Test rozumienia czytanego testu
Tadeusz Nyczek, Oto poeta wyjątkowy
1. Fenomen Różewicza: bodaj najbardziej kłopotliwy polski pisarz drugiej połowy wieku. Niewygodny, wciąż wymyka się drażni. Trudny, bo utrudniający. Nieustannie ze wszystkiego niezadowolony. Z Polski, Europy, świata, ludzi, Boga, literatury, życia i bodaj samego siebie. Rozgoryczony, często zrozpaczony. Utworów, z których nie przezierałby ciemny smutek albo gorzka drwina, jest jak na lekarstwo. Nawet Uśmiechy, tom satyr wierszem i prozą, teraz po czterdziestu kilku latach wznowiony, tylko w tytule jest sympatyczny. W istocie to zgryźliwe obrazki z powojennej Polski, podszyte mizantropią samotnika uprawiającego swój ogródek z dala od załganego moralnie i politycznie środowiska pisarskiego.
2. Całe życie ma Różewicz poczucie osamotnienia, i chyba rzeczywiście się nie myli. Ale jest to samotność paradoksalna, tak jak na paradoks wygląda niemal wszystko, co związane jest z jego osobą i twórczością. Nieustanne poczucie niedowartościowania wydaje się na przykład czymś na tle dość powszechnej, w Polsce i świecie, adoracji otaczającej to pisarstwo od pół wieku. Książki jego wciąż są obecne, wznawiane, wybrane, zebrane. Sztuki teatralne grywa się na całym świecie, a wiele polskich inscenizacji wpisało się do historii teatru. Dostawał nagrody państwowe, ministerialne, branżowe, rodzime i międzynarodowe. Setki stron krytycznych poświęcono temu obszarowi i wielowymiarowemu dziełu. Ale wygląda, jakby to wciąż było nie to, nie tyle ile się należy.
3. Miejscu samotnego, opuszczonego pisarza pośród zła świata poświęca Różewicz sporo uwagi w różnych tekstach. Nie przypadkiem za duchowego patrona obiera sobie w drugiej połowie życia Franza Kafkę. Na kanwie jego życiorysu pisze dwa znamienne dramaty, Odejście głodomora i Pułapkę. Ten samotny, dążący do absolutnej prawdy, ośmieszany i poniewierany bohater to czytelna figura samego Różewicza.
4. Ów pesymizm, z wiekiem tylko się pogłębiający, stał się firmowym znakiem pisarza. Znamienne, że najsłynniejszy bodaj, najczęściej cytowany wers Różewiczowski, jego poetycka esencja wcześniejszej, tuż powojennej twórczości –ocalałem prowadzony na rzeź – nie deklaruje szczęścia z tytułu ocalenia, ale rozpacz, że tylu zginęło, a ja muszę z tym żyć.
5. Jak możliwa jest poezja po zagładzie? – pytał Różewicz, i sam sobie odpowiada, że jest możliwa, ale tylko taka, która bez żadnych stylistycznych ozdobników, efektownych metafor, wypowie tragedię żywych i umarłych. Sam stworzył właśnie taki język i posługiwał się nim wiele lat, ze wspaniałą skutecznością. Czytająca publiczność z miejsca pokochała ten styl, czysty i przejrzysty, krytycy docenili i uhonorowali, i wszystko szło świetnie, dopokąd się nie okazało, że wokół namnożyło się różewiczątek z drugiej i trzeciej ręki. Poniektórzy krytycy uderzyli na alarm, że dezawuuje się bogactwo rodzimej mowy wiązanej, ale przecież nie Różewicz był winien, jeśli w ogóle mówić o winie. Fakt, nikt tak mocno nie wpłynął na język poetycki powojnia jak on właśnie.
