XX-lecie – wybór
» Kazimierz Wierzyński, *** (Jestem, jak szampan lekki, doskonały)
» Kazimierz Wierzyński, *** (Hej! Świat się kręci! Kroki coś podrywa!)
» Antoni Słonimski, Czarna wiosna (Już wam nie będę płacił śpiewem)
» T. Czyżewski, Twarz widziana (Naprzeciw – szyba srebrno-sina)
» T. Czyżewski, Elektryczne wizje (Chryste ja chcę zobaczyć)
» Jan Lechoń, Herostrates (Czyli to będzie w Sofii, czy też w Waszyngtonie)
» But w butonierce (Zmarnowałem podeszwy w całodziennych spieszeniach)
» Rzygające posągi (Na klawiszach usiadły pokrzywione bemole)
» Kazimierz Wierzyński, Manifest szalony (Precz z poezjami! Z duszą tromtadrata!)
» Bruno Schulz, Sklepy cynamonowe (wyb.) (W kącie między tylnymi ścianami (...))
Jan Lechoń (1899-1956) – Herostrates
Czyli to będzie w Sofii, czy też w Waszyngtonie,
Od egipskich piramid do śniegów Tobolska
Na tysiączne się wiorsty rozsiadła nam Polska,
Papuga wszystkich ludów – w cierniowej koronie.
Kaleka, jak beznodzy żołnierze szpitalni,
Co będą ze łzą wieczną chodzili po świecie,
Taka wyszła nam Polska z urzędu w powiecie
I taka się powlokła do robót – w kopalni.
Dziewczyna, na matczyne niepomna przestrogi,
Nieprawny dóbr sukcesor, oranych przez dzieci,
Robaczek świętojański, co w nocy zaświeci,
Wspomnieniem dawnych bogactw żyjący ubogi.
A dzisiaj mi się w zimnym powiewie jesieni,
W szeleście rdzawych liści, lecących z kasztanów,
Wydała kościotrupem spod wszystkich kurhanów,
Co czeka trwożny chwili, gdy ciało odmieni.
O! zwalcież mi Łazienki królewskie w Warszawie.
Bezduszne, zimnym rylcem drapane marmury,
Pokruszcie na kawałki gipsowe figury
A Ceres kłosonośną utopcie mi w stawie.
Czy widzisz te kolumny na wyspie w teatrze,
Co widok mi zamknęły daleki na ścieżaj?
Ja tobie rozkazuję! W te słupy uderzaj
I bij w nie, aż rozkruszysz, aż ślad się ich zatrze.
Jeżeli gdzieś na Starym pokaże się Mieście
I utkwi w was Kiliński swe oczy zielone,
Zabijcie go! – A trupa zawleczcie na stronę
I tylko wieść mi o tym radosną przynieście.
Ja nie chce nic innego, niech jeno mi płacze
Jesiennych wiatrów gędźba w półnagich badylach;
A latem niech się słońce przegląda w motylach,
A wiosną – niech wiosnę, nie Polskę zobaczę.
Bo w nocy spać nie mogę i we dnie się trudzę
Myślami, co mi serce wrastają zwątpieniem,
I chciałbym raz zobaczyć, gdy przeszłość wyżeniem,
Czy wszystko w pył rozkruszę czy... Polskę obudzę.
Karmazynowy poemat, 1920