Anna Mateusiak
Niemcewicz kulinarnie ” o staropolskiej kuchni w oświeceniowym romansie historycznym "Jan z Tęczyna"
Kuchnia w twórczości Juliana Ursyna Niemcewicza odgrywała dość istotną rolę. Autor nie należał do twórców, którzy szczędzili czytelnikom szczegółów literackiego menu swoich bohaterów. Fragment doskonale znanej komedii Niemcewicza "Powrót posła" wraz z przepisem na poncz, którym delektował się jeden z bohaterów ” Szarmancki, znalazł zaszczytne miejsce w książce "Kuchnia literacka"1, zawierającej przepisy inspirowane dziełami literatury polskiej. O ile jednak różnorakie potrawy, przewijające się na kartach Niemcewiczowskich dzieł, dopełniały jedynie charakterystyki stworzonych przez niego postaci czy też wzbogacały opis przedstawionego przez autora środowiska, to w pierwszym polskim romansie historycznym Jan z Tęczyna, autorstwa Niemcewicza, rodzima kuchnia urasta do rangi jednej z bohaterek tej książki. Pisarz wprowadza czytelnika w świat staropolskich smaków i rytuałów towarzyszących wówczas jedzeniu.
Książka ukazała się pierwszy raz w 1825 r., ale cieszyła się sporym zainteresowaniem jeszcze zanim została oddana do druku, kiedy to Niemcewicz odczytywał jej fragmenty podczas spotkań u swej przyjaciółki ” Stanisławowej Potockiej. Po tym jak trafiła do księgarń, szybko stała się bestsellerem i nawet niezbyt pochlebne opinie krytyków literackich na temat nowego dzieła autora Powrotu posła, a także dość wygórowana cena, którą narzucił wydawca ” Natan Glücksberg, nie zdołały zniechęcić do niej odbiorców.2
Powieść opowiada o nieszczęśliwej miłości polskiego magnata ” Jana Tęczyńskiego, i szwedzkiej księżniczki Cecylii. Mimo licznych przeciwności z determinacją dążą oni do tego, by być razem i stanąć na ślubnym kobiercu. Jednak podczas niebezpiecznej morskiej podróży Tęczyńskiego do ukochanej dochodzi do starcia z Duńczykami, w wyniku którego bohater cudem uchodzi z życiem. Trafia na wyspę Hittern, gdzie dzięki troskliwej opiece rodziny tamtejszego pastora powoli wraca do sił i kiedy wydaje się, że wszystko zmierza ku pozytywnemu zakończeniu, los bohatera zostaje przypieczętowany i Tęczyński umiera. Nie jest to jedyny miłosny wątek w powieści. Niemcewicz przypomniał również historię tragicznej miłości króla Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny, która była częstą inspiracją dla oświeceniowych twórców, a powieść Jan z Tęczyna uczyniła jeszcze bardziej atrakcyjną dla ówczesnych czytelników. Szczęśliwego zakończenia miłosnych perypetii doczekała się tylko jedna para bohaterów: przyjaciel Tęczyńskiego ” Hiszpan don Alonzo di Medina Czeli, od pierwszego wejrzenia zakochany w siostrze swego kompana ” Zofii Tęczyńskiej, która po długich staraniach zalotnika wreszcie odwzajemniła to uczucie.
Celem Niemcewicza, jasno wyeksponowanym w przedmowie, było:
Przenieść Polaka w połowę szesnastego wieku i sprawić, by żył z naddziadami swemi.
Dlatego też plastyczne opisy magnackich i królewskich dworów, panujących zwyczajów, strojów, ówczesnej kuchni wysuwały się na pierwszy plan, przyćmiewając akcję powieści. Poprzez przywołanie wspomnień o silnej i liczącej się na arenie międzynarodowej Polsce, Niemcewicz budował wiarę w odzyskanie suwerenności ojczyzny, ale i poczucie tożsamości w narodzie, mogącym poszczycić się tak bogatą historią. Jednym z podstawowych budulców owej tożsamości jest też kuchnia: smaki, którymi delektowali się nasi przodkowie i rytuały towarzyszące niegdyś jedzeniu.
