IV Olimpiada 1974 (67)

Cyprian Kamil Norwid – Bema pamięci żałobny-rapsod
Zbigniew Herbert – Pieśń o bębnie

Norwidowski Bema pamięci żałobny-rapsod jest wierszem o niezniszczalności idei, która trwa i będzie zwycięska. Jest to rapsod, który choć traktuje o śmierci, jest optymistyczny... Wspaniała, wielka i słuszna idea ogarnia wszystkich ludzi, nastąpi zwycięstwo prawdy:

I powleczem korowód
...................................................
Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody,
Serca zmdlałe ocucą – pleśń z oczu zgarną narody...

Zbigniew Herbert pisze wiersz, w którym podmiot liryczny będzie mówił o epoce, kiedy to idea stanie się wspólna:

nareszcie idzie ludzkość cała
nareszcie każdy trafił w krok

Tak więc to, co u Norwida znaczyło: będzie, u Herberta znaczy: jest. Zmieni się również podejście do Norwidowskiej prawdy-idei.

Po lekturach obu utworów uderza nas muzyczność tych wierszy: Bema pamięci żałobny-rapsod uderzy nas swoją modlitewnością toku obrazowania, modulacją głosu [?]; oto tak charakterystyczne dla rapsodu "smętności przyczyniające" epitety czy zwroty, jak: "klekot", "chorał", "tłukąc o ziemię gliniane naczynia", "bijąc urnami" itp. Ba, nawet obraz w myśl toku modulacyjnego to przygasa, to znowuż staje się ostry, wyraźny, co zostaje podkreślone przez zawieszenie linii intonacyjnej, szczególnie poprzez podkreślenie średniówki.

Herbert poprzez zastosowanie w niektórych miejscach (gdy mówi o maszerującym pochodzie) wiersza tonicznego* lub zastosowanie zdwojeń [?] anafory podkreśla mechaniczny tok pochodu: oto sakralność ustąpiła miejsca mechanizacji, beznamiętnej (co zostało podkreślone przez sposób narracji-pełen dystansu), suchej wypowiedzi podmiotu lirycznego – wypowiedzi tak charakterystycznej dla wierszy Herberta.

I tu moment zastanowienia, a po chwili wniosku, który każe nam zweryfikować Norwidowską "prawdę": idea będąca u źródła jest piękna, niemal mistyczna (zwłaszcza że bezpośrednia warstwa utworu traktuje o kondukcie żałobnym), natomiast idea wszystko, wszystkich ogarniająca traci swoje piękno – staje się mechaniczna, tępa, bezwzględna:

Pozostał tylko bęben
i bęben gra nam dalej
odświętny marsz
żałobny marsz
proste uczucia idą w takt
na sztywnych nogach
dobosz gra
i jedna myśl i słowo jedno
gdy bęben wzywa stromą przepaść
(podkr. autora interpretacji)

Charakterystycznym jest [!], że w tych dwóch utworach podmiot liryczny mówi o obserwowanym przez siebie pochodzie ludzi. Charakterystycznym jest [!] również, że podmioty te nie stawiają siebie ponad pochodem. Utożsamiają się z nim. Z tym tylko, że podmioty te są względem siebie zupełnie przeciwstawne: jeden tragiczny w pytaniach retorycznych [?], drugi ironiczny w stosunku do siebie i do wszystkich, o których pisze* – gorzka to ironia. Bo i pochód ludzi jest tutaj gorzki [?]-pochód czy idea skazana jest tu na przegraną:

w piasek się zmieni cały pochód
niesiony przez szyderczy wiatr
i tak ostatnie echo przejdzie
(podkr. jw.)

W strofie tej słyszymy pogłosy Baczyńskiego (jego wiersz Historia i zarazem jego koncepcja Króla-Ducha [?], jednakże o ile tam jeszcze tytan zrywał się do walki, o tyle tutaj klęska jego jest ostateczna. Jakże inaczej u Norwida! Tak więc wypada nam sformułować jeszcze jeden wniosek podważający "prawdę" utworu Bema pamięci żałobny-rapsod; idea przegrywa, idea jest zniszczalna. Zniszczalna już u źródła:

kolumna prochu nad pochodem

Norwidowski kondukt żałobny jest tragiczny-jest to kondukt mówiący o nieuchronności śmierci fizycznej: Bem jest grzebany jako bohater i "ojciec" idei, przed śmiercią [...] ludzi się nie da uchronić. Bem ginie w myśl idei i sam staje się ideą – w myśl tejże, lub jakiejkolwiek innej, ginie pochód idący w takt bębna, z tym że tutaj już śmierć jest "niestraszna", bo "tłumna". Następuje dalsza mechanizacja: życie jednostki staje się nieważne w obliczu ogółu. Pomnik wystawia się jednemu – by później mogły ginąć tysiące, by mogły zatracać swoją indywidualność:

cielęca skóra pałki dwie
rozbiły wieże i samotność
i stratowane jest milczenie

Już nie pojawią się wyróżniki takie jak "miecz wawrzynem zielony" – zostaje tylko tłum idący w takt. Nieważnym [!] przy tym jest, czy niesie on "kłosy lub nagrobek". Ważnym (!) jest tylko to, że idzie, idzie "na sztywnych nogach", sprawdzając przy tym "nieba nieprawdziwość".