6. Może dlatego, że ma niezwykły dar inicjacyjny, eksploracyjny. W każdej dziedzinie twórczej, od poezji po dramat, prozę i eseistykę, z nadzwyczajną swobodą otwiera nowe drzwi, wytycza nowe drogi form i stylów, które zdają się zapraszać do kontynuowania, doskonalenia; i chociaż wielu poszło jego śladami, przecież pierwowzory nadal zdają się jakościowo niedosiężne. Różewicz pierwszy z poezji antymetaforycznej uczynił system i zasadę, budując obrazy metodą szybkiego montażu filmowego. Debiut dramaturgiczny Kartoteka (1959), był od razu niezwykły, nowatorski, tak dotąd nikt nie konstruował sztuk. W 1967 napisał Przyrost naturalny, sztukę, której nie ma, jest bowiem dramatycznym opisem niemożności jej powstania. Między 1964 a 68 wydał trzykrotnie ten sam, a przecież za każdym razem inny, tom wierszy – od Twarzy po Twarz trzecią. W 1996 i 98 powtórzył ten zabieg, publikując Zawsze fragment. Recycling. Rewelacyjne i rewolucyjne było Przygotowanie do wieczoru autorskiego (1971), zbiór wierszy, felietonów, szkiców, prób dramatycznych, wyprzedzających o dwie dekady postmodernistyczne kompozycje wielogatunkowe. W całej powojennej poezji polskiej, wliczając arcydzielne dokonania Miłosza (Traktat moralny, Traktat poetycki), Bieńkowskiego (Trzy poematy) czy Ważyka (Labirynt), nikt nie napisał tylu wspaniałych poematów, od Równiny poczynając, na Recyclingu kończąc, po drodze z Archeonem w południe, Et in arcadia ego, Spadaniem, Tarczą z pajęczyny.
7. Wielka wygrana Różewicza w tym, że ten nowator i awangardzista, prywatny przyjaciel i duchowy wspólnik wielu artystów tworzących po wojnie awangardową właśnie Grupę Krakowską (m.in. Maria Jarema, Jonasz Stern, Jerzy Nowosielski, Tadeusz Kantor), nigdy nie stanął po stronie formy przeciwko treści, albo inaczej, nie uczynił, jak wielu awangardzistów, jedyną treścią swoich dzieł – nowej formy. Jak Stern, Kantor czy Nowosielski, zwłaszcza ci dwaj pierwsi, opowiedział dramat wojny, śmierci i spustoszonej pamięci XX wieku stylem, którego adekwatność, nawet po chwili zaskoczenia, okazywała się tak oczywista, że z miejsca nowy styl stał się klasyką gatunku. A przecież, paradoksalnie, najbliższy Różewiczowi, także osobiście, zawsze był Nowosielski, adresat pięknych wierszy i poematów. Może dlatego, że był i jest całkowitym przeciwieństwem autora Niepokoju, najczystszy metafizyk, malarz jasny i świetlisty. Przeciwieństwa, jak wiadomo, lgną do siebie, bo nie konkurują, ale się dopełniają.
8. Dzieło Różewicza, gigantyczne, wielopoziomowe, jest jak wielka, samotna góra, która od lat przyrasta wciąż nowymi drogami, zabudowaniami. Pewne jej połaci wykruszają się i wypalają, inne trwają jak lasy szpilkowe, wiecznie zielone. Po półwieczu widać, że Różewicz, wbrew podejrzeniom literackich maksymalistów, skonstruował język, który przy całej swej minimalistycznej suchości potrafił opisać bardzo wiele z bogactwa świata. A przecież właściwie niewiele się zmienił. Tym językiem Różewicz opowiedział nie tylko los swojego pokolenia o zagipsowanych ustach, ale i swoją historię PRL. To on najpełniej rozliczył ślady wojny, dał nazwę naszej małej stabilizacji lat gomółkowskich, i chyba nikt lepiej od niego nie zaświadczył o konsumpcyjnej miałkości epoki gierkowskiej. Nieporównany jest również zapisany w wielu wierszach i poematach portret socjalistycznego Polaka zwiedzającego ówczesny Zachód, postawionego wobec pomników dawnej i nowej cywilizacji. Porównanie z nim wytrzymuje bodaj tylko sławna Moniza Clavier Mrożka. Tym swoim pozornie suchym, obojętnym językiem umiał Różewicz opisać zarówno śmierć brata i matki, jak żywioł erotyki; poemat Regio czy dramat Białe małżeństwo pozostają do dziś wyjątkowo odważnymi literacko wyprawami w stronę fizjologii i psychologii seksualizmu.