Drzwi do kulinarnego świata Polski za czasów Zygmunta Augusta autor otwiera już w pierwszym rozdziale. Z tytułowym Tęczyńskim i jego przyjacielem Hiszpanem trafiamy do chaty Teodorowej, niegdyś mamki głównego bohatera, która postanawia ugościć przyjezdnych rosołem z kurcząt gotowanym z pietruszką, porami i selerami, przy czym podkreśla:
Za mego dzieciństwa, rzekła, nie znaliśmy tej włoszczyzny. Królowa Bona przywiozła nam je ze swoich tam, jak się zowią, zamorskich krajów.3
Słowa te z pozoru tylko są skierowane do przyjezdnych, w rzeczywistości Niemcewicz wpaja w ten sposób swoim czytelnikom wiedzę o historii kraju. Tego rodzaju fragmentów pełniących funkcję edukacyjną znajdziemy w tej książce więcej.
Teodorowa prócz rosołu podała także dwie pieczone kuropatwy i grzybek ze świeżych jaj. Grzybek funkcjonuje w polskiej kuchni do dziś jako rodzaj słodkiego omletu. Nie należy jednak utożsamiać tych dwóch potraw, gdyż sposób przygotowania w obu przypadkach nieco się różni. Omlet, udoskonalony przez Francuzów, został podobno rozpowszechniony w Polsce za sprawą Marysieńki Sobieskiej, zaś grzybek z pewnością jadało się u nas już wcześniej. Przepis na niego znalazł się nawet w pierwszej polskiej książce kucharskiej Compendium ferculorum Stanisława Czernieckiego:
Rozbij jajec z mlekiem, a jeżeli chcesz, możesz przydać mąki trochę, jednak lepiej bez mąki. Przydaj rożenków drobnych, cynamonu, wlej w rynkę masło gorące, a smaż i przewróć. Usmażywszy, pocukruj, a daj na stół.4
Ta domowa uczta nie mogła obyć się bez chleba, stanowiącego istotny element w polskim jadłospisie. Chleb zaserwowany przez Teodorową był żytni, ale jak zaznacza narrator "biały i smaczny". Za najlepszy chleb uważano wówczas chleb jasny, z mąki pszennej, który nazywano królewskim.5 Ciemne pieczywo nie cieszyło się uznaniem, zwłaszcza na południu Europy, gdzie stanowiło pokarm przeznaczony dla biedaków.6
Hiszpan, przybyły z Tęczyńskim, szczególnie zasmakował w podanym przez gospodarza miodzie pitnym, który przypominał mu wyborną malagę. Zupełnie nie trafiło natomiast w kulinarne gusta Hiszpana przygotowane przez gospodynię na śniadanie piwo ze śmietaną i serem, "skrzywił się za pierwszą łyżką", zaś Tęczyńskiemu potrawa ta przypomniała czas dzieciństwa.
Niemcewicz zaznajamia czytelników także z panującymi w zygmuntowskiej Polsce zwyczajami. Teodorowa nie podaje do stołu sztućców, ponieważ, jak zaznacza narrator, każdy woził je wówczas ze sobą. Stanowiły one o społecznym statusie ich posiadacza i nawet w zamożnych domach nie podawano sztućców do posiłku. Spośród sentencji i morałów, które wybijano na trzonach łyżek Joanna Paprocka-Gajek przytacza powiedzenie: O łyżkę nie prosi, kto ją ze sobą nosi.7
Z domu Teodorowej, przesiąkniętej sielską atmosferą, trafiamy na magnackie śniadanie, które nie jest już tak chlubnie zobrazowane jak posiłek w wiejskiej chacie. Oczami Hiszpana obserwujemy pokaz obżarstwa:
Gamrat połykał całe kiełbasy, zmiatał pełne talerze bigosów, wychylał roztruchany miodu i wareckiego piwa.8
Hiszpan, przekonany, że uczestniczy w obiedzie, a nie śniadaniu, proponuje toast za zdrowie pań, który biesiadnicy oczywiście chętnie wznoszą, choć Zamojski zastrzega, że nie jest to w zwyczaju w Polsce przy śniadaniu. Za to na obiad podano "tysięczne potrawy": rosoły z figatelami i pulpetami, ogromne pasztety, potrawy z czterema sosami, bażanty, pawie, pieczenie jelenie, łosie, marcepany, potężne cukrowe piramidy..., a w powietrzu unosiła się woń "rozmaitych korzeni, osobliwie szafranu". Polska kuchnia słynęła z wyrazistych smaków, które dla obcokrajowców były wręcz niejadalne. Do szczególnie popularnych przypraw, stosowanych przez kuchmistrza Czernieckiego, należały wspomniany szafran, ponadto pieprz, cynamon, gałka i kwiat muszkatołowca czy imbir, a matki ponoć pouczały córki powiedzeniem: Tylko pieprzno i szafranno, mościa panno. Z późniejszego fragmentu książki, w którym Hiszpan trafia do dworku Jana Kochanowskiego, dowiadujemy się, że "nie bardzo zachęcały cudzoziemca potrawy nasze, dużo okorzenione i suto zaprawne szafranem", ale by nie urazić gospodarzy skosztował skrzydełka młodego cietrzewia, gruszki i tortu.
