Marzena Miśkiewicz, Echa motywów i idei starotestamentowych w literaturze oraz kulturze staropolskiej

Vanitas vanitatum et omnia vanitas

Aby artysta stworzył dzieło, bez względu na to, czy miałby nim być wiersz czy obraz, niezbędne jest natchnienie – stan duchowego napięcia, umysłowej sprawności powstałej pod czyimś lub czegoś wpływem. Potrzebna jest inspiracja.

Od ponad dwóch tysiącleci wielu twórców pobudza do pracy niezwykła, pisana pod natchnieniem Ducha Świętego księga – Biblia. Składa się ona z dwóch części: Starego i Nowego Testamentu. Szczególnie często, w twórczości tak artystów zagranicznych, jak i polskich, zarówno współcześnie, jak i w wiekach poprzednich, spotykane są echa motywów i idei starotestamentowych. I tak dla przykładu Michał Anioł wyrzeźbił Mojżesza, Rubens namalował Adama i Ewę, a pieśń Czego chcesz od nas, Panie stylem nawiązuje do Hymnu o miłości.

Jednym z najczęściej występujących motywów w literaturze staropolskiej jest myśl zawarta w Księdze Koheleta: "Vanitas vanitatum et omnia vanitas" – "Marność nad marnościami i wszystko marność". Średniowieczni, renesansowi i barokowi twórcy niejednokrotnie powielali w swych dziełach stwierdzenia jej autora, dochodzili do podobnych wniosków, w identyczny sposób postrzegali świat i przeznaczenie człowieka.

W swojej pracy postaram się przybliżyć wyżej wymienioną Księgę oraz omówić topos marności w literaturze i sztuce polskiej do połowy XVIII wieku.

***

Księga Koheleta jest jedną z najbardziej tajemniczych ksiąg Starego Testamentu – nawet samo hebrajskie słowo "Kohelet" nie występuje nigdzie indziej. Oznacza ono zapewne tytuł lub urząd sprawowany przez człowieka zwołującego zgromadzenia, jak również mówcę, dyskutanta. Księga była przypisywana królowi Salomonowi, a powstała w V-IV wieku przed naszą erą.

Dzieło ma unikatową formę literacką.

Przy pobieżnym czytaniu niełatwo dopatrzyć się w nim jakiegoś porządku, a zdawać się nawet może, że są w nim pewne sprzeczności. Nie jest to bowiem traktat religijno-filozoficzny, zbudowany według określonych zasad logicznych, ale zbiór rozważań kojarzących się ze sobą raczej według praw psychologicznych. Kohelet przedstawia po prostu czytelnikowi cały bieg swych myśli i wysiłek rozumu zmagającego się z trudnościami. Posługuje się przy tym często formą sentencji mądrościowej, a niekiedy także i przysłowiem, którego sam może nie jest autorem.1

Jednak nie jest to zbiór powiedzeń, jak Księga Przysłów, lecz pewien układ prezentujący historię życia, którego treści – mimo wszystko – nie udaje się ułożyć w uporządkowany, całkiem klarowny ciąg.

Kohelet (król w Jeruzalem) początkowo relacjonuje swe badania nad mądrością i samym procesem myślenia, poznawania świata, cierpliwością, samoograniczeniem oraz głupotą, beztroską, bezmyślnością. Jakby studiuje istotę przyjemności, uwarunkowań ludzkiej słabości do wina, kobiet, bogactwa, rozkoszy, urody, także wiedzy. Egzystując, nie znajduje odpowiedzi na żadne z ważnych pytań, wciąż próbuje dotrzeć do istoty ludzkiego życia (marnego i ulotnego, co widać również w słabości i kruchości człowieka), ogarnąć jego całą złożoność, wskazać nadrzędny sens. Na tej drodze poszukiwania prawdy stale koryguje wcześniejsze przekonania, niekiedy zaprzecza niedawnym obserwacjom. Cała księga jest bardzo bliska codziennemu, realnemu życiu. Droga autora prowadzi od młodzieńczej dociekliwości, poprzez rozczarowania, rezygnację, do pogodzenia z życiem, oczekiwania na śmierć. Wielokrotnie powtarza się stwierdzenie, że wszystko jest marnością, ale nie należy widzieć w tym tekście wyrazu skrajnego pesymizmu.

Czytając pierwszy rozdział z Księgi Koheleta, można odnieść wrażenie, że autor jest niezadowoloną z życia, ponurą, odczuwającą niechęć do świata i ludzi osobą. Prowadząc rozważania, Eklezjastes narzeka, że wszystko przemija i nigdy nie wraca. Ziemski byt nie ma dla niego znaczenia. Dręczy go fakt, że sam odejdzie tak jak każde inne pokolenie, a jego miejsce zajmie ktoś jemu samemu obojętny.

Kohelet uważa, że nie tylko ludzie nie są w stanie zrobić niczego nowego, ale też sama natura. Można dostrzec, że jednakową drogę pokonuje codziennie Słońce, jednakową pracę wykonuje wiatr oraz że wszystkie rzeki płyną do morza, a ono mimo to nie wzbiera. "To, co było, jest tym, co będzie, / a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie"2 – czytamy. Oprócz tego ludzie nie pamiętają o tym, co już się kiedyś wydarzyło, nie wspominają tych, którzy przed nimi żyli. Sama egzystencja jest tak naprawdę pozbawiona sensu.

Jednak nie tylko to jest dla Koheleta marnością. Za przykrą konieczność uważa on także zdobywanie wiedzy. Według niego szaleństwo i głupota są równe mądrości. Nie daje ona bowiem nic innego prócz utrapienia i cierpień. Paradoksem może się wydać fakt, że udręką są nawet radość i śmiech. Mędrzec uważa je za nieprzynoszące korzyści szaleństwo. Równie nieistotne są dla Eklezjasty także czysto przyziemne wartości, jak chociażby bogactwo, rozkosze, sława czy uznanie społeczeństwa.

Mimo iż wiedza przewyższa ciemności i odsłania mędrcowi oczy, pozwalając mu kroczyć jasną drogą, ten sam los spotyka wszystkich ludzi, "Bo nie ma wiecznej pamięci po mędrcu / tak samo, jak i po głupcu, / gdyż już w najbliższych dniach / w niepamięć idzie wszystko"3.

Żal jest Koheletowi zostawiać nabyty przez niego majątek komuś, kto przyjdzie po nim. Nie ma on pewności, czy osoba ta będzie odpowiednio władała dorobkiem przodka, a samo przejęcie przez nią bogactwa bez wcześniejszej pracy wydaje mu się niesprawiedliwe. Tragiczny jest fakt, że każdy dzień jest cierpieniem, zajęcia utrapieniem i nawet noc nie daje odpoczynku. "To także jest marność"4.

