Andrzej Towiański, Fragmenty pism
Andrzej Towiański (1799-1878) – mistyk, pierwszą połowę swego życia spędził w Wilnie. W 1832 r. miał widzenie, objawiające mu jego powołanie jako głosiciela Sprawy Bożej. Po następnych widzeniach w 1840 r. udał się z Wilna do Paryża, pozyskał dla swej idei najpierw Mickiewicza, potem wielu emigrantów.
Biesiada z Janem Skrzyneckim* (fr.)
Z niezbadanych sądów Bożych powołani do czynienia sprawy miłości i miłosierdzia Bożego, nie badajmy bracia, dlaczego Bóg nam, tak niegodnym, rzecz tak wielką poleca, ale raczej wszystkie siły nasze do spełnienia najwyższej woli obracajmy. W wiekach przeszłych musielibyśmy kryć się w murach klasztornych, aby utrzymać w sercu iskrę ognia, który nas ożywia i budzi do poświęcenia się na służbę Bogu i Sprawie Jego. Dziś, kiedy powołani jesteśmy do składania ofiary czynnej, wśród przeciwności, które złe stawi szerzeniu się na świecie Królestwa Chrystusowego, zamykajmy się w klasztorze wnętrza naszego i siłą chrześcijańską miłości i ofiary, tym jedynym orężem naszym, brońmy się, aby złe za kraty klasztoru naszego nie wdarło się, nie oddaliło od nas Łaski Bożej i nie wprowadziło do serc naszych ciemnych kolumn swoich. – Kiedyśmy powołani do tak wielkiego chrześcijańskiego zaszczytu i tak wielkiej zasługi, pamiętajmy w każdej chwili, że tylko czyści wewnątrz, wolni od woli własnej a gorejący miłością i ofiarą naznaczoną nam możemy spełnić powołanie nasze; pamiętajmy, że jeżeli odważymy się przymieszać cokolwiek naszego do rzeczy Bożej, wnet zatrzymamy zlew Łaski naznaczonej czynić przez nas, stąd ciężko obrazimy Boga, zdradzimy świętą Sprawę Jego, zdradzimy bliźniego i ojczyznę. Wielu naznaczonych w przeszłości do służenia Sprawie Bożej zatrzymało zlew Łaski przez nieczystość swoją; dziś Łaska, zatrzymana przez jednego, będzie przechodzić i czynić przez drugiego, bo to co naznaczone jest na te dni poczynające epokę chrześcijańską wyższą, spełnionym być musi; Bóg Sprawę miłosierdzia swojego naznaczył i pobłogosławił i ten wątek najwyższy, podany nam do snucia, przeciągnął już najwyższym berdem* swoim!
Gdy wobec tak wielkiej służby i tak wielkich przeciwności przywiązanych do niej wszystkie siły i władze człowieka są niczym, w czymże więc ufność i nadzieje nasze położymy, jeśli nie w tym skarbie niebieskim, który przez Chrystusa zeszedł na ziemię? Rozpalajmy przeto w sercach naszych ogień niebieski, który wśród ciemności pielgrzymki naszej jest jedynym światłem i siłą naszą, jedyną obroną przeciwko złemu, tak potężnemu jeszcze na świecie; rozpalajmy ten ogień przez modlitwy, prace, dociskanie się* wewnętrzne, przez akta miłości, pokory, skruchy!... A o ile utrzymywać będziemy w sercach naszych ten ogień siłą krzyża przez Chrystusa podanego, tego trudu trudów, tego męczeństwa właściwego epoce tej, o tyle oddalimy złe, sprowadzimy Łaskę Bożą, otrzymamy światło i siłę do spełnienia powinności naszych.
Chrystus jest naszą ucieczką i obroną; jako Zbawca świata, popiera on przeciągającą się dziś Sprawę zbawienia świata. Z woli Chrystusa do obrony i popierania sprawy tej staje niebo, Królestwo Boże, stają wierni Chrystusowi na tamtym świecie, a wkrótce staną też wierni i na tym świecie. My zaś, którzy pierwsi powołani jesteśmy do czynienia tej sprawy na ziemi, stanowimy ostatni stopień tej kolumny działającej, stanowimy ów kanał, przez który miłosierdzie Boże zlewać się ma na człowieka.
