Średniowiecze – wybór
» Legenda o św. Aleksym (Ach krolu wieliki nasz)
» Tomasz z Celano, Dies irae (Dzień ów gniewu się nachyla)
» Bogurodzica (Bogu rodzica, Dziewica, Bogiem sławiena Maryja)
» Lament świętokrzyski (Posłuchajcie, bracia miła)
» Skarga umierającego (Ach! Moj smętku, ma żałości!)
» Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią (Nade wszystko stworzenie więcszy)
» Kronika wielkopolska, O zdradzeniu miasta Wiślicy (było w Królestwie Lechitów)
» Gall Anonim, Kronika polska (XII w.) (fr.) (O żałosnej śmierci sławnego Bolesława)
» Błogosławieństwo (Niechaj Bóg będzie zawsze przed tobą)
O zdradzeniu miasta Wiślicy1 (z "Kroniki wielkopolskiej")
[...] było w Królestwie Lechitów bardzo sławne miasto, otoczone wysokimi murami, zwane Wiślicą. Niegdyś, w czasach pogaństwa, panem jego był piękny Wisław, który też ze swej strony wywodził pochodzenie z rodu króla Pompiliusza. Pewien komes2, pochodzący – jak podają – również z tego samego rodu, potężny siłą, imieniem Walter Mocny, który po polsku nazywał się Walter Udały i miał gród Tyniec w pobliżu Krakowa, gdzie teraz jest opactwo św. Benedykta, założone przez Kazimierza Mnicha, króla Polaków, czyli Lechitów – pojmał go w jakimś rokoszu zbrojnym, a potem wtrącił do więzienia i w głębi wieży tynieckiej polecił trzymać go pod szczególną strażą. Ów Walter miał za żonę pewną szlachetną [panią] imieniem Helgunda, narzeczoną syna pewnego księcia Alemanów3, a córkę króla Franków, którą, jak powiadają, potajemnie uprowadził do Polski z wielkimi dla swojej osoby niebezpieczeństwami. Gdy bowiem syn pewnego księcia Alemanów dla nabrania dobrych obyczajów wychowywał się na dworze króla Franków, ojca wspomnianej Helgundy, Walter, który był bystry i przemyślny, rozważywszy, iż córka królewska Helgunda zwróciła uczucia miłości ku synowi księcia Alemanii, pewnej nocy wspiął się na mury grodu i za zapłatą umówił się ze strażnikiem, że za nic nie ośmieli się wydać go; a tak słodko i głośno śpiewał, że na miły dźwięk jego głosu zbudzona ze snu królewna, wyskoczywszy z łoża i wraz z innymi dziewczętami zapomniawszy o sennym wypoczynku, zasłuchana w przemiły śpiew, czekała, dopóki śpiewak zawodził dźwięcznym głosem. Gdy zaś nastał ranek, Helgunda kazała wezwać strażnika, pilnie dopytując się, kto to był. Ten zapewniając, że wcale go nie zna, nie ważył się wydać Waltera. Lecz gdy młodzieńczy Walter podczas dwóch następnych nocy w podobny sposób z ukrycia robił to samo, Helgunda, nie mogąc dłużej tego znosić, groźbami i postrachem próbuje zmusić strażnika do wydania śpiewaka. A ponieważ me chciał tego uczynić, każe wydać na niego wyrok śmierci. Gdy więc strażnik wyznał, że to Walter śpiewał, ona, pałając gorącą miłością do niego, przychyliła się zupełnie do jego pragnień, zupełnie wzgardziwszy królewiczem alemańskim. Królewicz przeto alemański, widząc, że Helgunda niecnie go odrzuciła, na jego zaś miejsce do gry miłosnej wybrała Waltera, zapalony niezmiernym gniewem na Waltera wraca do ojca, zajmuje wszystkie miejsca przepraw na rzece Ren i nakazuje pilnie [ich] strzec, aby nikt nie przepłynął z dziewczyną, jeśli nie zapłaci złotej grzywny za przewóz.