Zaniepokoić może ludzi fakt, że tak naprawdę w niczym nie przewyższają oni zwierząt. "Los bowiem synów ludzkich jest taki sam, / co i los zwierząt; / los ich jest jeden: / jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, / i oddech życia ten sam."5 Wszystko powstało z prochu i wszystko obraca się w proch.

Autor księgi dostrzega jednak pozytywne strony życia. Człowiek powinien używać dóbr ziemskich jako darów Bożych, zaspakajać swe potrzeby zarówno cielesne, jak i duchowe, cieszyć się ze swych dzieł, korzystać z życia, bo nie wie, co spotka go następnego dnia. Jego praca ma być dla niego szczęściem. Wszystko pochodzi od Najwyższego Stwórcy, od którego człowiek jest zależny, a grzesznicy zmuszeni będą oddać swoje dobra miłym Ojcu.

Ważną dla Koheleta kwestią jest także Boże miłosierdzie i czekająca w niebie na wszystkich sprawiedliwość. Jak się bowiem okazuje, z każdego występku Zbawca człowieka osądzi i wyda słuszny wyrok.

Z rozdziału czwartego Księgi Eklezjastesa dowiadujemy się, że jeżeli nie chcemy powiększać marności, powinniśmy unikać przygnębienia i zazdrości. Najszczęśliwszymi są jednak ci, którzy już umarli, bądź się jeszcze nie narodzili. Bytowanie ziemskie dostarcza człowiekowi samych udręk.

Marność powiększana jest także przez życie w samotności, nienabywanie mądrości, nadużywanie słów, niedotrzymywanie składanych przysiąg, przesadne dążenie do majątku, kto bowiem "się kocha w zasobach, ten nie ma z nich pożytku"6. Człowiek rodzi się biedny i biedny umiera.

W świetle tego dzieła ludzkie życie, jak i wiele elementów przyrody, przypomina koło. Jak w przypadku kuli, nie można z jednego punktu obserwacyjnego objąć całej ludzkiej egzystencji, trzeba obiec całą kulę. Przy zmianie punktu widzenia to, co niegdyś wydawało się prawdą, okazuje się złudzeniem, fałszem, różne aspiracje, dążenia są właściwe konkretnemu wiekowi, czasowi ("Wszystko ma swój czas / i jest wyznaczona godzina"7), nie zaś uniwersalne. Przemijanie jest istotą ludzkiego bytu. Wszystkie ziemskie wartości, takie jak miłość, bogactwo, zaszczyty czy sława, są ulotne, nietrwałe. Życie ludzkie jest zaledwie chwilką wobec wieczności, dlatego człowiek nie powinien przywiązywać się do niego, lecz myśleć raczej o przestrzeganiu praw Pana.

***

Motywy wanitatywne zaczerpnięte z omówionej wyżej Księgi Koheleta dostrzec można już w literaturze średniowiecznej. Przykładem może tu być np. Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią.

Śmierć ukazuje się Polikarpowi, by wskazać mu kruchość i marność ziemskiego istnienia oraz własną potęgę. Zrównuje stany, nie liczy się z godnościami, z majątkiem – do tańca zaprasza wszystkich. Utwór ten prezentuje średniowieczny egalitaryzm ludzkości wobec śmierci, która przyjdzie i do króla, i do kmiotka. Podjęty jest tu również temat przemijania. Śmierć podkreśla swoją wartość, to, że potrafi wytknąć wszystkim grzechy i wady, ale też przyznaje, że człowiek prawy nie musi się jej obawiać. Nie jest, rzecz jasna, nieśmiertelny, ale może umierać spokojnie, bo czeka go zbawienie.

W pewnym stopniu do Księgi Eklezjastesa nawiązuje także Skarga umierającego, w której tytułowy bohater, mimo wiary w łaskę Bożą, obawia się wyroków sądu ostatecznego, nagrzeszył bowiem w życiu sporo. Dostrzega jednak podsuniętą, zapewne przez Anioła Stróża, możliwość uniknięcia kary i ocalania duszy poprzez spowiedź, skruchę i przyjęcie ostatniego namaszczenia. W Skardze umierającego dochodzą też do głosu myśli raczej rzadko przez literaturę i w życiu ujawniane. Odchodzący żałuje zgromadzonych dóbr, cierpi na myśl o tym, że pozostawi je w spadku udającej żal rodzinie.

Pisanie w średniowieczu o śmierci i związanym z nią przemijaniem pełniło niewątpliwie funkcję dydaktyczną. Miało przerażać człowieka, pobudzać go do refleksji nad własnym losem. Kreowało właściwą hierarchię wartości, na której szczycie był Bóg. Pokazywało, jak żyć, by być miłym Panu, by wieczność była lepsza od obecnego, często nędznego, wypełnionego troskami, życia. Uświadamiało, że dama z kosą nikogo nie ominie i każdy, w każdej chwili swego istnienia, powinien być przygotowany na jej przyjście.

***

Temat marności podejmował najznakomitszy twórca doby odrodzenia, Jan Kochanowski. Był on "nie tylko nieprzeciętnie wykształconym i wybitnym poetą. Był także twórcą nader wszechstronnym i z łatwością przechodzącym od jednej formy artystycznej do drugiej. Pisał utwory osobiste, społeczne, patriotyczne – był poetą poważnym, ale bywał i niepoważny. Skromności towarzyszyła pewność siebie, wynikła ze świadomości rangi własnego pisarstwa"8.

Mimo iż w swych utworach głosił szesnastowieczną pochwałę ludzkiego rozumu, stworzonego na podobieństwo Boże człowieka oraz harmonijnego świata, nie pomijał istoty ludzkiego bytowania, jaką jest posłuszeństwo względem Boga, kierowanie się prawami natury, przemijanie wartości materialnych oraz śmierć. Wspominał o tym we fraszkach i pieśniach, ale przede wszystkim w napisanych pod wpływem śmierci ukochanej córki, trenach.

Pogłos wanitatywny w poezji Kochanowskiego występuje między innymi we fraszce filozoficznej O żywocie ludzkim (księgi pierwsze). Zawiera ona zadumę nad ludzkim losem, nad niepewnością i ulotnością ziemskich wartości. Podmiot liryczny stawia tezę, iż wszystko na świecie to marność i błahostka. Argumentuje ją tym, że ziemskie wartości, w tym ludzkie cele: "Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława" z czasem przemijają i nie pozostawiają po sobie niczego, czym człowiek mógłby się zadowolić. Uzasadnienie wzmacnia również porównanie, że "Wszystko to minie jako polna trawa". Kochanowski wyraźnie nawiązuje tymi słowami do starotestamentowej Księgi Koheleta.

