Ewelina Bajer, Groteskowe wizje w twórczości Brunona Schulza (fr.)
2.3. Magda Wang zniewala
Na rynku w drohobyczu
pod szyldem gorgoniusza tobiaszka
pod wieczór smukłe nogi szły
pieczętując się herbem wysokich obcasów
szły przed siebie i wzwyż
czarnych pończoch
przez łydki do wysokich podwiązek
stał bruno za węgłem zmierzchu
rzuconym spojrzeniem
zaczepiał czarną pończochę
puszczało oczko wschodziła
kometa pończoszników
ku niej merdając ogonami biegły
zwierzęta zodiaku ugłaskane batem
Powyższy fragment wiersza Jerzego Ficowskiego1 niezwykle trafnie ujmuje te atrybuty kobiecości, które najbardziej cenił sobie Schulz. Smukłe nogi, pończochy, wysokie obcasy symbolizują kobiecość wyrafinowaną, nasyconą erotyzmem. Jeśli dodać do tego bat, powstaje obraz dość sugestywny. Wiele napisano o masochistycznych skłonnościach pisarza, upatrując ich źródeł w doświadczeniach z dzieciństwa, kiedy to młody Bruno pod nieobecność rodziców bywał bity przez niańkę2. Co ciekawe w podobny sposób tłumaczył swe upodobania inny, słynny wielbiciel kobiecej dominacji Leopold von Sacher Masoch:
Gdy pewnego razu rodzice moi wyjechali po sprawunki do pobliskiego miasta, ona [hrabina Sobol, daleka krewna pisarza, której zarzucał rozwiązłość - przyp. E.B.], zostawszy w domu, wzięła sobie do pomocy kucharza i służącą, wpadła do mego pokoju i ni stąd, ni zowąd, wzięła mnie w swoje obroty, wymierzając mi siarczyste baty, tak że pod wpływem bolesnych razów musiałem wreszcie prosić ją na klęczkach o litość i pocałować potem w rękę z wdzięczności za wymierzoną karę. Wypadek ten zmienił mnie nie do poznania. Od tej bowiem chwili, gdy piękna kobieta wychłostała mnie, uczułem w sobie budzące się zmysły i żądze [...]. Cały mój katonizm, odraza do kobiet były więc niczym innym, jak tylko stłumionym pożądaniem kobiecego piękna3.
Prywatne obsesje i lęki, wspomagane fascynacją płynącą z samoponiżenia były znamienne dla obu twórców. Wystarczy dodać, iż ilustracje do raz po raz wznawianych wydań biblii masochistów (Wenus w futrze), wykonał autor Sklepów cynamonowych.
Wizerunek niewiasty, obecny w grafikach Schulza przypomina damy w rodzaju modernistycznych Salome. Kobiety wysokie, smukłe, górujące nad groteskowo zdeformowanymi mężczyznami, dzierżą w ręku pejcz, aby z jego pomocą pastwić się nad otaczającymi je zewsząd karłami. Niektórym dominom artysta nadawał twarze mieszkanek Drohobycza, co prowadziło do szeregu zabawnych komplikacji. Jeden z panów oglądając rysunki rozpoznał na nich swą żonę, po czym obwiniał ją o pozowanie do niemoralnych aktów. Kolejny miniskandal obyczajowy miał miejsce podczas wystawy obrazów w Truskawcu latem 1928 roku. Przebywający tam przywódca Chrześcijańskiej Demokracji Maksymilian Thulie oskarżył skromnego nauczyciela rysunku o szerzenie pornografii, jednocześnie domagając się zamknięcia wernisażu4.
Wykonane techniką cliché-verre ryciny Xięgi Bałwochwalczej stanowią odbicie kompleksów i tłumionych pragnień twórcy. Jego fetysz związany z umiłowaniem kobiecych stóp podkreślają damy znające go osobiście:
Podobało mu się szczególnie moje ubranie, moje pantofle - czarny lakier z zielonym materiałem i czarne pończochy jedwabne, wówczas w kręgach mieszczańskich rzadko noszone przez dziewczęta (Maria Budratzka-Tempele)5.
Nagle Bruno odkłada paletę, klęka przede mną, pochyla się. Skoczyłam Bruno został na czworakach na dywanie. Rysunek Nr 7 (i 6) w Drugiej Jesieni jest dokładnym, fotograficznym prawie oddaniem jego pozycji i twarzy w tym momencie (Irena Kejlin-Mitelman)6.
Cykl grafik przedstawia świat podlegający nieustannym, groteskowym deformacjom. Wspominałam już wcześniej o charakterystycznym sposobie kreślenia mężczyzn. Poniewierani, stłamszeni z pozoru delikatną nóżką, smagani batem mają nienaturalnie duże głowy, co w sposób komiczny zaburza proporcję ich ciał. Stale zgarbieni, pełzają blisko swych pań przypominając psy (Zaczarowane miasto I). Momentami tworzą coś na kształt animalno-ludzkich krzyżówek, czego przykładem jest człowiek-tygrys będący symbolem ujarzmionej dzikości (Madmoiselle Circe i jej trupa). Określani eunuchami wydają się być całkowitym zaprzeczeniem panującego porządku. Odwrócenie ról społecznych godzi w hołubiony przez mężczyzn ustrój patriarchalny. Męskiej dominacji przeciwstawia Schulz wszechwładną gynokrację.
