Teokryt z Syrakuz (III w. p.n.e.)
Biografia [>>>]
Serenada pasterska III
Śpiewam dla Amarylis. Kozy me w tym czasie
Chodzą sobie po wzgórzu i Tytyr je pasie.
Tytyrze, mój najmilszy, pilnuj mi bydełka,
Przyprowadź je, Tytyrze, tutaj do źródełka,
A strzeż się kozła z Libii, rudego, bo bodzie!
O, Amarylii, czemu z groty nie wychodzisz,
Nie przyzywasz mnie, miła? Czy mnie nienawidzisz?
Czy może moim nosem płaskim się brzydzisz,
Czy brodą wystającą? Chcesz, bym się powiesił?!
Niosę ci dziesięć jabłek. Zerwałem je w lesie
Tam, gdzie tyś mi kazała. Jutro znów przyniosę.
Patrz, jak okropnie cierpię! Gdybyż chciały losy,
Bym był pszczółką brzęczącą i wpadł do twej groty,
Gdzie kryjesz się za bluszczu i paproci sploty!
Teraz już znam Erosa. Srogi to bóg. Może
Lwica mu mamką była i chował się w borze.
Rani mnie aż do kości i żarem zalewa.
O pięknooka, lśniąca, o ty, czarnobrewa,
Przytul mnie, warg koźlarza dotknij swymi usty!
Rozkosz się kryje także w pocałunkach pustych.
Przez ciebie podrę wianek zaraz w strzępy małe –
Dla ciebie, Amarylli, tylko go wkładałem,
Spleciony pięknie z bluszczu i wonnych powoni.
Cóż mam czynić, nieszczęsny? Nie słuchasz słów moich!
Zdejmę kurtkę i w fale sam się rzucę chyba,
Tam, gdzie łowi tuńczyki Olpis, stary rybak.
[...]
Nie śpiewam. Tu się kładę. Wilk przyjdzie i zje mnie.
Wtedy, jak byś miód jadła, będzie ci przyjemnie!
Przeł. Anna Świderkówna