480
485
490
495
500
505
510
515
520
525
530
535
540
545
550
|
[...]
Wtedy wszedł Pryjam czcigodny niepostrzeżenie. Przystąpił
blisko Achilla i objął jego kolana, całując
ręce zabójcy straszliwe - tylu zabiły mu synów!
Tak jak ten, który za ciężką zbrodnię zabójstwa ścigany
z własnej ojczyzny uchodzi, by skryć się wśród obcych, do domu
męża możnego, gdzie wszyscy patrzą na niego zdumieni -
zdumiał się tak i Achilles, gdy ujrzał boskiego Pryjama,
inni zdumieli się także, patrzyli jedni na drugich.
Pryjam zaś głosem błagalnym tak do Achilla powiedział:
"Wspomnij na ojca swojego, do bogów podobny Achillu!
W moich on latach jest teraz i stoi na progu starości.
Może go jacyś sąsiedzi zamieszkujący wokoło
dręczą, a nikt go od zguby i od napaści nie broni.
Ale i on, gdy o tobie, że jeszcze żyjesz, usłyszy,
radość ma w sercu i potem każdego dnia się spodziewa
syna miłego zobaczyć wracającego spod Troi.
Mnie już pocieszyć nie zdoła nic, bo z mych synów walecznych
w Troi rozległej zrodzonych żaden mi już nie pozostał.
Pięćdziesięciu ich było, gdy przyszli synowie Achajów;
z nich dziewiętnastu małżonki jednej zrodziło mi łono,
resztę na świat mi wydały kobiety w pałacu żyjące.
Wielu z mych synów gwałtowny Ares rozwiązał kolana.
Jeden, co z wszystkich mi został, osłaniał miasto i Trojan.
Ty go niedawno zabiłeś - Hektora, gdy swojej ojczyzny
bronił. Dla niego przybyłem dziś pod okręty Achajów,
aby wyzwolić go, okup przynosząc ci niezmierzony.
Bogów uszanuj, Achillu, i miejże litość nade mną,
wspomnij o ojcu swym własnym. Jam jest godniejszy litości -
nikt ze śmiertelnych nie doznał tego, co ja dziś doznaję,
kiedy do ust swych podnoszę rękę zabójcy mych dzieci".
Rzekł tak i ojca wspomnieniem w Achaju żałość obudził.
Wziął rękę starca swą dłonią, odsunął lekko od siebie.
Obu wspomnienia objęły: ten - przypominał Hektora,
wrogów pogromcę, i płakał u nóg boskiego Achilla;
tamten - o ojcu rozmyślał i utraconym Patroklu,
łzy wylewając. Ich głośne szlochania dom napełniły.
W końcu, gdy smutek bolesny wypłakał boski Achilles,
kiedy już w sercu zmęczonym uciszył lament i skargi,
powstał i starca Pryjama dźwignął za ręce z podłogi -
głowa go siwa i broda zbielała do głębi wzruszyły.
A więc się zwrócił do niego i rzekł te słowa skrzydlate:
"Starcze nieszczęsny, twe serce straszliwe ciosy przeżyło!
Jakże ty miałeś odwagę przyjść pod okręty Achajów,
aby tu stać oko w oko z tym, co tak licznych i dzielnych
synów ci zabił? Zaprawdę, żelazne jest w tobie serce!
Wstańże i siądź tu koło mnie. Pozwólmy naszej boleści,
łzom i westchnieniom żałosnym w zmęczonych duszach przycichnąć.
Płacz, co nam serce rozdziera, nie przyda się nam już na nic.
Biednym śmiertelnym bogowie potężni wieść życie kazali
w ciągłej udręce, bo tylko oni nie znają boleści.
Stoją, jak mówią, u Dzeusa dwie wielkie beczki z darami:
jedna nieszczęścia zawiera, a druga losy szczęśliwe;
jeśli dla kogoś je zmiesza Dzeus władający gromami,
dolę ma ten różnoraką - dziś złą, a jutro radosną,
ale jeżeli Dzeus komuś nieszczęścia tylko przeznaczył,
tego przytłacza zło wszelkie i ściga po całej ziemi -
błąka się w nędzy wzgardzony przez bogów i przez śmiertelnych.
Ojca tak mego bogowie, gdy przyszedł na świat, obdarzyli
szczodrze darami. Ze wszystkich śmiertelnych najbardziej on słynął
z bogactw i szczęścia, poza tym nad Myrmidonów narodem
panował i, choć śmiertelny, boginię morską poślubił.
Ale i jemu bóg przecie zła nie oszczędził - on nie ma
synów w olbrzymim pałacu, którym by władzę zostawił.
540Syna jednego ma tylko, co zginie przedwcześnie i teraz
jego starości nie wspiera, bo od swej ojczyzny daleko
w Troi przebywa, na twoje nieszczęście i twoich potomków.
Także o tobie słyszałem, żeś, starcze, był kiedyś szczęśliwy
między wszystkimi ludami: na Lesbos Makara i dalej,
w żyznej krainie frygijskiej, na Hellesponcie ogromnym;
z bogactw niezmiernych i z licznych synów słynąłeś dokoła.
Kiedy więc teraz Niebianie zesłali nieszczęścia na ciebie,
kiedy w krąg miasta twojego wciąż walki trwają zacięte,
znieś to cierpliwie i serca nie rań ciągłymi skargami,
zdziałać ty bowiem dla syna już nic zgryzotą nie zdołasz;
łzami martwego nie wskrzesisz, zło jakieś inne sprowadzisz".
[...]
Brankom Achilles rozkazał, aby obmyły Hektora
I namaściły tajemnie, nim Pryjam zwłoki zobaczy.
Może by gniewu z rozpaczy nie zdołał ów opanować,
Na poniewierkę zwłok patrząc syna, a wtedy Achilles
Zabiłby go rozjątrzony i Dzeusa prawo podeptał.
Kiedy już ciało obmyte i wonnościami natarte
W chiton odziały służebne i tkaninami okryły,
Achill sam dźwignął je z ziemi, na mary kładąc Hektora.
Zaraz je dwaj towarzysze na wóz błyszczący złożyli.
|