"W ciąg groteskowego nurtu w sztuce polskiej zdecydowanie włączył rysunki i grafiki Schulza Tomasz Gryglewicz, sytuujący je w grotesce ekspresyjnej, idącej od Weissa, Witkacego, przez Schulza do Linkego i Brzozowskiego"7. Człekokształtni wielbiciele, kobiety modliszki, motywy zwierzęce, mroczna sceneria małego miasteczka wszystko to wchodzi w obręb groteskowego świata przedstawionego, wywołującego skrajne odczucia. Ich odbiorcom towarzyszył zachwyt, śmieszność czy wręcz trwoga:
Kiedy byłam w 8 klasie, Matka pokazała mi teczkę rysunków Schulza. Było ich trzynaście [...].Wszystkie umęczone i storturowane, trzynaście stopni do piekła. Wyrażały samotność i rozpacz. Kobiety były potworne, okrutne i pogardliwe. Nawet rysunki domów i uliczek pełne były ciemnych tajemnic. Mama zapytała: "Teraz rozumiesz, jaki on jest nieszczęśliwy"? [...] Rysunki te prześladowały mnie przez wiele koszmarnych nocy i przez parę lat nie otwierałam teczki, mimo że leżała w dostępnym miejscu8.
Budzące szereg kontrowersji rysunki drohobyckiego artysty nierozerwalnie wiążą się z jego twórczością pisarską. Tożsamy jest sposób kreacji dam. Leżąca na otomanie matka do złudzenia przypomina Zuzannę wśród starców. Z synem łączy ją dość skomplikowana relacja zawierająca w sobie pierwiastki edypalne:
Z kolanami przyciśniętymi do sofy matki, badając dwoma palcami, jakby w zamyśleniu, delikatną materię jej szlafroka [...].Uczułem, że mnie kokietuje, jak kobieta mężczyznę (Karakony, s. 87).
Uwiedziony pieszczotami rodzicielki Józef, jednocześnie nie szczędzi jej słów pełnych wyrzutu, niejako obwiniając o utrudnianie relacji z ojcem. Kobieta ta całym swym jestestwem wyraża banalność. Neurotyczna kokietka, spędzająca całe dnie na czesaniu włosów, tudzież odpoczynku została podobnie jak jej krewni (wuj Karol, kuzyn Emil) zredukowana do powłoki cielesnej, emanującej lalkowatością:
Jaki sens mają w takim razie te wszystkie plotki i kłamstwa, które rozsiewasz o ojcu? [...] Jakie kłamstwa? – spytała, mrugając oczyma, które były puste, nalane ciemnym błękitem bez białka (Karakony, s. 88).
Towarzyszący matce brak głębi duchowej nie jest w świecie Schulza niczym niezwykłym, bowiem płeć piękna pełni w nim określone zadania. Wspomniane we wcześniejszych rozdziałach dziewczęta służebne, Adela, Paulina, Polda symbolizowały wyuzdaną, trywialną seksualność, stanowiąc odmienną siłę, zagrażającą przypisywanym mężczyznom zdolnościom intelektualnym. Ciotka Agata "o mięsie okrągłym i białym, cętkowanym rudą rdzą piegów"(Sierpień, s. 10) to jedynie niczym nieograniczona płodność, wchłaniająca w siebie mężczyznę. Mężczyzną tym jest wuj Marek "mały, zgarbiony, o twarzy wyjałowionej z płci"(tamże, s. 10), uosabiający groteskowe karły wyłaniające się z Xięgi Bałwochwalczej. Pogardzany przez żonę znajduje w tym podnietę, dlatego też ów tandem tworzy związek o wyraźnym podłożu masochistycznym. W świecie Schulza wszelkie relacje pomiędzy płciami opierają się na swoistym zniewoleniu. "Smukłe i chmurne anielice"(Emeryt, s. 316) jako chodzące obiekty erotyczne przeciwstawiane są niepełnym fizycznie panom. Wyrafinowane i złowrogie bezwstydnie eksponują swą cielesność, czyniąc z niej atrybut manipulacji. Kwintesencją dominy zdaję się być Magda Wang, której "specjalnością jest łamać najsilniejsze charaktery"(Księga, s. 124). Zamieszczająca swe anonse w prasie brukowej "ludzka treserka" stanowi zaprzeczenie cnotliwej Anny Csillag. Odwołując się do toposów kobiety upadłej oraz anielicy, Schulz tworzy absurdalną sytuację polegającą na walce obu typów na łamach gazety. Pobożność Anny została wzmocniona poprzez ironiczne nawiązania do tradycji biblijnej:
Była to długa historia, podobna w konstrukcji do historii Hioba. Anna Csillag z dopustu bożego dotknięta słabym porostem [...] dostąpiła łaski oświecenia, otrzymała znaki i wskazówki [...] stała się apostołką włochatości [...] prosiła, zachęcała, błagała, aby przyjąć dla zbawienia swego ten dar boży [...] (Księga, s. 119).