Wśród innych mięs na obiadowej uczcie znalazła się także pieczeń obficie posypana smażoną cebulą, na którą rzuciło się kilku szlachciców. Jak się okazało, był to znany staropolski figiel, gdyż pod smakowitą oprawą kryło się wilcze mięso, które nie należało najprawdopodobniej do jadalnych. Tego rodzaju frycowe musieli ponosić młodzi myśliwi, ale najprawdopodobniej zwyczaj ten wykroczył poza ramy tego środowiska.
Do najciekawszych scen w książce z jedzeniem w roli głównej należy królewska uczta, podczas której autor posadził przy jednym stole między innymi Mikołaja Reja, Łukasza Górnickiego, Jana Kochanowskiego i Klemensa Janickiego. O ile trzej pierwsi mogli się spotkać za panowania Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny, to poeta Klemens Janicki od kilku lat już nie żył. Jednak zamysł artystyczny wymuszał na autorze pewną niezgodność z chronologią wydarzeń. W przypadku Niemcewicza z pewnością nie może być mowy o nieznajomości historii.
W scenie tej Mikołaj Rej został zobrazowany przez autora jako wesoły i rubaszny łakomczuch, który potrafi czerpać pełnymi garściami z uroków życia, zwłaszcza zaś nie odmawia żadnemu smakołykowi. Podczas toczącej się przy stole pogawędki poeta "ścina czupryny pasztetom i żadnej nie przepuści potrawie", po wypiciu pucharu wina sięga jeszcze po "całego karmnego kapłona", a "postrzegłszy pajuka królewskiego niosącego na tacy srebrnej ogromny marcypan: «Do mnie, do mnie» ” zawołał i wziąwszy nóż oderżnął z niego większą połowę: «Co zostało, przydał, aż nadto tych panów nakarmi». ” W mgnieniu oka znikła ta masa cukrowa". Kiedy wraz z królem wszyscy opuszczają salę jadalną, "Mikołaj Rej znalazł jeszcze czas posprzątać, co tylko było na półmiskach". Rej jawi się w swej twórczości jako wyjątkowy smakosz, który doskonale zna kulinarne tajniki, dlatego taki żartobliwy obraz poety z Nagłowic nie był tylko wymysłem Niemcewicza, zwłaszcza że autor przy jego kreśleniu powołał się w przypisie na źródła historyczne, a w innych fragmentach powieści, dotyczących staropolskiej kuchni i panujących w niej zwyczajów, autor wyraźnie wskazuje na dzieła Mikołaja Reja jako pierwowzór.
Rej łakomczuch został w tej scenie skontrastowany z Klemensem Janickim, który zjadł jedynie nóżkę od kuropatwy i kawałek biszkoptu umoczonego w wodzie z winem, co, zdaniem poety z Nagłowic, było przyczyną jego smutnych rymów. Janicki nie należał do osób o szczególnej tężyźnie fizycznej, przeciwnie, był słaby i chorowity, przy tym cierpiał na nieuleczalną wówczas puchlinę wodną, tak więc i tym razem przy tworzeniu postaci Niemcewicz czerpał z przekazów historycznych.