Pierwsza zwrotka wiersza Herberta jest zupełnie inna od całości – choć i tutaj zwrot "odeszły" nie pozwolił snuć ciepłych, niemal sielankowych skojarzeń; oto

odeszły pasterskie fletnie
złoto niedzielnych trąbek
zielone echa waltornie
i skrzypce także odeszły

Pozostał tylko:

...bęben bęben
dyktator muzyk rozgromionych

I to jest jakieś wielkie oskarżenie, oskarżenie tej jednej jedynej idei, która nie zostawiła wyboru, która zmechanizowała wszystko (nieistotne jest już tutaj, czy będzie to idea walki o wolność czy też jakaś inna). "Dalej – dalej – –" kończy swój utwór Norwid, w takt bębna – konkluduje Herbert.

Co świadczy o związku tych dwu utworów ze względu na budowę czy też użycie środków artystycznych? Właściwie zarówno w jednym, jak i drugim utworze występuje wizja pochodu. Pochodu, który uległ metamorfozie: z tragicznych – wyrośli silni. Obraz, jakim się posługuje Norwid, jest bardzo ekspresyjny i bogaty w kolor ("pochodnie, co skrami grają", "wawrzyn zielony", "światło księżyca" itp.) oraz dźwięk. Jest to obraz ulegający ciągłej zmianie, obraz dynamiczny przez to, że zmienny. Sam pogrzeb ma w sobie elementy pochówka rycerskiego – poprzez użycie takich epitetów, jak: gromnice, znaki, gliniane naczynia, topory pobłękitniałe od nieba; kondukt nabiera cech symbolicznych, staje się podniosły i wizyjny. W zasadzie podmiot opowiada o samym kondukcie bez dystansu, wyraźnie przypominając o sobie zaraz na początku wiersza, gdy zwraca się w formie apostrofy do "Cienia", w zwrotce drugiej czyni posępną uwagę tyczącą się nieuchronności śmierci. Tragizm podmiotu ujawni się w strofach piątej i szóstej, gdzie wyraża bezpośrednio swoje refleksje. Wizyjność samego konduktu zostaje podkreślona przez baśniowość porównań: "jak włóczniami przebite smoki, jaszczury i ptaki...", oraz przez wprowadzenie pogańskich elementów pochodu: "tłukąc wielkie gliniane naczynia", "panny żałobne" itp. Bogactwo obrazu, jego soczystość jednak nie charakteryzuje całego utworu Norwida: następuje stopniowe ograniczenie wizyjności na rzecz refleksji bezpośredniej, by w końcu poprzestać na wymownym: "Dalej –dalej –-". Egzotykę wiersza podkreśla, tak obce naszej tradycji literackiej*, zastosowanie 15-zgłoskowca.

Opis Herberta jest również wizyjny – w inny jednak sposób. Jest to wizja pochodu wojskowego; niemal widać maszerujące w zwartym szyku kolumny. Podmiot zda się maszerować [!] równo w takt bębna i kroku – rozważać swoje kwestie. Herbert, wyznając zasadę dokładności i prostoty – poprzez użycie tak zwartego, suchego języka, poprzez jak gdyby zbanalizowanie tematu – uderza nas, atakuje. Prostota urasta tutaj do miana [raczej –rangi?] wielkiej poezji.

O tym, że Pieśń o bębnie jest aluzją do rapsodu o Bemie świadczą takie zwroty i pojęcia, jak: "zejdziemy nisko do czeluści // pustych piekieł oraz wyżej", "wieże", "samotność", czy tak bezpośrednie nawiązanie, jakim jest "pleśń ziemi". Tak więc wiersz Herberta jest polemiką z Norwidowskim Bema pamięci żałobny-rapsod.

Przypis 3: Informacja niepełna i nieścisła: Bema pamięci żałobny-rapsod jest uznany za przykład polskiego heksametru, czyli rytmu zbliżonego do sylabotonizmu, bo opartego na rozkładzie akcentów; polski heksametr jest logaedyczny (różnostopowy), składa się z sześciu stóp – daktyli i trochejów, które są odpowiednikami greckich spondejów opartych na iloczasie; o zastosowaniu tego rytmu w polskiej tradycji literackiej pisze T. Kuryś: Heksametr, [w książce zbiorowej:] Sylabotonizm. Wrocław 1957, s. 318.

[Uwagi o interpretacji]

Źródło: Olimpiada Literatury i Języka Polskiego, pod red. B. Chrząstowskiej i T. Kostkiewiczowej, Warszawa 1988, wyd II.