Gdy więc upłynął pewien czas, Walter i Helgunda chwytają się dogodnej sposobności do ucieczki, a uchwyciwszy okazję uciekają z nadejściem upragnionego dnia. Lecz skoro zgodnie z zamiarem przybyli na brzeg rzeki Renu, przewoźnicy żądają złotej grzywny za przeprawę, ale, otrzymawszy ją, sprzeciwiają się przeprawie aż do chwili, gdy nadejdzie królewicz alemański. [Walter] zaś widząc, że zwłoka grozi niebezpieczeństwem, natychmiast dosiada okazałego konia, Helgundzie każe siąść za sobą i rzucając się w rzekę przeprawia się szybciej niż strzała. A gdy nieco oddalił się od Renu, usłyszał z tyłu głos Alemana, który go ścigał, wołającego znajomym głosem: "O ty zdrajco! Tak ukradkiem uciekłeś z córką króla i przeprawiłeś się przez Ren, nie zapłaciwszy myta! Zatrzymaj się i stań, abym mógł stoczyć pojedynek; a kto zwycięży, ten jako zwycięzca zatrzyma konia i broń oraz Helgundę". Walter, nieustraszenie odpowiadając na jego wołanie, rzekł: "Fałszem jest, co mówisz, albowiem dałem przewoźnikom grzywnę złotą, a królewny nie porwałem przemocą, lecz uczyniłem swoją towarzyszką, gdyż dobrowolnie chciała pójść za mną". I po tych słowach śmiało godzą w siebie nawzajem włóczniami. Gdy te złamały się, walczą zadając sobie ciosy mieczami, po męsku sił próbując. Alemańczyk, mając przed sobą widok stojącej naprzeciw Helgundy, ochoczo podniecony jej spojrzeniami zmusił Waltera do cofania się, dopóki ten cofając się nie ujrzał Helgundy. A ujrzawszy ją, przystanął, zarówno niesłychanym przejęty wstydem, jak i zapalony bezgraniczną do niej miłością. Odzyskawszy siły, odważnie uderzył na Alemańczyka i natychmiast go zabił. Zabrawszy jego konia i broń, rusza w drogę i wraca do ojczyzny, podwójnie uświetniony radosnym i zaszczytnym triumfem. Przybywszy do grodu tynieckiego po szczęśliwym przebyciu przygód podróży, przez czas jakiś oddał się wypoczynkowi, aby się wyleczyć. Tam zaś ze skarg swoich bliskich dowiedział się, że Wisław Piękny, książę Wiślicy, podczas jego nieobecności wyrządził im pewne krzywdy. Pomny ich z przykrością powstaje przeciw Wisławowi, aby [je] pomścić, i wreszcie z nim walczy, zwycięża, a potem, jak wspomniano, związanego oddaje pod straż więzienną w lochu wieży zamku tynieckiego.
Po upływie pewnego czasu przemierza [Walter] odległe kraje na wyprawach wojennych, które zwykło się odbywać zwyczajem rycerskim. A gdy już minęły dwa lata jego nieobecności, Helgunda, wielce zaniepokojona nieobecnością małżonka, poczuła się zmuszona do zwierzenia się pewnej dziewczynie, swojej powiernicy, oświadczając z twarzą spuszczoną, że "nie są ani wdowami, ani mężatkami", a miała na myśli te, które złączone są małżeństwem z mężami przedsiębiorczymi i szukającymi sposobności do wojennych utarczek. Powiernica zaś, pragnąc ulżyć smutnej niedoli swej pani, którą znosiła tak długi czas, natychmiast odrzuciwszy wstyd idący w ślad za zdradą, oznajmia, że Wisław, książę Wiślicy, o bardzo wytwornej postaci i powabnym ciele, piękny z wejrzenia, uwięziony jest we wieży; i namawia ją nędznica, aby w ciszy nocnej kazała wydobyć go z wieży i upoiwszy się upragnionymi uściskami znowu ostrożnie odesłała go do wieżowej jamy. Ta zaś przyklaskuje namowom powiernicy i choć zaniepokojona niebezpiecznymi następstwami, [jednak] nie obawiając się dać w zastaw życie i dobre imię, poleca wydobyć Wisława z głębi więzienia: na widok jego urody cieszy się, przejęta wielkim podziwem. I nie [kazała] ponownie odesłać go do jamy wieżowej, lecz raczej wspólnie z tym, z którym złączyła się już związkiem przyjaźni i zespoliła się nierozerwalnym węzłem miłości, wybrała ucieczkę do miasta Wiślicy, zupełnie porzuciwszy łoże własnego męża. W ten sposób Wisław wraca do swej posiadłości mniemając, że osiągnął podwójny triumf, który jednak w niebezpiecznym zdarzeniu miał przynieść obojgu śmiertelny kres.
Po upływie krótkiego czasu wracającego do swego zamku Waltera zapytują grodzianie, dlaczego Helgunda w chwili jego radosnego powrotu nie wyszła naprzeciw niego przynajmniej przed podwoje zamkowe. Od nich dowiedział się, jak Wisław, ufny w pomoc strażników, wydostawszy się z głębi wieży, uprowadził ze sobą Helgundę. Sam, uniesiony szalonym gniewem, natychmiast spieszy do Wiślicy i, me obawiając się narazić siebie i swego losu na niespodziane przygody, znienacka wkracza do miasta Wiślicy, wtedy gdy Wisław poza miastem zajęty był polowaniem.