Pamiętajmy, że służąc wiernie Sprawie Bożej, usłużymy Bogu, bliźniemu i ojczyźnie, usłużymy też tamtemu światu, a nade wszystko tym duchom wyższym, w pewnym stopniu uświęconym, które odbywszy pielgrzymkę ziemską nie pokutują już, ale podnoszą się, uświęcają się na tamtym świecie. Duchy te, potrzebujące jeszcze ziemi dla postępu swojego, będą mogły żyć i postępować na ziemi, skoro ziemia, wskutek podniesienia się człowieka przez Sprawę Bożą stanie się właściwszym dla nich mieszkaniem. Pamiętajmy też, że usłużymy i samymże Świętym Pańskim, którzy w tych dniach, poczynających epokę wyższą, stąd w dniach kierunkowych dla ziemi, pragną złożyć dla niej ofiarę swoją, aby przez to oddać do skarbnicy Miłości najwyższej [to], co przyjęli z niej w przeszłości swojej, aby tym sposobem wywdzięczyć się Bogu za podniesienie się, za uświęcenie się swoje. A po dopełnieniu tej ostatniej dla ziemi powinności swojej ci Święci Pańscy opuszczą ziemię, opuszczą tamten świat, należący do koła ziemskiego i podniosą się w koła wyższe, bliższe tego nieba najwyższego, z którego Chrystus Pan, siedząc na prawicy Ojca i wraz z Ojcem rządząc stworzonym ogromem czuwa i do końca świata czuwać będzie nad spełnionym przez siebie dziełem zbawienia świata!... I stąd to wielką, większą nad wszelkie pojęcie człowieka, będzie pomoc tych Świętych dla każdego, przez kogo oni spełniać będą ostatnią dla ziemi powinność swoją. Będą oni z niepojętą miłością i ofiarą oświecać i zasilać narzędzia swoje, byleby tylko odwieczne prawo harmonii i spółki pozwalało na to, byleby powołani do stania się narzędziem ich nosili czyste i niewinne serca i w tych sercach, siłą krzyża Chrystusowego, żarzyli ogień niebieski miłości i ofiary.
Złożywszy Panu nad pany korne dziękczynienie nasze za to miłosierdzie Jego, że wejrzał na nas niegodnych i wezwał nas do Służby swojej w Sprawie zbawienia świata, wolno nam jest uradować się w duchu i wzajemnie powinszować sobie tego miłosierdzia Bożego; a jako ludziom, wolno znakiem ziemskim objawić spółkę ducha, wolno, zwyczajem pobożnych przodków naszych, przy gorącym westchnieniu, wychylić kielich za pomyślność Sprawy Bożej i sług jej.
Wezwanie do emigracji polskiej z powodu zawieszenia kopii obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej Wileńskiej w kościele Ś. Seweryna w Paryżu, 8 Grudnia 1841 r.*
Bracia Rodacy!
Czas jawnym i pojętym dla każdego uczyni to, co dotąd zakryte jest jeszcze dla świata, a dostępne dla tych tylko, których stęskniona dusza nad powłokę zmysłów wybiegając, przeczuwa miłosierdzie Boże, w niezwyczajnej hojności za dni naszych zlać się mające w rozpoczętej już na ziemi Sprawie Bożej i epoce chrześcijańskiej wyższej.
Do was to, o bracia tęskniący i czujący! zwracam dzisiejsze wezwanie moje, do was, którzy nie znajdując nic obcego dla siebie w tym, co z woli Bożej zapowiedziałem wam, wierzycie nie mnie, prochowi, ale własnemu uczuciu, które w głębi dusz waszych przemawia.
Bóg wszechmogący otworzył dla nas w Sprawie swojej źródło miłosierdzia swojego. Kórzmy się przed niezgłębionymi sądami Bożymi i skwapliwie czerpajmy z tego świętego źródła, bośmy więcej od wielu w potrzebie.