W utworze ludzie ukazani są jako kukiełki odgrywające swoje role w wielkim teatrze świata. Jest to topos theatrum mundi. Każdy człowiek musi uczestniczyć w tym spektaklu jako zwykły aktor, żaden nie jest reżyserem. Kiedy rola się skończy, "wetkną nas w mieszek, jako czynią łątkom". Połączenie motywu theatrum mundi i vanitas vanitatum dobitnie podkreśla ulotność i pozorną wartość ludzkiego życia.

Motyw przemijania ludzkiego życia i podążającej tuż za człowiekiem śmierci pojawia się wielu innych fraszkach, szczególnie tych o charakterze epitafiów. W Epitafium Kosowi podmiot liryczny żegna zmarłego przyjaciela. Zdaje sobie on sprawę, że nic nie może wypełnić po nim pustki. W trzecim i czwartym wersie pokazana została nieprzewidywalność ludzkiego życia – wczoraj adresat wiersza bawił się z przyjaciółmi, a dziś jego ciało zostało złożone w grobie. W utworze autor zawarł stwierdzenie, że człowiek nie powinien ulegać nietrwałym ziemskim wartościom, jakimi są zdrowie i młodość, gdyż nie jest w stanie przewidzieć, kiedy dopadnie go, chodząca za nim krok w krok, śmierć.

Rozwinięcie tej myśli pojawia się w kolejnej fraszce, również poświęconej zmarłemu nagłą śmiercią Kosowi – "O tymże". Utwór, zaczynający się od słów "Wczoraj pił z nami, a dziś go chowamy..." zawiera taki oto aforyzm: "Śmierć nie zna złota i drogiej purpury...". Pisząc to epitafium, Kochanowski niewątpliwie posłużył się średniowiecznym motywem śmierci, która swą kosą dosięgnie każdego.

We fraszce 93 pt. Nagrobek mężowi od żony (księgi wtóre), wypowiada się cierpiąca po odejściu ukochanego kobieta. Od kiedy mąż nie żyje, egzystencja jest dla niej jedynie przykrą koniecznością. Wolałaby umrzeć, niż zostać na ziemi tylko po to, by rozpaczać.

Kochanowski do końca życia pozostawał pod wpływem poezji klasycznej. Pisząc o miłości, często wzorował się na anakreontykach. Tytułem Z Anakreonta obdzielił aż siedem fraszek. W jednej z nich miłość została ukazana jako uczucie, które potrafi człowiekowi przysporzyć wielu kłopotów i cierpień, ale ludzie – paradoksalnie – tych uczuciowych męczarni pożądają. We fraszce podmiot liryczny zachęca do horacjańskiego dystansu do ziemskich rozkoszy świata. Kto bowiem zabiega o pieniądze, ten daje zły przykład innym.

Motyw "vanitas vanitatum et omnia vanitas" szczególnie widoczny jest w cyklu przejmujących trenów, dokumentujących rozpacz i kryzys światopoglądowy Kochanowskiego po śmierci ukochanej córki Urszulki. Należy pamiętać, że poeta w chwili jej odejścia, miał prawie pięćdziesiąt lat, był więc człowiekiem bardzo dojrzałym, o ukształtowanym systemie wartości etycznych i intelektualnych. Całe swe życie dążył do ideału filozoficznego, wyznaczonego przez renesansowy humanizm i starożytny stoicyzm. W swoich pieśniach i fraszkach nieraz dawał do zrozumienia, iż pragnie dzięki zdobywanej wiedzy uniezależnić się od wszelkich przeciwności losu. Gdy wydawało mu się, że ideał został osiągnięty i że zrozumiał, na czym polega sens życia, cały jego świat rozpadł się w gruzy.

Kiedy umarła Urszula, okazało się, iż zgromadzona dotychczas mądrość i zdobyte doświadczenie życiowe nie na wiele się zdały. Kochanowski nie mógł sobie wytłumaczyć, dlaczego Opatrzność zabrała bezbronne, małe dziecko. Zbuntował się przeciwko niesprawiedliwym wyrokom boskim, przeciwko przerastającemu jego możliwości intelektualne i psychiczne dramatowi.

W Trenie I, poprzez zastosowanie polisyntetycznej, wzmagającej cierpienie składni, przerzutni oraz synonimów słowa "ból", poeta podkreślił wielkość tragedii, jaka go dosięgła. Jego smutek jest tak duży, że potrzebuje pomocy w wyrażeniu poniesionej straty. Z tego względu przywołuje greckiego filozofa Heraklita, uznawanego już w antyku za pesymistę, rozważającego marność i beznadziejność ludzkiego życia, oraz Simonidesa z Keos, poetę lirycznego, twórcę wielu trenów i epigramatów.

Podmiot liryczny jawi się jako cierpiący ojciec zmarłego dziecka, przepełniony nieopisanym bólem i poczuciem krzywdy, jakiej doznał. W drugim zdaniu porównuje śmierć do smoka, Urszulkę do zjadanych przez potwora słowiczków, a siebie samego do ich matki chcącej za wszelką cenę uchronić dzieci przed zagładą. Zabieg ten z pewnością ma wzmocnić współczucie odbiorców.

Bezsilność poety podkreśla słowo "prózno" w wyrażeniu "Prózno: bo i na samę okrutnik zmierza, / A ta nieboga ledwe umyka pierza. / "Prózno płakać" – podobno drudzy rzeczecie. / Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie? / Wszystko prózno...". W takim ujęciu bytowanie ludzkie staje się bezwartościowe, błahe, marne. Jest ono jedynie pozbawionym sensu błądzeniem.

Poeta zdaje sobie też sprawę z tego, że po śmierci dziecka ma dwa wyjścia: może w bezpośredni sposób pokazywać swój ból, pogrążyć się w nim jak zwykły człowiek lub próbować go przezwyciężyć i niczym filozof odpowiedzieć sobie na pytanie o sens i cel śmierci.

Powątpiewanie w doskonałość świata stworzonego przez Boga zawarte zostało także w Trenie II, w którym Kochanowski rozwija myśli związane z niesprawiedliwą śmiercią niewinnego dziecka. Boleje nad tym, że przyszło mu w swej poezji opisywać martwą córeczkę, stwierdza, że lepiej byłoby zająć się pisaniem prostych pieśni, które matka mogłaby śpiewać przy kołysce. Pełne ironii staje się zdanie: "Nie chciałem żywym śpiewać, dziś umarłym muszę". Okazało się, że artystyczne plany wielkiego poety musiały ustąpić przed losem, który bardzo doświadczył go nie tylko jako twórcę, ale przede wszystkim jako człowieka i ojca.