Należy się jeszcze kilka słów kapłonowi, którego złowił na widelec Rej. Zajmował on szczególne miejsce w staropolskiej kuchni, a dziś należy do potraw zupełnie zapomnianych. Kapłon to wykastrowany, specjalnie tuczony kogut, ociekający wprost tłuszczem, przysmak obowiązkowy w staropolskim menu i główny bohater kulinarnych receptur Stanisława Czernieckiego.9
Kreśląc tę scenę, nie spodziewał się zapewne Niemcewicz, że przyjdzie mu w przyszłości zasiąść przy stole wraz z jej bohaterami. Tymczasem taką niespodziankę sprawiła mu Stanisławowa Potocka, wyprawiając pisarzowi w 1828 r. uroczysty obiad z okazji jego imienin, wzorowany na tej właśnie scenie przyjęcia u Zygmunta Augusta. W inscenizacji brali udział przyjaciele poety, którzy wcielili się w role przedstawionych przez pisarza postaci. Obiad odbił się szerokim echem w kręgach towarzyskich ówczesnej Warszawy i potwierdził wysoką pozycję społeczną Niemcewicza.10
Wiele jeszcze smakowitych potraw spożywają bohaterowie powieści "Jan z Tęczyna". Na uwagę zasługuje choćby fragment uczty zaręczynowej u Tęczyńskich, gdzie wyraźnie daje o sobie znać negatywne nastawienie autora do wszelkich obcych mód. Stańczyk przybyły na przyjęcie żali się, że czuje się, jakby był "w jakimścić malowanym lesie, gdzie mię rozmaite potwory straszą", a te potwory to potrawy podane w niezwykle wyszukany sposób, wśród nich są dęby z żołędziami, posrebrzany lew z otwartą paszczą, wieża migdałowa, z której "zlatuje kur złotopierzysty". Na szczęście znajduje Stańczyk także michę z grochem i słoniną, jak mówi: "najmilszą przedtem Polakom potrawę".
Temat walki z cudzoziemszczyzną przewija się w całej twórczości Niemcewicza, nie mogło go zabraknąć i w tej powieści, gdzie krytyce poddane jest nie tylko uleganie obcym wpływom w kulinariach, ale i w innych sferach życia. W przejmowaniu cudzoziemskich zwyczajów Niemcewicz upatrywał zagrożenie dla zachowania narodowej odrębności Polaków, z czym jako pisarz walczył na łamach swych dzieł, wskazując czytelnikom wzorce godne naśladowania. Wystawność i bogactwo dworskich stołów są przeciwstawione w powieści wiejskiej, smacznej kuchni Teodorowej, a także nieco egzotycznej dla Polaków kuchni pastora i jego rodziny, zamieszkujących wyspę Hittern, choć typ dań nie uległ znacząco zmianie, jedynie wykorzystano inne produkty do ich wykonania. Rodzina karmi magnata podobnie jak Teodorowa rosołem, ale z ryb, poza tym mięsem wydry, wędzonym łososiem, mlekiem z renów, serem, tylko chleb jest twardy i przypomina raczej suchary, za to z miodem. Co ciekawe we fragmentach opisujących pobyt Tęczyńskiego na szwedzkim dworze brakuje opisów tamtejszej kuchni, mimo że autor dotarł do źródeł dotyczących historii Szwecji, na podstawie których kreował choćby postać Eryka XIV. Celem Niemcewicza było jednak ukazanie przede wszystkim dawnej Polski, dlatego też to staropolska kuchnia grała tutaj pierwsze skrzypce.
Trzeba jednak zgodzić się z krytykami, którzy zarzucali powieści brak wciągającej fabuły czy wartkiej akcji, mimo to powieść odniosła niebywały sukces na ówczesnym rynku księgarskim, stając się książką bardzo poczytną nie tylko w kraju, ale i za granicą. Niemcewicz zaprosił swych czytelników w fascynującą, sentymentalną podróż po dawnej Polsce. Bogactwo staropolskich smaków pobudzało nie tylko wyobraźnię, ale i wywoływało wspomnienia, budowało poczucie dumy i przynależności w narodzie, pozbawionym własnej państwowości. Niemcewicz był mistrzem w budowaniu analogii pomiędzy dawnymi dziejami i współczesnością, toteż niektórzy bohaterowie, mimo historycznej proweniencji, jednoznacznie kojarzyli się ze współczesnymi postaciami ze sceny politycznej, ale historia stanowiła tu doskonały parasol ochronny przed cenzurą.