednakże w emigracyjnej poezji Wierzyńskiego ściśle zespolone jest ze "słowem". W jednym z ostatnich wierszy napisał: "Jeżeli słowo bić mi przestanie, cóż mi po sercu". Wojna to powód "pęknięcia" wewnętrznego w poezji Wierzyńskiego; porównując jego wiersze przedwojenne z powojennymi, nasuwa się analogia ze Staffem, dla którego kataklizm wojenny był również cezurą twórczości.

Ale w Ktokolwiek jesteś... skaza wojenna nie obejmuje formy wiersza. Jak w Wiośnie i winie to 9-zgłoskowiec toniczny*, ten sam, którego poeta użył choćby tylko w manifeście wiecznego dziecka: "Gdzie nie posieją mnie – wyrosnę...". Nie jest to także nagi, bez metafor wiersz [...]; obraz wewnętrzny dramatyzują przerzutnie [?], ale ich rola jest nie tak uwydatniona jak tej – Mickiewiczowskiej. W pożodze wojennej ostało się więc piękno formalne; w tej rygorystycznej formie wersyfikacyjnej można się dopatrywać poetyckiego protestu wobec rzeczywistości, świadectwa wiary w sztukę i literaturę. Podobnie zresztą można interpretować "cztery ściany" – mogą być odczytywane najdosłowniej, ale mogą to być również Tuwimowskie "cztery ściany wiersza" w "ojczyźnie polszczyźnie". Wiara w sztukę, poetycką ucieczkę to jeszcze jeden pomost łączący skamandrytę z romantykiem.

Oba utwory nie mają tytułów, ich funkcję pełnią incipity; to stwarza wrażenie niemożności określenia przez poetów jednym czy kilkoma słowami swojej tragicznej sytuacji. Sytuacji lirycznej tytuł nie określi, komentuje ją bowiem cały wiersz. Być może – dla twórców dzisiejszych – wydaje się ona już anachroniczna; mottem wielu utworów mogłaby być sentencja umieszczona na początku Gry w klasy Cortazara: "Zabija się człowieka każąc mu reprezentować swój kraj". Ale mimo to dramatyczność wielu utworów, wobec której nawet forma schodzi na plan drugi, jest bliska czytelnikowi współczesnemu, porusza, uderza, każe pamiętać o tragediach ich twórców – dopełnionym losie pielgrzyma.

[Uwagi o interpretacji]

Źródło: Olimpiada Literatury i Języka Polskiego, pod red. B. Chrząstowskiej i T. Kostkiewiczowej, Warszawa 1988, wyd II.