Autor skarży się na srogość utożsamianej ze śmiercią Persefony. Przedwczesna śmierć sprawiła, że Urszulce nie dane było nacieszyć się światem. Podmiot liryczny nie może sobie wytłumaczyć, jak możliwe jest, by niewinne dziecko zmarło przed swoimi rodzicami, którzy pogrążeni w żałobie, nigdy już nie będą się cieszyć. Tak jak w przypadku kobiety z epitafium Nagrobek mężowi od żony, życie stało się dla nich przykrą, trudną do zniesienia koniecznością.

Motyw marności występuje w niemal wszystkich trenach Jana Kochanowskiego. Szczególnie widoczny jest on jednak w Trenie IV, V i XI. W pierwszym z wyżej wymienionych utworów ponownie pojawia się opis bólu rodziców, którym bezwzględna śmierć przedwcześnie zabrała córkę. Podmiot liryczny zaczyna od pełnej rozpaczy skargi pod adresem upersonifikowanej śmierci: "Zgwałciłaś (...) oczy moje, / Żem widział umierając miłe dziecię moje". Następnie wspomina bezsilność ojca i matki, patrzących na umierające dziecko i niemogących zrobić nic, by zapobiec jego śmierci. Rodzice nie potrafią zrozumieć wyroków losu, na mocy których dziecko zostało wbrew naturze zabrane z tego świata przed nimi.

Punktem kulminacyjnym trenu jest przyrównanie ojcowskiego bólu do rozpaczy mitycznej Niobe, matki czternaściorga zabitych przez Apollina oraz Artemidę dzieci. Kochanowski przywołuje starożytny mit grecki, zgodnie z którym Niobe "na martwe ciała / Swoich najmilszych dziatek patrząc skamieniała". Jej rozpacz była jednak tak wielka, że nawet z kamienia, w który zmienili ją bogowie, wypływały łzy.

Tren V rozwija wątek rodzicielskiej rozpaczy oraz niemożności pogodzenia się ze śmiercią dziecka. Utwór rozpoczyna porównanie homeryckie, w którym odejście Urszulki zostaje przyrównane do ścięcia małej oliwki przez nieuważnego ogrodnika. Tak jak ledwo odrosłe od ziemi drzewko upada, tak Urszula zmarła na oczach rodziców. W zakończeniu podmiot liryczny po raz kolejny zwraca się do Persefony, zadając jej retoryczne pytanie, jak mogła dopuścić do tak niesprawiedliwej tragedii. Śmierć dziecka przekreśliła wielkie nadzieje, jakie rodzice z nim wiązali.

Tren XI jest prezentacją kryzysu wartości etycznych. Podmiot liryczny jest w nim filozofem. Cytowana na początku utworu wypowiedź Brutusa ("Fraszka – cnota!") staje się symbolem odrzucenia sensu etyki stoickiej. Starożytna cnota wynikała bowiem ze zdobytej wiedzy i była synonimem mądrości, dobra oraz opanowania, dawała umiejętność odrzucenia uczuć niskich. Uprawianie cnoty stanowiło cel życia nie tylko Brutusa, ale również Kochanowskiego, miało stać się gwarantem osiągnięcia szczęścia i spokoju ducha.

Tymczasem nazywanie cnoty "fraszką" jest równoznaczne z podważeniem wartości całego systemu estetycznego, jakiemu Jan z Czarnolasu dotychczas hołdował. Podmiot liryczny dochodzi do wniosku, że człowiek w ogóle nie decyduje o swoim losie. Sam dla siebie nie widzi już żadnej nadziei. Personifikuje fatum, nazywając je "nieznajomym wrogiem", niemającym moralności i karzącym ludzi bez względu na ich postępowanie. Według Kochanowskiego widzimy to, co chcemy zobaczyć, żyjemy w świecie marzeń. "Sny lekkie, sny płoche nas bawią".

Kończąc, ojciec-filozof zdaje sobie sprawę, z tego, że boleść może go doprowadzić do obłędu. Pragnie odzyskać równowagę światopoglądową, psychiczną i umysłową. Od tego momentu kolejne treny będą wyrazem powolnego dążenia podmiotu lirycznego do odbudowania świata własnych wartości.

Stwierdzić można, że do czasu śmierci córki Jan Kochanowski zawierał w swych utworach myśli wanitatywne po to, by pokazać, że przemijanie jest nieodłącznym składnikiem ludzkiego życia i należy podejść do niego ze stoickim spokojem. Wydawało się mu rzeczą normalną, że z czasem wszystko się kończy, ludzie odchodzą, a z ziemskich wartości, jak chociażby bogactwa, tak naprawdę nie ma żadnego pożytku.

Tworząc epitafia, poeta utrwalał pamięć po zmarłym, wyrażał żal ludzi po odejściu bliskiej osoby, natomiast pisanie trenów pomogło mu w przezwyciężeniu boleści i pogodzeniu się z tragedią, jaką była śmierć córeczki. Zakwestionował w nich prawdziwość wartości, w które do tej pory wierzył. Zrozumiał, że głoszone przez niego postawy (cieszenie się życiem i podchodzenie ze spokojem do wszelkich przeciwności losu) nie zawsze są słuszne i nie zawsze łatwo jest w nich wytrwać.

***

Topos przemijania bardzo często występuje w literaturze barokowej. Możemy go odnaleźć m.in. w wierszach poety z przełomu renesansu i baroku, Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, czy żyjącego w latach 1573-1640 Daniela Naborowskiego.

Mikołaj Sęp Szarzyński to jedna z najbardziej tajemniczych postaci w polskiej literaturze. Brak wiarygodnych źródeł powoduje, że o wielu faktach z jego biografii badacze wnioskują jedynie na podstawie analizy jego twórczości.

Jak na renesansowej rycinie: samotny rycerz nad brzegiem spienionej wody, z mieczem przypasanym do boku, rękami złożonymi do modlitwy. Wzrok wzniesiony ku górze: promienie słońca, wyraźne, dalekie przebijają zmienne igraszki obłoków. Tak widzę poezję Szarzyńskiego. Nie umiem uwolnić się od czarnobiałego obrazu, co obejmuje wszystkie elementy, z których Sęp ukształtował swą poezję. Żył przecież w osobnym, zamkniętym świecie: z religijnej i antycznej tradycji odziedziczył – nieliczne, lecz potężne – obrazy i formuły, które starał się do końca zgłębić i uwewnętrznić. Skupiony i zawsze poważny, lecz rozdarty i wewnętrznie niespokojny; z jednorodnego kruszcu, ale wielorakiego kształtu...