Helgunda, ujrzawszy go w mieście, szybko wybiega naprzeciw niego i upadłszy twarzą na ziemię żałośnie skarży się na Wisława, że gwałtem ją porwał. Namawia Waltera, aby wszedł do ustronnej części jego mieszkania, przyrzekając, że na jego życzenie zaraz przyprowadzi Wisława, by go pojmał. Ten wierzy oszustce i, omotany zwodniczymi namowami, wchodzi do warownej komnaty, gdzie ujęty za sprawą oszustki dostaje się w ręce Wisława. Cieszy się więc Wisław i Helgunda, radośnie oklaskując pomyślny wynik, który trzeci raz przyniósł [im] szczęście; nad końcem uciechy wcale nie zastanawiają się, choć takich często smutna śmierć zwykła ogarniać. Nie chciał więc trzymać go pod strażą więzienną, lecz postanowił go czymś więcej zgnębić niż brudami więzienia. Kazał go bowiem związanego przymocować żelaznymi klamrami do ściany sali jadalnej, z rękami wyciągniętymi, z szyją i stopami zupełnie wyprostowanymi. W tej sali jadalnej kazał sporządzić sobie łoże, na którym letnią porą spoczywali w południe z Helgunda, oddając się uciechom miłosnym.
Miał zaś Wisław rodzoną siostrę, której z powodu brzydkiego wyglądu nikt nie pragnął mieć za żonę. Jej czujności Wisław więcej ufał niż innym stróżom Waltera. Ona, bardzo współczując z cierpieniami Waltera, zupełnie porzuciwszy dziewczęcą nieśmiałość, zapytuje Waltera, czy chciałby ją mieć za żonę, jeśliby przyszła mu na pomoc w nieszczęściu, uwalniając go z więzów. On uroczyście przyrzeka i przysięgą potwierdza, że póki żyć będzie, odnosić się będzie do niej z miłością małżeńską i swoim mieczem nigdy nie będzie walczył przeciw bratu jej Wisławowi, zgodnie z jej życzeniem. I wzywa ją, aby z sypialni brata zabrała jego miecz i przyniosła go, aby nim rozciąć więzy. Ona, przyniósłszy miecz, wnet zgodnie z rozkazem Waltera odcięła nim na samym krańcu kołek przy każdej klamrze żelaznej, a miecz umieściła między plecami Waltera i ścianą, aby korzystając z dogodnej chwili, tym bezpieczniej mógł oddalić się. On zaś wyczekuje do południa następnego dnia.
A gdy Wisław z Helgundą na łożu w sali jadalnej wśród igraszek upajali się uściskami. Walter wbrew zwyczajowi przemawia do nich w te słowa: "Jak wydawałoby się [to] wam, jeślibyście przed waszym łóżkiem ujrzeli mnie. uwolnionego z więzów, trzymającego w rękach mój miecz dźwięczny i grożącego dokonaniem zemsty za przestępstwa?" Na jego słowa serce Helgundy zamarło i drżąc rzekła do Wisława: "Biada, panie! Miecza twego w sypialni nie znalazłam, lecz pochłonięta twoimi czułościami zapomniałam ci to wyjawić". Na to Wisław: "Choćby miał do pomocy dziesięć mieczów, bez zręczności kowali nie zdołałby rozerwać żelaznych okowów''. Gdy tak ze sobą rozmawiali, spostrzegają, ze Walter, wolny od więzów, podskakując i wywijając mieczem staje przed łóżkiem; i wnet obrzuciwszy ich przekleństwami wysoko podnosi rękę z mieczem, i własny Wisława miecz spuszcza na oboje; ten spadając przebił oboje przez środek. I tak każde z nich nikczemne życie zakończyło w jeszcze nędzniejszy sposób. A grobowiec tej Helgundy wykuty w skale, do dziś pokazują w grodzie wiślickim wszystkim. którzy go chcą zobaczyć4.
- Fakt opisał krótko Wincenty, nie przytoczył jednak wieści o Walterze i o Helgundzie.
- komes – dostojnik zarządzający okręgiem administracyjnym.
- Alemanowie – Niemcy.
- Legenda o Walterze i o Helgundzie była opowiadana – jak świadczą najnowsze badania – na dworze Henryka Sandomierskiego (zm. 1166).
Źródło: Kronika wielkopolska, tłum. K. Abgarowicz, oprac. B. Kürbisówna, Warszawa 1965.