Julian Przyboś, Jesień 42
Nadciąga zagłada!
a ja kłonię gałąź jabłoni:
ukrywam się w podziwie...
Oto
trzymam w dłoni jabłko tak prawdziwie,
że władam,
rzeczy tknięte moim wzruszeniem przytaczają się słownie –
z każdym rokiem szybciej
planeta toczy mi się do rąk.
Wola mistrzostwa dojrzała we mnie o rok.
Każde moje zdanie ma składnię uczucia.
Gdy dzień – jak odroczenie na dzień wykonania wyroku,
tym owocniej wypełniam go życiem
do dna nocy.
Chwytam wasz strach, jak w potrzask, w błyskawiczny spokój.
Osobno – w walce spólnoty
biorę udział.
Póki my żyjemy, 1944