Z tego to źródła idzie dla nas i ten dar miłosierdzia Bożego, który wam dzisiaj zwiastuję:
Przenajświętsza królowa korony polskiej podobała sobie w starożytnej opuszczonej kaplicy, w stronie najmniej okazałej Paryża i tam w cudownym obrazie ostrobramskim wileńskim "ku ratunkowi naszemu pospiesza"*.
Tam, o bracia! biegnijmy i przed tą panią i królową naszą składajmy serca nasze, rozżarzajmy iskrę wiary i miłości, którą przy pomocy Łaski Bożej dochowaliśmy wśród długiej i burzliwej nocy naszej. Tam też, pod Jej najświętszą opieką, czyńmy przegląd wnętrza naszego, zapełniajmy odkryte niedostatki nasze, uczucia więzione wylewajmy, budźmy w sobie ogień niebieski miłości i ofiary, a przez to sposóbmy się do tej wielkiej godziny Bożej, w której Sprawa Boża okaże się przed światem w niebieskim blasku swoim i wyleje na świat naznaczone dla niego dobrodziejstwa swoje.
A nim ta godzina wybije, potrzeba aby pierwsi powołani do służenia Sprawie tej, stanęli w spełnianiu chrześcijańskiego powołania swojego; potrzeba, aby przez Panem nad pany w pełnej gotowości stanął zastęp Pański, jednym ogniem ożywiony, jednym ogniem zlany, który ten Pan najwyższy Łaską swoją zasili i użyje go do czynnej służby w Sprawie miłosierdzia swojego.
Wy, tęskniący i czujący męczennicy wolności, cierpiący dziś pod przemocą sił ziemskich, wy, których Bóg sprawiedliwy i miłosierny więcej umartwił, aby więcej do siebie przybliżył, prędzej powołał, czynniej zatrudnił, wy u Boga znaleźliście pierwsze prawo do tego wielkiego zaszczytu; niech to wam jawnym będzie: święte zjednoczenie wasze stanie się posadą kolosu Sprawy Bożej, który prawica wszechmocna podnosić już zaczyna. Niezwyczajne drogi wasze przygotowały wam to niezwyczajne przeznaczenie.
O duszo słowiańska! w prostocie twojej masz ty organ rozumienia głosu Pańskiego; wieki przeszłości, w których wśród ogólnego skażenia dochowałaś czystości chrześcijańskiego zarodu twojego, świadectwo to niosą tobie. I zasługa wierności twojej Chrystusowi, Panu naszemu, niezadługo uweseli ciebie.
Z upragnieniem oczekuję chwili naznaczonej mi na rozpoczęcie czynniejszej usługi mojej dla was, bracia rodacy, a tymczasem to słowo pociechy, sługa wasz, w radości ducha składam wam.
Rozmowa z Jakóbem T.* (fr.)
Do popędów, które najbardziej rozsypują i wypładniają ducha, należy egzaltacja artystyczna, bez karbu puszczana. Zdarza się, że artysta, który wydając śpiewem lub mową ruchy i czucia obce, sławnym stał się na świecie, przez całe życie swoje nie wydał ani jednego ruchu, jednego czucia własnego dla Boga, dla bliźniego i dla zbawienia swojego, a stąd nie uczynił jednego kroku po drodze, dla przejścia której życie na tym świecie otrzymał. Wszystkie siły ducha i ciała jego poszły na wydawanie ruchów, uczuć, tonów obcych, wszystkie rażenia życia przeszły gwałtownie po nim bez śladu, jakoby woda po kamieniu, zostawując dla niego tylko ciężki rachunek przed Bogiem za to, że przeprowadziwszy przez ducha i przez ciało tyle wielkości chrześcijańskich, nie osiągnął on dla siebie najmniejszej cechy chrześcijańskiej. Całe życie duszy jego spłynęło drogą namiętności artystycznej, tym kanałem, który odprowadzając na bok prąd gwałtownie lecący, całe koryto życia zostawił w suchości. Największe prace i trudy ziemskie nie rozbijają i nie niszczą tyle człowieka, ile niszczy ta namiętność rozsypywania się; bo w owych pracach i trudach duch prze na ciało spokojnie, tu zaś duch rozpiera ciało burzliwym a ciągłym prądem namiętności swoich. Stąd to tak wielu artystów, doskonale wydających wielkie czyny obce, nie są sposobni do najmniejszego czynu własnego w życiu zwyczajnym, nie są sposobni nawet do rozmowy naturalnej, która by była jakimkolwiek czynem; całe bowiem jestestwo ich pochłonięte jest wirem gorączki, cały zapas prochu zużywa się u nich na polach obcych, pojedynczymi ziarnkami, a do wystrzału na polu własnym nie staje im materiału.