– tak opisał Mikołaja Sępa Szarzyńskiego Jan Błoński, autor fascynującego studium Mikołaj Sęp Szarzyński a początki polskiego baroku9. Czym kierował się twórca jednej z najlepszych książek krytyczno-historycznoliterackich, że wyraził taką opinię?

Druga połowa wieku XVI to w Polsce czas pełen niepokoju i chaosu. Bezpotomnie umiera ostatni król z dynastii Jagiellonów, Zygmunt August. Polska wkracza w nowy etap polityczny, którego wyznacznikami będą wzrastająca rola szlachty (ruch egzekucyjny, rokosze) oraz wolna elekcja.

Życie Sępa Szarzyńskiego przypadło na okres rozkwitu i zmierzchu odrodzenia. Renesansowego poczucia ładu, harmonii świata i związanego z nim optymizmu nie daje się już ocalić. Polska powoli przestaje być krajem tolerancji religijnej, słynnym w Europie "państwem bez stosów". Narasta fala kontrreformacji. Przełom XVI i XVII wieku to także czas utraty przez Rzeczpospolitą ważnego miejsca w Europie Środkowej, które zajmowała za czasów Jagiellonów.

Te wszystkie czynniki zapewne nie pozostały bez wpływu na klimat poezji Sępa. Klimat oryginalny, niemieszczący się w kategoriach poetyki ani renesansu, ani baroku, klimat wewnętrznego dualizmu, niepokoju i mistycyzmu.

"Poezja Sępa jest może najdobitniejszym przejawem kryzysu światopoglądowego renesansowego artysty, dla którego tzw. epokowa tożsamość przestaje być znakiem rozpoznawczym."10 O ile Jan Kochanowski wyraża to, co kojarzy nam się z renesansową harmonią i ładem, o tyle "późniejszy o pokolenie Szarzyński ład ten burzy, jest poetą rozdartym, pełnym niepokoju i egzystencjalnego lęku (...) Sęp jest niewątpliwie dzieckiem renesansu, ale twórczość jego wyraża to, co w Odrodzeniu było światopoglądowym zgrzytem, nie zaś harmonią fundującą np. swoistą beztroskę fraszkopisarstwa Kochanowskiego. Sęp jest poetą wielu trosk, a nade wszystko troszczy się o zbawienie duszy."11

W Sonecie I. O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego główną cechą świata i życia ludzkiego, jak wskazuje tytuł, jest przemijanie. Zostało ono wpisane zarówno w istotę czasu, jak i w samą naturę. "Śmierć – tuż za nami spore czyni kroki" – czytamy. Istota ludzka dopiero w wieku dojrzałym potrafi dostrzec nędzę świata ziemskich marności i błędy własnych grzechów. Rzeczy, o które ludzie zabiegają: potęga, rozkosz, nauka – są oceniane przez autora jako złe, bo oddalają myśli człowieka od jedynego prawdziwego szczęścia, którym jest Bóg.

Cały Sonet I przesycony jest typową dla tego poety obsesją przerażającej niepewności pozaziemskiego bytowania; wątpliwości, czy czeka tam wieczna nagroda, czy też kara. Podmiot liryczny odczuwa wyrzuty sumienia z powodu dużej ilości błędów, które w młodości popełnił. Jest zafascynowany wnętrzem ludzkim. Odsłania prawdę o człowieku poszukującym znaków Bożej Opatrzności. Życie ludzkie jest dramatem, niepokojem, nieustannie nękającą trwogą. Szarzyńskiego zastanawia wnętrze ludzkie może dlatego, że dostrzega w nim świat zupełnie inny od świata swych poprzedników. Dla osoby mówiącej w utworze człowiek jest niedoskonałą kopią Boga. Ubolewa on nad jego losem, nad tym, że skażony grzechem jest bardzo daleko od Boga.

Sonet II. Na one słowa Jopowe: "Homo natus de muliere, brevi vivens tempore etc.", mimo iż nawiązuje do biblijnej wypowiedzi Hioba, który stwierdził, że człowiek zrodzony z kobiety doświadcza w życiu ciężaru istnienia, zawiera też w sobie myśli wanitatywne. Egzystencja ludzka jest tu bowiem pokazana jako "marność marności" – pełna bólu, strachu, nędzy. Życie ludzkie jest właśnie takie, gdyż zostało skażone wstydem grzechu pierworodnego. Z marnością człowieczej doli kontrastuje istnienie Boga – jest on nieskończony, pełny własnej chwały i samoistnego szczęścia.

Między ludźmi a Bogiem znajdują się byty pośrednie – anioły, na przykład Serafiny i Cherubiny. Nadawca wypowiedzi dziwi się, że Bóg, będący absolutną doskonałością, pragnie uwielbienia i wdzięczności od tak marnej istoty, jaką jest człowiek. Podmiot liryczny jest tym zdumiony, zdziwiony, zaskoczony. Bóg to dla człowieka ktoś niepojęty, niezrozumiały, nieogarnięty. Sonet kończy się apostrofą do Boga, prośbą o udzielenie istocie człowieczej cząstki boskiej doskonałości. Wyraża tęsknotę do bezpośredniego, mistycznego połączenia ze Stwórcą.

W utworze pokazane jest syntetyczne określenie ludzkiego życia. Początek – wstyd i boleść; koniec – samotność. Bytowanie porównane jest do opuszczonego przez słońce cienia. Jeśli Bóg jest wszystkim (syntezą wszelkich cnót i wartości), to człowiek jest nikim. Jest tylko cieniem. Ale jeżeli cień nie ma kształtu, jest właściwie nicością, to słońce, które u Sępa jest Bogiem, może jedynie czasowo powołać cień do życia. Tak więc życie jest tylko krótką i bolesną przygodą człowieka na ziemi.

Sonet II dowodzi, że wiara Sępa budowana jest na paradoksach, na których dnie leży przeświadczenie o niedostępnej człowiekowi logice wyroków Opatrzności. Wszystko tonie w morzu domysłów i wątpliwości niczym u Eklezjasty.

Marność wyrażona jest także w Sonecie IV. O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem. Mamy tu do czynienia z manichejskim obrazem świata. Podmiot liryczny to myśliciel rozprawiający o losie, skazanego na ciągłą walkę i niemogącego zaznać spokoju – szczęśliwości, człowieka. Ludzie według niego toczą ciągły bój z szatanem, nazwanym "ciemności Hetmanem". On, jak i materialne wartości, o które wciąż zabiega człowiek, starają się o nasze zepsucie i odciągnięcie od Boga. Osoba mówiąca w utworze jest tym zdruzgotana. Zwraca się do Boga tak, jakby chciała się mu pożalić.

