Czego dowiesz się sam, tego się nauczysz!
Ostatnie zmiany

Horacy, Epod II

Epod II (Beatus ille, qui procul negotiis...)

"Szczęśliwy ten, kto nie wie, co to lichwa, bórg,
Nie licząc zysków ani strat,
Wołami swymi orze pradziadowski mórg,
Jak zacni ludzie z dawnych lat!
Bo ze snu go nie budzi ryk wojennych trąb,
Ni morska go nie trwoży głąb;
On z dala mija możnych panów hardy próg,
Ni miejski go nie nęci bruk.
On woli winorośli wybujały krzew
Owijać o topoli pień;
Jałowe pędy precz odcina z drzew,
By szczepić nowy sok w ich rdzeń.
To ku wąwozom, kędy słychać ryki trzód,
Spojrzenie zwraca swoich lic,
To z plastrów zgarnia w czyste garńce gęsty miód,
To wątłe owoce zacznie strzyc.
A gdy nad wioską jesień wznosi czoło swe,
W złocisty uwieńczony plon,
O, z jaką on uciechą gruszki rwie
I kraśne pęki winnych gron,
By do Pryjapa i Sylwana, stróża miedz,
Z dziękczynnym darem żwawo biec!
Jak miło spocząć, kędy rośnie stary dąb,
Gdzie trawa bujna aż po pas.
Gdzie bieży nurt, ujęty w brzegów stromy zrąb,
Gdzie ptasząt skargą dźwięczy las,
Gałązki szemrzą, woda z szumem płynie hen,
A człeka wabi błogi sen!
A kiedy grzmiący Jowisz zimę zdarzy znów
I przyjdzie słota, śnieg i szron,
On rusza w gon, na łów, na łów, ze sforą psów
Osaczać dzika z wszystkich stron.
Na lekkich prętach rzadką rozpościera sieć,
By wpadł w pułapkę tłusty drozd,
Szaraki płoche chwyta, a już rozkosz wprost
Wędrowną czaplę w sidłach mieć.
Wśród takich zabaw któż by nie zapomniał wnet
Nawet miłosnych trosk i bied?
A cóż, gdy skromna żona dziatek umie strzec
I nad dobytkiem czuwa wciąż.
Ot jak Sabinka, albo zdrowa jak rydz
Apulka z wdziękiem smagłych lic.
Jak ona wyschłe drewka żwawo rzuca w piec,
Gdy wraca w dom strudzony mąż!
Gdy wiedzie syte bydło za obory płot,
Wymiona mlecznych doi krów,
Wytrawne wino z beczki leje w dzban, i ot,
Ma obiad gratis, smaczny, zdrów.
Ach, wolę ten oszczędny, wiejski życia tryb
Od ostryg i zamorskich ryb
(Jeżeli ode wschodu która z morskich burz
Zapędzi je do naszych mórz).
Jarząbek czy perliczka (afrykański ptak),
Dalibóg, nie smakują tak
Ni służą na żołądek, jako z naszych stref
Oliwki rwane prosto z drzew,
Lub szczaw, co rośnie bujnie pośród łąk, lub ślaz,
Co zdrowiu sprzyja w każdy czas,
Lub jagnię, upieczone w dniu świątecznym, lub
Kozioł, niedoszły wilczy łup.
Jak miło śród tej uczty widzieć owiec ciąg,
Spieszących do dom z paszy, z łąk,
Lub woły, które wloką odwrócony pług,
Skończywszy codzienny znój,
I wokół lśniących Larów rzeszę wiernych sług,
Ten dworu dostatniego rój!"
Tak mówił lichwiarz Alfius. Już mu pachnie wieś.
Lecz przyszły Idy, spłaty czas!
Więc wszystek grosz z dłużników złupił, aby gdzieś
Znów go lokować jeszcze raz.

Józef Birkenmajer

Opublikowano 05.05.2012 r.

SHI
Ostatnie zmiany