9. Prawda, ulegał też Różewicz, o dziwo, różnym stereotypom i zbiorowym mitologiom – on, zawsze tak podkreślający swoją osobowość i niepodległość. We wczesnych latach 50. zdarzało mu się piętnować miazmaty zgniłego kapitalizmu. Ulegał propagandzie gniewu na tych, którzy konstruują różne globalne bomby mające wykończyć naszą ziemską egzystencję. W latach 60. przyłączył się do światowego chóru biadającego nad przeludnieniem i ogólnym zaśmiecaniem gadżetami kultury masowej. Inna sprawa, że te poetyckie gniewy zaowocowały czasem arcydziełami (poemat Non-stop-shows, sztuka Stara kobieta wysiaduje), co samo w sobie starcza za argumenty. Poeta mógłby we własnej obronie powiedzieć, że po prostu wsłuchiwał się w głosy świata, wcale nie stał z boku.
10. Zastanawiające natomiast, jak samoobronnie, niemal instynktownie reagował na zbiorowe uniesienia odnowicielskie, powiedzmy polski Październik '56 czy Sierpień '80. Zamykał się, unikał brania udziału, nie ufał. Do stanu wojennego, podziemnej opozycji i niemal całych lat 80. odnosił się jednakowo abominacyjnie; zresztą mało co pisał i publikował, jakby załamany rozwojem spraw w kraju. Jego wrodzony pesymizm znalazł mocne argumenty, ale chyba nie o takie satysfakcje szło. Powrócił do pisania w ostatniej dekadzie, co roku jak kiedyś dając nową książkę. Nie polubił na starość świata i nadal daje temu wyraz w ciemnych, coraz bardziej zrezygnowanych bądź gorzko ironicznych wierszach. Na ich tle jak niespodziewany gest pojednania – z człowieczeństwem, dobrem, miłością i śmiercią – pojawił się niezwykły, wielogłosowy i wielogatunkowy tom Matka odchodzi.
11. Napisał na nowo Kartotekę, swój arcydramat, intelektualny i estetyczny znak firmowy, ale chyba nieprzypadkowo została ona Kartoteką rozrzuconą. Czterokrotnie przedstawiano jego książki do nagrody NIKE. Nikomu dotąd nie zdarzył się taki przypadek, w najlepszym i najgorszym znaczeniu. Doprawdy, może Różewicz mówić, że jest wyjątkowy.
Pytania do tekstu
- 1. W akapicie 1 pojawia się określenie Różewicza kłopotliwy. Podaj przyczyny takiego określenia twórcy.
- 2. Z akapitu 1 wypisz sformułowanie potoczne i oficjalne.
- potoczne- ...
- oficjalne- ...
- Na podstawie akapitów 2-4 podaj cztery przyczyny osamotnienia Różewicza. a)... b) ... c) ... d) ...
- Co spowodowało, że Różewicz stworzył swój język poetycki? Odpowiedzi szukaj w akapicie 5.
- Podaj trzy cechy charakteryzujące język Różewicza. a)... b) ... c) ...
- Wskaż akapity, które charakteryzują język Różewicza.
- Czemu służy wymienienie gatunków, które uprawia Różewicz? (akapit 6)
- Co w podejściu do sztuki różniło Różewicza od Grupy Krakowskiej, z którą sympatyzował? Odpowiedzi szukaj w akapicie 7.
- Wymień pięć tematów, które porusza Różewicz w swojej twórczości. a)... b) ... c) ... d) ... e) ...
- Na podstawie akapitu 9 wyjaśnij w czym, zdaniem autora, przejawia się brak niezależności Różewicza?
- Dlaczego tom Matka odchodzi zajmuje szczególne miejsce w twórczości Różewicza? (akapit 10)
- Podaj pięć powodów wyjątkowości Różewicza. a)... b) ... c) ... d) ... e) ...
- Dwa pierwsze zdania akapitu 8 są metaforycznym porównaniem. Wyjaśnij jego znaczenie.
- Wyjaśnij sens wyrazów wynikający z kontekstu.
- dezawuuje (akapit 5) – ...
- inicjacja (akapit 6) – ...
- abominacja (akapit 10)- ...
Klucz [»»»]