Podmiot liryczny nie widzi na świecie dla siebie miejsca. Wszystko jest mu przeciwne. Charakteryzuje siebie jako człowieka wątłego, nieostrożnego, rozdwojonego w sobie. Nadzieję na godne życie pokłada w Bogu. Wie, że jeżeli będzie Mu służył, nie zginie, a śmiało wygra w boju toczonym z szatanem, światem i ciałem.

Osoba wypowiadająca się w sonecie, tak jak Kohelet, jest niepewna, zrezygnowana. Świadczą o tym nie tylko jej słowa, ale też użyte przez autora środki stylistyczne. Tekst, dzięki dużej ilości elips, oksymoronów, przerzutni, pytań retorycznych i wykrzyknień staje się trudny do odczytania. Autor wiedział, co chce przekazać i zastosował adekwatne do tego środki wyrazu. Zastanawiał się nad doborem słów, toteż pominął niektóre części wypowiedzenia, a wyrazy, które najbardziej chciał podkreślić, umieścił na końcu wersów. Wykrzyknienie, z którego składa się ostatnia strofa, może świadczyć o znalezieniu przez podmiot liryczny nadziei.

Dla Sępa Szarzyńskiego marnością jest nawet sama miłość. Dowiadujemy się o tym z Sonetu V. O nietrwałej miłości rzeczy świata tego. Poeta ukazuje tu dwie wizje miłości, ziemską i niebiańską. Miłość jest istotą naszego życia, ale znamy ją w postaci odległej od ideału. Miłość ziemska to pożądanie i zmysłowa obłuda. Mamy skłonność do idealizowania rzeczy, które nie są tego warte.

Sęp rozpoczyna utwór "od razu w tonacji wyższej i rytm wiersza dostosowuje do zasad poetyckiego »traktatu«, którego celem jest pokazanie rządzącej światem pogoni za zyskiem."12 Wszystko, czego pragniemy: złoto, sceptr, władza, sława, rozkosz i piękno, nie mogą nas nasycić, gdyż dusza pragnie czegoś więcej. Szarzyński potępia całą naturę, ciało utworzone z żywiołów nie potrafi pragnąć Boga i wznieść się do poziomu duszy.

Ostatecznym celem człowieka powinien być Bóg, który jest uosobieniem idei Piękna i Miłości. Bóg jest dla podmiotu lirycznego "gwarantem i mocodawcą wszystkich wysiłków ludzkich. Dobra doczesne nie tylko dlatego tracą znaczenie, że prowokują do sprzeniewierzeń i gwałtów, ale dlatego, że są dobrami ziemskimi – oddalającymi człowieka od Boga."13

Szarzyński nie dostrzega sensu nie tylko w rzeczach doczesnych, ale także w samej miłości, która nie jest w stanie naśladować miłości najwyższej. Ciało zbudowane z materii nie pożąda tego, co wieczne. Dramat człowieka bierze więc początek w jego rozdwojeniu. Ciało nie jest w stanie zaspokoić pragnień duszy. Człowiek jest zawiedziony, że osoba, którą kocha zamieni się kiedyś w proch. Przedmiotem miłości powinien być tylko Bóg – trwały wieczny i prawy.

Warto zauważyć, że Sęp buduje świat poetycki na zasadzie dramatu poznania, który ma swoją temperaturę, oddziałującą na czytelnika. Sęp, tak samo jak biblijny Kohelet, jest uczestnikiem dramatu – tyleż filozofem, co człowiekiem czującym i cierpiącym. Myślał o Bogu. Interesowało go tylko to, czy jest godzien miłości Najwyższego. Poezja Szarzyńskiego jest dowodem przemijania dotychczasowych, jakże ważnych w renesansie wartości, i poszukiwania przez człowieka nowego miejsca w świecie. Sęp ma świadomość, iż mówi o nowej rzeczywistości.

Nieodłącznym elementem poezji Szarzyńskiego są liczne środki stylistyczne. Za pomocą przerzutni poeta umieszcza na końcu wersów słowa, które chce w szczególny sposób podkreślić. Na uwagę zasługuje dwuwers z Sonetu II: "Z wstydem poczęty człowiek, urodzony / Z boleścią, krótko tu na świecie żywie", który można przeczytać na dwa sposoby: naturalny jako każdy wers znaczący osobno i z przerzutnią, a wtedy przymiotnik "urodzony" łączy się z przysłówkiem "z boleścią" w jednolitą całość znaczeniową. Niekonwencjonalne myślenie zmusiło Szarzyńskiego do brnięcia w pokazujące jego niezdecydowanie, niepewność i wątpliwości paradoksy, co widać np. w pierwszym wersie Sonetu V: "I nie miłować ciężko i miłować".

***

Ślady duchowych rozterek, a nawet tragedii odnajdujemy w twórczości nie tylko Sępa, ale także wielu innych twórców końca XVI i początku XVII w. Należy do nich przede wszystkim znakomity poeta – Daniel Naborowski. Ten kalwinista godził w swych utworach wartości sprzeczne: renesansową pochwałę rozsądku i życia statecznego z przekonaniem o marności świata i nieuchronnym przemijaniu wszelkich zjawisk. Jego poezja to świadectwo harmonii sprzeczności, obecnych zarówno w życiu ludzkim, jak i w całym dziele stworzenia.

Naborowskiego od Szarzyńskiego odróżnia głównie to, że chce świadomie wpływać na adresata swoich wypowiedzi. Wyznacznikiem jego twórczości są przede wszystkim wzajemnie uzupełniające się zdania twierdzące, uporządkowana składnia, rytm i gra słów.

We fraszce Marność podmiot liryczny wyraża przekonanie, że świat jest od marności po prostu uzależniony. "Świat hołduje marności / I wszystkie ziemskie włości". Poeta, w odróżnieniu od Sępa Szarzyńskiego, jest w pełni pogodzony z nieuchronnym przemijaniem. Wie, że śmierć jest nieodłącznym składnikiem świata. W dalszej części wypowiedzi podmiot liryczny na przemian używa słów "miłujmy" i "żartujmy", sugerując odbiory, że oznaczają one dokładnie to samo.

W takim wypadku miłość nie zachowuje powagi, zamienia się w żart i jak wszystko inne przemija.

"Ja" liryczne zgadza się ze stwierdzeniem Koheleta: "Kto się kocha w pieniądzach, nie nasyci się pieniędzmi, a kto się lubuje w bogactwie, nie ma z niego korzyści. Także i to jest marnością!" Na pierwszym planie wśród zalet charakteru ludzkiego stawia cnotę i religijność, szacunek dla niezgłębionej natury boskiej oraz – pośrednio – także stateczność umysłu, rozwagę, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania w świecie skrajności.

