Wiliam Szekspir, "Makbet"

[akt I, sc. 3]
MAKBET
Jeśli możecie, mówcie – kto jesteście?
PIERWSZA CZAROWNICA
Cześć ci, Makbecie! Cześć ci, tanie Glamis!
DRUGA CZAROWNICA
Cześć ci, Makbecie! Cześć ci, tanie Kawdor!
TRZECIA CZAROWNICA
Cześć ci, Makbecie! Przyszły królu, cześć ci!
[...]

BANKO
Wieszczba ta, jeśli wiarę w niej położysz,
Może zapalić w tobie niebezpieczną
Żądzę korony. Często, przyjacielu,
Narzędzia piekła prawdę nam podają,
Aby nas w zgubne potem sieci wplątać;
Łudzą nam duszę uczciwym pozorem,
Aby nas znęcić w przepaść następstw.
[...]

MAKBET
(...) To nadprzyrodzone
Proroctwo złym być nie może, nie może
Także być dobrym. Jestli złym, dlaczegóż
Zapowiedziało mi wiernie godziwy
Początek mego powodzenia? – jestli,
Przeciwnie, dobrym, dlaczegóż mi skrycie
Nasuwa myśli, od których strasznego
Obrazu włos mi się jeży i serce
Moje hartowne [wbrew] naturze bije?
Obecna zgroza nie tyle jest straszną,
Ile okropne twory wyobraźni;
Mordercze widma, bytujące dotąd
Tylko w fantazji mojej, tak dalece
Wstrząsają moje jestestwo, że wszystkie
Męskie me władze w sen się ulatniają
I to jest tylko we mnie, czego nie ma.

[akt. I, sc. 4]
DUNKAN
Nie sposób
Z oblicza dociec usposobień duszy.
Ja w tym człowieku pokładałem ufność
Najzupełniejszą, nieograniczoną.
[o zdrajcy, tanie Kawdoru]

[akt. I, sc. 5]
LADY MAKBET
Glamisu tanem jesteś i Kawdoru.
I będziesz, czym ci, że będziesz, wróżono;
Boję się tylko, czy twoja natura,
Zaprawna mlekiem dobroci, obierze
Najkrótszą drogę ku temu. Znam ciebie,
Rad byś być wielkim, nie wolnyś od dumy,
Ale uczciwie chciałbyś cel posiąść;
Wyniosłość chciałbyś zgodzić ze świętością;
(...)
Ochrypł kruk nawet,
Który fatalne przybycie Dunkana
Do mych bram, kracząc, obwieszcza. Przybądźcie,
Przybądźcie, o wy duchy, karmiciele
Zabójczych myśli, z płci mej mię wyzujcie
I napełnijcie mię od stóp do głowy
Nieubłaganym okrucieństwem! Zgęśćcie
Krew w mych żyłach: zatamujcie wszelki
W mym łonie przystęp wyrzutom sumienia (...) [...]
[Do Makbeta:]
Chcąc świat oszukać, stosuj się do świata,
Ubierz w uprzejmość oko, dłoń i usta,
Wyglądaj jako kwiat niewinny, ale
Niechaj pod kwiatem tym wąż się ukrywa.

