Kinga
***
Amarantowe słońcozachody
na niebie barwy indygo
księżyc podobny sierpa srebrnego
z pogardą zrzuca do wody.
Jezioro szmaragdowo-groźne
w ułamku sekundy je zagarnie
i niewzruszone swą powłokę
rozpali jak latarnię.
Nie pragnę widzieć Cię wśród dnia,
nie myślę nawet Cię dosięgnąć,
ukrywasz się odgradzasz mgłą
jak książe nocy - księżyc.
Nie zasłużyłam także na to - szkoda -
by z bliska w Tobie zasmakować,
odblaskiem tylko w tafli wodnej
pragnę być srebrno-uniżona.
***
Niebieskie migdały
Aż po zapatrzenie
Wzroku oderwać nie może
Tak zasmakowały
Myślami zagarnia
Każde jego-rozmarzona-wejrzenie
On dla niej mógłby
Sonatę
Preludium
Suitę
Jazz
Rzęsami zagrać mrugając
Tak, aby łzy kroplami
Na usta lekko padając...
Zaklaszcze powiekami
Bis!
Każde jego-rozmarzona-wejrzenie
Myślami zagarnia
Tak zasmakowały,
Że wzroku oderwać nie może
Aż po zapatrzenie
Niebieskie migdały.
Podpalę popiół
Seans o zmierzchu
W stylu retro:
Trochę czarno-białych zdjęć
Tasuję jak talię kart
Przyglądam się uważnie
Z osobna każdej z nich
Te nasze mocno są znaczone
Pocałunkami, skrzepłą krwią
"rozdrapałam stare rany"
Wiesz...? szukałam Cię po omacku
Półprzymkniętymi powiekami.
Wściekła, że mnie unikasz
Żyletką pomału z dziką satysfakcją
Wyrżnęłam postać
Niby znajomą wczoraj
A dziś tak obcą.
Spaliłam fotografie w piecu
"nie mam kominka, o! nieszczęsna"
Popiołem z namaszczeniem
Obsypałam się –
Zapłonął na nowo
Nie z bólu wszystko we mnie krzyczy
PRAGNĘ, CHCĘ CIĘ MIEĆ!
Gama
DO świata nie mam pretensji za
RE emisję egzystencji,
MI lczę – to znak zgody,
FA naberie na bok.
SOL enizant ma jedno życzenie
LA tać kiedyś jak ptak,
SI t tibi terra levis!
DO zobaczenia w niebie.
20.02.2005r.
***
Gdzie tak pędzą wskazówki zegara?
start jest metą, a meta startem,
ganiają się po tarczy cyferblatu,
aby spotkać się w jednym miejscu
na sekundę.
Poproszę Szczęście o zatrzymanie najcieńszej
dynamicznej, cienkiej, szalonej,
co połyka sekundy zachłannie
jakby bała się, że ich zabraknie dla niej.
Miłość o strzałę Kupidyna,
która minuty wstrzyma,
zafascynowana, zauroczona, zakochana
nie przybędzie na czas, a godzina...
O godzinę zapytam Życie,
kiedy będzie w największym rozkwicie,
bo jak Ono mam jeszcze wiele, wiele
do załatwienia spraw i dodam skrycie,
iż jeszcze nie zaznałam miłości prawdziwej.
"A jeśli mnie nie zaprosisz..."
A jeśli mnie nie zaprosisz
i drzwi fortepianem zastawisz
nie ulegnę
wniknę w twe wnętrze
czterema żywiołami.
Ogniem wysuszę Ci gardło
Abyś zapragnął wody,
Wtedy wypijesz mnie haustem
Łapczywie, aż się zakrztusisz
Podetnie Ci nogi ból ostry
Zębami będziesz gryzł ziemię
Może się nawet udusisz...
Nie dam ci odejść tak łatwo
Rzucę się na ratunek
POWIETRZEM
Pękną wszelkie zapory
Co miało umrzeć umarło
Odsuniesz od drzwi podpory
I jeszcze mi podziękujesz
To wiem.
Londyn w nowym millenium
Miejskie zakamarki mleczną mgłą spowite,
świecą oczy samochodów, mrugają z kokieterią,
a w witrynach żurnali pozy przybierając
stoją ludzie za manekiny, którym się znudziło.
Fabryczne kominy czkają dymem, z wydumaną pogardą,
a nóż znów bez niczyjej pomocy gładzi szynkę francuską musztardą,
autobus piętrowy ziewnie rozkładanymi drzwiami
czas wolny wykorzysta na dyskurs z tramwajami.
Spodek ma z filiżanką
miłosne tete'a tete,
cytryną pachnie herbata
w indyjskiej sukni Yunnan.
Perłowa brytyjska korona
zasiądzie na miękkim tronie
odpocznie, zachłyśnie się śmiechem
przy "Cyrku Monty Pythona".