Jednak w finale cudowny specyfik o nazwie Elsa-fluid z łabędziem przegrywa z obrazem masochistycznej szkoły obecnej pośród pamiętników Magdy Z purpurowych dni (Wydawnictwo Instytutu Antropozoficznego w Budapeszcie). Odrzucona cnotliwość ukazuje, czego naprawdę pragną mężczyźni Schulza. Niemal każda kobieta, która oddziałuje na ich wyobraźnię musi zawierać w sobie cyniczne pierwiastki zaczerpnięte z Magdy. Nawet uosobienie delikatności i niewinności, jakim początkowo zdaje się być Bianka, by nadal budzić zainteresowanie, musi stopniowo przemieniać się w panią Wang:
[...] twarzyczka jej staje się nagle zła i jadowita [...] A gdybym wybrała Rudolfa! Wolę go tysiąc razy od ciebie, nudnego pedanta. Ach, on byłby posłuszny, posłuszny aż do zbrodni, aż do wymazania swej istoty, aż do samounicestwienia... (Wiosna, s. 211-212).
Schulz obsesyjnie skupiając się na walorach cielesnych, stosuje groteskowe redukcje. Bywa, iż elementy kobiecej garderoby zaczynają żyć własnym życiem:
Ach te przewiewne i świeże od krochmalu koszulki prowadzone na spacer [...] koszulki z mokrą plamą pod pachą [...] Ach te młode, rytmiczne, zgrzane od ruchu nogi w nowych, skrzypiących jedwabiem pończoszkach [...] (Wiosna, s. 162).
Dodatkowo hojnie obdarowane przez naturę niewiasty mogą przeobrazić się w najbardziej eksponowaną część swej figury:
[...] żywy biust zesznurowany i umalowany, dołem zaś ginący niepojętym sposobem w cieniu aksamitnych zasłon. [...] uszminkowany biust kasjerki zagadał do nas, błyszcząc brylantami i złotą plombą na czarnym tle magicznych draperyj (Wiosna, s. 194, 197).
Wielbiciel damskich powabów za pomocą obrazowych porównań czyni kobiety reprezentantkami czystego, niczym niezakłóconego biologizmu. Bywa, iż przy okazji szydzi z życiowego posłannictwa młodych pensjonarek. Zestawienie fizjonomii kuzynki Łucji i purpurowej piwonii wiąże się z osiągnięciem dojrzałości płciowej przez dziewczynę, a co za tym idzie z jej gotowością do opóźniającego się zamążpójścia:
Nieszczęśliwa z powodu swych rumieńców, które bezwstydnie mówiły o sekretach menstruacji, przymykała oczy i płoniła się jeszcze bardziej pod dotknięciem najobojętniejszego pytania, gdyż każde zawierało tajną aluzję do jej nadwrażliwego panieństwa (Sierpień, s. 11).
Umiejscowienie kobiety w sferze fizyczno-erotycznej sprawiło, iż niektórzy upatrują w drohobyckim twórcy mizoginisty. Jednak obdarzenie osobników płci męskiej przymiotami intelektualnymi wynikało z literackiej kreacji rzeczywistości opanowanej przez materię. Należy pamiętać, iż w życiu prywatnym Schulz niezwykle cenił damy inteligentne, na co dowód stanowią jego bliskie relacje z Deborą Vogel, Zofią Nałkowską czy początkującą malarką Anna Płockier. Pisarz negował jedynie kobiecość opartą na regułach pospolitości, reprezentowaną przez Gombrowiczowską Doktorową z Wilczej: "Bruno Schulz – powiedziała – to albo chory zboczeniec, albo pozer"9.
W świecie jego opowiadań kobiety jawią się jako całkowita antyteza mężczyzn. Pozbawione głębszych przeżyć, sprowadzane do roli przedmiotów bądź tworów manekinowatych, zapełniają przestrzeń, współegzystując z trwożliwymi panami. Dręczący mężczyzn obłęd nie dotyka żadnej z niewiast, poza wariatką Tłują, będącą symbolem niepohamowanej płodności. Przypominająca szamankę Kłoskę z Prawieku Olgi Tokarczuk uosabia nierozerwalny związek kobiet oraz natury. To wybujałe, groteskowe samorództwo budzi w małym Józefie zarówno wstręt jak i fascynację. Owa ambiwalencja uczuć przekłada się na większość kontaktów między bohaterami, gdyż przebywający w sferze ducha mężczyźni, pozornie uciekając od zbanalizowanej rzeczywistości, dla osiągnięcia komicznej równowagi pragną zostać przydeptani kobiecą stópką.