[akt. I, sc. 7]
MAKBET
Jeśli to, co się ma stać, stać się musi,
Niechby przynajmniej stało się niezwłocznie.
Gdyby ten dalszy cios mógł przeciąć wszelkie
Dalsze następstwa, gdyby ten czyn mógł być
Sam w sobie wszystkim i końcem wszystkiego,
Tylko tu, na tej doczesnej mieliźnie,
O przyszłe życie bym nie stał. Lecz zwykle
W podobnych razach tu już kaźń nas czeka.
Krwawa nauka, którą dajem, spada
Na własną naszą głowę. Sprawiedliwość
Zwraca podaną przez nas czarę jadu
Do własnych naszych ust. Z podwójnych względów
Należy mu się u mnie bezpieczeństwo:
Jestem i krewnym jego i wasalem.
(...) jestem, co więcej,
I gospodarzem jego (...)
A potem, Dunkan tak skromnie piastował
Swą godność, tak był nieskalanie czystym
W pełnieniu swego wielkiego urzędu (...)
Jeden, wyłącznie jeden tylko bodziec
Podżega we mnie tę pokusę, to jest
Ambicja, która przeskakując siebie,
Spada po drugiej stronie.
[...]
MAKBET
Nie postępujmy na tej drodze:
Dopiero co mnie obdarzył godnością
I sam dopiero co sobie kupiłem
Złotą u ludzi, sławę, którą
Godziłoby się jak najdłużej w świeżym
Utrzymać blasku, nie zaś tak skwapliwie
Odrzucać.
LADY MAKBET
Byłaż pijaną nadzieja,
Co cię niedawno jeszcze kołysała?
Zasnełaż potem i budziż się teraz,
Żeby ospale, trwożnie patrzeć na to,
Na co tak raźnie wtedy poglądała?
Nie lepsze dajesz mi wyobrażenie
I o miłości twojej. (...)
MAKBET
Przestań, proszę.

[akt. II, sc. 1]
MAKBET
(...)
Jestli to sztylet, co przed sobą widzę,
Z zwróconą ku mej dłoni rękojeścią,
Pójdź, niech cię ujmę! Nie ma cię, a jednak
Ciągle cię widzę. Fatalne widziadło!
(...)
Widzę cię jednak tak smao wyraźnie,
Jako ten, który właśnie wydobywam.
Ty mi wskazujesz, jak przewodnik, drogę,
Którą iść miałem; takiegoż też mjiałem
Użyć narzędzia. [...] O, ty spokojna ziemio, niewzruszona w swoich,
Posadach, ziemio, nie słysz moich kroków,
Aby kamienie nie wypowiedziały,
Gdzie idę, i nie zdradziły alarmem
Tej grozy, co ma nastąpić.

[akt II, sc. 2]
MAKBET [po zabójstwie Dunkana]
Zdało mi się, że słyszałem
Głos wołający: Nie zaśniesz już więcej!
[...]
LADY MAKBET
Co ty wygadujesz!
MAKBET
Ciągle mi brzmiał w uszach
Ten głos: Nie zaśniesz, nie zaśniesz już więcej.
[...]
LADY MAKBET
Kaleka na duchu!
[...]
MAKBET
Skąd ten odgłos?
Cóż się ze mną stało, kiedy lada
Szmer, lada szelest przejmuje mnie dreszczem?
Co to za ręce? Ha! wzrok mi pożera
Ich widok. Mógłżeby cały ocean
Te krwawe ślady spłukać z mojej ręki?
[...]
LADY MAKBET
(...) Kilka kropel wody
Oczyści nas wnet z plamy tego czynu.
Jakże on wtedy będzie lekkim! Męstwo
Całkiem cię, widzę popuściło.

[akt II, sc. 3]
LENNOX
Noc ta nadzwyczajnie
Była burzliwą; gdzieśmy spali, wicher
Zerwał kominy i w powietrzu słychać
Było, jak mówią, żałosne jęczenia,
Dziwne rzężenia, jakby konających,
I głośnym głosem zwiastowane wieszczby
Straszliwych pożóg i różnych wypadków,
Znamionujących opłakane czasy.
Ptak nocny kwilił i ziemia podobno
Trzęsła się cała jak w febrze.
[...]
MAKBET
Gdybym był umarł godzinę
Przed tym wypadkiem, zmaknąłbym był piękny
Okres żywota. Nie ma od tej pory
Nic szanownego na tym świecie; wszystko
Jest tylko blichtrem; wielkość, świętość znikły,
Scedzone wino życia, same tyklo
Męty zostały w tym lochu marności.