Utwór kończy się swoistą puentą. Człowiek powinien pamiętać o tym, co właściwe, dobre i podobające się Bogu, wówczas przeżyje życie uczciwie i odejdzie będąc w pełni z niego zadowolonym.

Nieodłącznym elementem twórczości Naborowskiego, podobnie jak i Sępa Szarzyńskiego, są paradoksy. W Marności człowiek powinien zarówno Boga się bać, jak i Go kochać. Ocaleniem okazuje się bowiem pełne zawierzenie Wszechmogącemu Ojcu.

Kruchość istnienia człowieka, śmiertelność ludzkiego ciała zostają zrównoważone przekonaniem o nieśmiertelności duszy i obecności Boga we wszechświecie. Pokazuje to jeden z najznakomitszych wierszy omawianego poety, pt. "Krótkość żywota". Utwór ten jest refleksją człowieka zdziwionego szybkim mijaniem czasu. Występują w nim trzy formy czasowe – przeszłość skonfrontowana została z teraźniejszością i przyszłością. Antyteza "Był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi" podkreśla paradoksalność i dramat człowieka. Życie jest bowiem krótkie i nieprzewidywalne, a granice między tym, co było, co jest i co będzie – zanikają.

W pierwszej strofie podmiot liryczny wylicza zjawiska dotyczące zmysłów: "Dźwięk, cień, dym, wiatr, błysk, głos", które schodzą się w najmniejszej do wyobrażenia jakości – punkcie. Dzięki temu łatwo jest sobie wyobrazić, jak lichym musi być ludzki żywot, skoro znaczy tyle, co malusieńka kropka.

Druga część utworu wypełniona jest opisem elementów z natury. Podmiot liryczny popiera tym swoją tezę, w której zakłada, że mimo wszystko ludzkie życie jest niepowtarzalne. Przeszłość i przyszłość stykają się w teraźniejszości. Nie można jej jednak wyodrębnić, gdyż tak naprawdę jej nie ma. Żyjemy w nicości. To, co właśnie się dzieje, po chwili znika. W ostatnim zdaniu poeta dąży do tego, by pokazać, że skoro narodziny i śmierć się ze sobą łączą, to muszą oznaczać to samo. Puenta ma więc charakter paradoksalny, gdyż z logicznego punktu widzenia ani kolebka nie jest grobem, ani grób kolebką.

Podobny temat podejmowany jest w kolejnym wierszu tegoż poety, zatytułowanym Cnota grunt wszystkiemu. Autor już w pierwszym wersie nawiązuje w nim do liryki Jana Kochanowskiego. Podmiotem lirycznym jest myśliciel stawiający tezę, że każda jedna rzecz na świecie to "fraszka", po czym za pomocą konkretnych przykładów ją argumentuje. Według niego nic człowiekowi nie dają ozłacane pałace, suto zastawione stoły, drogie kruszce, piękna żona, mnóstwo wnuków, wsie, osady, sługi i władza, gdyż i tak wszystko z czasem przeminie. Jedyne, co na świecie godne uwagi, to cnota i płynąca z niej sława. Tylko one pozostaną, gdy wszystko inne się skończy.

Marność istnienia i śmiertelność człowieka w poezji Naborowskiego zostały zrównoważone przekonaniem o nieśmiertelności duszy. Ludzie powinni głęboko wierzyć i wieść skromne życie, które, mimo iż przemija, jest tylko jedno. Trzeba je więc godnie przeżyć, wypełnić bogactwem doświadczeń, szczęściem i miłością. W żadnej jednak chwili nie wolno zapomnieć o najwyższym Bogu i, paradoksalnie, o marności działań ludzkich. Renesansowa humanistyczna pasja życia w niezwykły sposób spotyka się w liryce Naborowskiego z barokowym przekonaniem o znikomości świata.

Kolejny utwór omawianego poety, nosi tytuł Do Anny. Spośród innych wyróżnia go przede wszystkim apostrofa do ukochanej. Wiersz ten eksponuje przemijalność lat, państw, pór dnia... Wymieniając wszystko, co z czasem się kończy, poeta chce potwierdzić swoje uczucia. Według niego wszystko ma swój kres prócz jednej, wielkiej miłości, jaką darzy tytułową Annę. W takiej konkluzji można widzieć poetycką zabawę.

Na podstawie wyżej wymienionych przykładów możemy dojść do wniosku, że Daniel Naborowski, mimo iż w swych utworach skupił się na motywach wanitatywnych, to, podobnie jak Kohelet czy Sęp Szarzyński, nie wyraża skrajnego pesymizmu. Wśród licznych przemijających wartości dostrzega te, które jednak zostają i nie kończą się wraz ze śmiercią.

***

Mikołaj Sęp Szarzyński i Daniel Naborowski podejmują podobne tematy, lecz różni się ich poetyka. Wiersze Naborowskiego mają "lekki", harmonijny charakter, a tok wywodu poetyckiego jest spokojny. Jego sposób pisania nawiązuje w znacznej mierze do renesansu. Marność postrzegana jest ze stoickim spokojem. Szarzyński nie może pogodzić się ze znikomością. Świadczą o tym liczne spotykane w jego utworach elipsy, przerzutnie i urywane zdania.

Obu ich łączy jednak jedna cecha – przekonanie, że choć wszystko mija, człowiek winien jest zaufać Bogu, oddawać Mu należytą cześć, przestrzegać zasad moralnych, dbać o swoją dobrą sławę po śmierci i pielęgnować uczucia, a nie wartości materialne.

Barok, w przeciwieństwie do poprzedzającego go renesansu, okazał się epoką znacznie bliższą średniowieczu. Przeminęło szesnastowieczne poczucie wyjątkowości człowieka, przestrzeganie zasad stoicyzmu i epikureizmu, traktowanie Boga jako bliskiego człowiekowi Ojca, podziwianie piękna stworzonego świata oraz życia w zgodzie i harmonii z naturą. Powrócił średniowieczny mistycyzm, niepokój i wewnętrzne rozdwojenie. Artyści chcieli w dobitny sposób przedstawić istotę ludzkiego bytowania, podkreślić, jak ważne jest, by w pełni ufać Bogu, by poddać się Jego woli i wygrać w toczonym "z szatanem, światem i ciałem" boju.

***

W epoce staropolskiej powstawały nie tylko nawiązujące do myśli Koheleta utwory literackie, ale także dzieła malarskie i rzeźby. Doskonałym przykładem może być tu np. obraz przedstawiający taniec śmierci w kościele Bernardynów w Krakowie, przypisywany Franciszkowi Lekszyckiemu, zmarłemu w 1668 roku.