Niejeden taki artysta, oporny woli Bożej, dumny, twardy, lubo pogrążony jest w grzechach, może jednak podnosić się wysoko w imaginacji, w egzaltacji; może w bezofiarnym wyzwoleniu ducha widzieć świętokradzko rzeczy wielkie, niebieskie i wydawać je jako pisarz, poeta, muzyk, malarz, a przez to pozyskiwać uwielbienie świata. A trzeba temuż artyście wieków pracy chrześcijańskiej, aby tam gdzie chwilowo wzniósł się egzaltacją ducha, mógł stale zamieszkać duchem swoim; a cóż dopiero aby mógł tam zamieszkać duchem, ciałem i życiem, całym jestestwem swoim!...
Takie artystostwo, takie pisarstwo, taka wymowa, takie zapędne aż do zupełnego wyniszczenia się gonienie na polu wiedzy, nauki, wynalazków, spekulacji itd. jest to niedola, dopuszczona jako kara na grzeszącego, a razem jako przestroga dla świata, który tak wielkiemu zboczeniu od drogi chrześcijańskiej, jakim jest rozsypywanie ducha, najczęściej hołdy swe składa, który nazywa geniuszem, talentem to, co jest skutkiem despotycznego pędzenia ducha przez duchy złe lub przez duchy rozsypane tamtego świata, a co często w tym jeszcze życiu doprowadza do najsmutniejszych ostateczności – do wariacji, samobójstwa itp. – tych, których ciało wypłodnione nie może dłużej takiego pędzenia wytrzymać. Tak to przechodzą niekiedy wieki zanim duch rozsypany, wypłodniony, zatrzyma się w tym wirze siłą własną, która coraz bardziej maleje! Długie więzienie bywa nieraz lekarstwem pod siłą Bożą na tę chorobę. Do tego pędzenia przez złe, do tego ostatniego zniszczenia się w duchu i w ciele, stosują się słowa Chrystusa: "Ktokolwiek ma, będzie mu dano i obfitować będzie; a kto nie ma, i to co ma będzie wzięto od niego"* – tu też stosuje się przysłowie polskie: "Gdzie cienko, tam się rwie".
Z takim sławnym pisarzem, poetą, artystą, malarzem porównajmy pokornego prostaka, który bez żadnej cywilizacji zewnętrznej, a przy wielkiej cywilizacji wewnętrznej, budził w duszy ruchy chrześcijańskie i wydał je acz w najmniejszych czynnościach swoich chrześcijańskich. Mierząc obie strony miarą chrześcijańską łatwo poczujemy, że ci sławni, przebiegając świetne manowce, ani jednym krokiem nie podeszli po drodze chrześcijańskiej, owszem oddalili się od niej i za ten grzech swój hojnie wynagrodzeni zostali na świecie; ten zaś prostak każdym westchnieniem swoim posuwał się, postępował acz z wolna po drodze chrześcijańskiej. O jak inny jest sąd ludzi, a inny sąd Boży i jak dalece wartości chrześcijańskie kryją się pod lichymi formami na świecie!
Źródło: Idee programowe romantyków polskich. Antologia, oprac. A. Kowlaczykowa, Wrocław 1991, BN I 261.