Obraz ten jest najstarszym polskim zabytkiem przedstawiającym dance macabre. Namalowany został w odcieniach czerwieni i brązu. W jego centrum przedstawione są tańczące ze szkieletami kobiety (reprezentantki różnych stanów), równe przed majestatem śmierci. Na pierwszym planie widać muzyków i grające z nimi kościotrupy. W prawym, dolnym rogu obrazu ukazane jest piekło. Na drugim planie z lewej strony znajduje się ukrzyżowany Jezus i klęcząca obok Maryja. W prawej części drugiego planu widać niebo i ludzi rozmawiających z Bogiem. W oryginale wokół ramy obrazu widnieją teksty rymowane mówiące o przyjściu damy z kosą.

Na uwagę zasługuje także stiukowa płaskorzeźba Śmierć i Sarmata anonimowego artysty, z kościoła parafialnego Trójcy Przenajświętszej w Tarłowie. Przedstawia ona dostojnego, jak możemy sądzić po jego stroju, bogatego szlachcica. Z jego lewej strony stoi owinięta jedynie białą szatą, chuda, z przebijającymi się przez skórę kośćmi, mająca symbolizować śmierć, postać. Za pomocą słów (uchylone usta) i gestów (palec wskazujący skierowany w górę) tłumaczy paniczowi, że czas jego ziemskiego bytowania doszedł kresu. Od tej chwili czeka go Sąd Boży i niebo albo piekło.

Owe dzieła mają pokazać ludziom, że jednakowy koniec czeka ich wszystkich. Umrzeć musi każdy, bez względu na to, jakiego koloru krew płynie w jego żyłach.

***

Podsumowując można stwierdzić, że Księga Koheleta wywarła ogromny wpływ na staropolskich twórców. Topos przemijalności ludzkiego życia i marności ziemskich wartości towarzyszył polskim artystom niemal od początku ich twórczej działalności.

Występował w średniowieczu, w którym oswajał ludzi ze śmiercią, kazał nie przejmować się brakiem rzeczy materialnych, gdyż o wiele ważniejsze będzie ich przyszłe, wiekuiste życie. Przestrzegał przed niesłuchaniem Bożych przykazań.

Spotykamy go w renesansie jako motyw pomagający z jednej strony wyrazić stoicką zasadę umiaru, bowiem i tak kiedyś wszystko przeminie, a człowiek umrze, a z drugiej ją zaprzeczyć, gdyż obok śmierci nikt nie potrafi przejść obojętnie. Wykorzystując motyw marności, poeci utrwalali pamięć po zmarłym bliskim i własną tragedię, z którą przyszło im się zmierzyć.

Nie zabrakło go także w baroku, gdzie twórcy posługując się nim, okazywali swe zrezygnowanie, wewnętrzne rozdarcie, różnice między cielesnością i duchowością. Manifestowali przerażenie związane z istotą ludzkiego życia, śmiercią, zachęcali do pokładania nadziei w jedynym, najwyższym Bogu.

Do myśli wanitatywnych wielokrotnie nawiązujemy też my sami. Ileż to bowiem razy każdy z nas narzekał na taki, a nie inny bieg spraw, na przykre zrządzenia losu, na to, że coś z pozoru ważnego, przyjemnego po prostu się skończyło? Wielu ludzi tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy, że wytłumaczenie ich zrezygnowania, zwątpienia, zniechęcenia czy poczucia beznadziei tkwi w V wieku przed naszą erą, w Księdze Eklezjastesa.

Przypisy

[1]: Wstęp do "Księgi Koheleta czyli Eklezjastesa", Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, w przekładzie z języków oryginalnych, opracował zespół biblistów polskich z inicjatywy benedyktynów tynieckich, wydanie trzecie poprawione, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań – Warszawa 1990. Wróć
[2]: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, w przekładzie z języków oryginalnych, opracował zespół biblistów polskich z inicjatywy benedyktynów tynieckich, wydanie trzecie poprawione, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań – Warszawa 1990, Koh 1, 9. Wróć
[3]: Tamże, Koh 2,16. Wróć
[4]: Tamże, Koh 2,23. Wróć
[5]: Tamże, Koh 3,19. Wróć
[6]: Tamże, Koh 5,9. Wróć
[7]: Tamże, Koh 3,1. Wróć
[8]: Maciej Krassowski, "Jan Kochanowski, Fraszki Pieśni" [w:] Przewodnik po lekturach, Dom Wydawniczy "Jota", Warszawa 1990, s. 8. Wróć
[9]: Jan Błoński, "Mikołaj Sęp Szarzyński a początki polskiego baroku", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967, s. 41. Wróć
[10]: Maciej Krassowski, "Mikołaj Sęp Szarzyński, Rytmy albo wiersze polskie" [w:] Przewodnik po lekturach, dz. cyt., s. 6. Wróć
[11]: Tamże, s. 6. Wróć
[12]: Tamże, s. 17. Wróć
[13]: Tamże, s. 17. Wróć

Bibliografia

Literatura podmiotu:

  • Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, w przekładzie z języków oryginalnych, opracował zespół biblistów polskich z inicjatywy benedyktynów tynieckich, wydanie trzecie poprawione, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań – Warszawa 1990.
  • Zrozumieć średniowiecze, wyd. i oprac. R. Mazurkiewicz, Tarnów 1994.
  • Jan Kochanowski, "Fraszki", "Pieśni", "Treny" (wybór).
  • Mikołaj Sęp Szarzyński, Rytmy albo wiersze polskie, Narodowa Biblioteka Lektur Szkolnych, Wydawnictwo Siedmiogród, Wrocław 1997.
  • Daniel Naborowski, wiersze: "Marność", "Krótkość żywota", "Cnota grunt wszystkiemu", "Do Anny".

Literatura przedmiotu:

  • Maciej Krassowski, "Jan Kochanowski, Fraszki. Pieśni" [w:] Przewodnik po lekturach, Dom Wydawniczy "Jota", Warszawa 1990.
  • Henryk Barycz, "Z zaścianka na parnas", Drogi kulturalnego rozwoju Jana Kochanowskiego i jego rodu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981.
  • Jan Błoński, Mikołaj Sęp Szarzyński a początki polskiego baroku, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967.
  • Maciej Krassowski, "Mikołaj Sęp Szarzyński, Rytmy albo wiersze polskie" [w:] Przewodnik po lekturach, Dom Wydawniczy "Jota", Warszawa 1990.
  • Maciej Krassowski, "Poeci polskiego baroku: Jan Andrzej Morsztyn, Daniel Naborowski, Wacław Potocki" [w:] Przewodnik po lekturach, Dom Wydawniczy "Jota", Warszawa 1991.
  • Alojzy Sajkowski, Barok, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1987.
  • Lektury Polonistyczne. Średniowiecze – Renesans – Barok, t. I i II, Uniwersitas, Kraków 1997.