Zygmunt Krasiński (1812-1859), Wybór utworów

 » Psalm wiary (Dusza i ciało to tylko dwa skrzydła)
 » Psalm nadziei (Dość już długo – dość już długo)
 » Psalm miłości (Przeciw piekłu podnieść kord!)
 » Psalm żalu (Więc strach, mówisz, mówił ze mnie)
 » Psalm dobrej woli (Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie)

Psalmy przyszłości – Psalm wiary

29. A odpowiadając, Jezus rzekł im: Błądzicie, nie będąc świadomi pisma ani mocy Bożej.
30. Albowiem przy zmartwychwstaniu ani się żenić, ani za mąż chodzić będą, ale będą Jako aniołowie Boży w niebie.
31. A o powstaniu umarlych nie czytaliście, co wam powiedziano od Boga, mówiącego:
32. Jam jest Bóg Abrahamów i Bóg Izaaków, i Bóg Jakubów?Bóg nie jest-ci Bogiem umarłych, ale żywych.

Św. Mateusz, rozdz. XXII

47. Pierwszy człowiek z ziemi ziemski, wtóry człowiek sam Pan z nieba.
48. Jaki jest ten ziemski, tacy też i ziemscy, a jaki jest niebieski, tacy też będą niebiescy.

Św. Paweł, List 1 do Koryntian, rozdz. XV


Dusza i ciało to tylko dwa skrzydła,
Którymi Czasu i Przestrzeni sidła
Duch mój lozcma w postępowym locie!
Gdy się zużyją przez chwil i prób krocie,
Odpadać muszą – lecz on nie umiera –
Choć to się śmiercią nazywa u ludzi!
On zwiędłe zrzuca, a świeże przybiera
I w nie otulon, znów na jaw się budzi!
A to się zowie: narodzin godzina!
I Duch mój, wziąwszy skrzydła niezmęczone,
Nimi znów leci – lecz już w wyższą stronę!
Tak coraz wyżej ku Panu się wspina,
Ciała i dusze własne poza sobą
Sypie, jak liście zżółkłe i strząśnięte,
Wciąga do siebie siły, im odjęte –
On sam wciąż żyje ich zgonów żałobą!

Za nim – przeszłości zmierzchające tonie!
Przed nim – rozwarte wszechbezmiarów błonie!
Przed nim świat wszystek – Czas, przestrzeń bez końca,
Piętra z dróg mlecznych i dni z lat tysiąca;
A dalej, wyżej, nad niemi – za niemi –
Ten, co jest wszystkim i wszystko obleka,
Duch twórczy gwiazdy, anioła, człowieka,
Cel a początek i nieba, i ziemi;
Ten, który zawsze i wyżej, i daléj,
Niedoścignięty, nad wszystko się pali:
Spokój – a jednak razem siła tchnąca –
Blask najwyższego duchów, Ducha-Słońca!

K'niemu wciąż dążę – zrazu tam iść muszę
Przez piekła trudu – przez czysce zasługi –
Aż zacznę wdziewać i ciała, i dusze
Bardziej promienne – i wstąpię w świat drugi!
W świat, co od wieków zwań okręgiem nieba –
I w nim letargów mi już nie potrzeba
Ani przebudzeń z grobu, by iść wyżej!
Tam żywot wieczny – żywot nieustanny –
Grób ł kolebka konieczne są niżej,
Na tych planetach, gdzie świt Ducha ranny,
Gdzie człowiek Boga niemowlęciem jeszcze
I kwili tylko przeczucia swe wieszcze –
Lecz dla aniołów śmierci nigdzie nie ma!
Przeszłość i przyszłość ostrymi oczyma
Widzą i znają – dla nich przemienienie
To jedna chwila – to dalsze natchnienie!
Jak my na ziemi w godzinie zachwytu
Nikłą pieśń z serca czerpiem – tak tam oni
Kształt rzeczywisty czerpią z fal wszechbytu,
Szaty przemienne czerpią z życia toni
I coraz dalej ku Panu – ku górze
Lecą w królewskiej ciał i dusz purpurze!

Wkoło niebieskich coraz więcej darów,
Grzmiących dźwięczności i światła pożarów;
Mnożą się mleczne pierścienie i pręgi,
Coraz to szersze lazurowe kraje
- Przestrzeń pełniejszą potęg się wydaje –
- Czas coraz bardziej się przeterażniejsza .-
A jednak przyszłość, co od końca dzieli,
W nieskończoności swej nigdy nie mniejsza. –
Bo Pan wszystkiego jest wszystkim na wieki;
Choć coraz bliższy. On równie daleki!
Jego to. Jego żądają anieli!
Żądza bez miary, co chwila rosnąca,
Miłość bez granic – to życie bez końca!

On ogniw wszechstworzenia wiązannym łańcuchem,
On Bytem, Myślą, Życiem – Ojcem, Synem, Duchem!
On jak Myśl w świecie mieszka i jak Byt wieczysty,
Lecz za świata krańcami On jest osobisty –
On Duchem świętym, jednym, który wie sam siebie,
Rozlał się po wszej ziemi, a został na niebie!
A my wszyscy i wszędzie Jegośmy obrazem,
I wstępując stopniami w coraz wyższe włości,
Żyć musim nieśmiertelnie, z Nim żyć musim razem,
Zrodzeni z Jego łona, żyć w Jego wieczności!
I jako On nas stworzył, tak my tworzyć dalej
I z wewnętrza nas samych wyprowadzać światy, –
By prząść Mu, jak nam uprządł, widomości szaty,
O ile możem, biedni, w anielskiej pokorze,
To, coś Ty nam dał z łaski – oddawać Ci, Boże,
A nigdy nie móc, nigdy nic Ci oddać, Panie,
I tak żyć w Tobie wiecznie przez wieczne kochanie!

*

Lecz szkołą Duchów są Ludzkości dzieje –
Drogą do niebios planety koleje!
Na nim to, na nim pójdą zasłużeni
- A wszyscy razem – do innych przestrzeni,
Gdy Syn Twój, sędzia, zmartwychwstałych książę,
Losy tej ziemi w dzień sądu rozwiąże
I z nich anielstwo ludziom wypromieni!
A do dnia tego wiodące tu wschody
To w łasce Twojej poczęte narody! –
Garść im powołań sypnąłeś z wysoka –
W każdym z nich żyje myśl jakaś głęboka,
Co z piersi Twoich zesłanym jest tchnieniem
I narodowi odtąd – przeznaczeniem!
A są wybrane jedne przed innemi,
By Twą piękność walczyły na ziemi
I krzyż lat wielu wlokąc krwawym śladem,
Były śród świata – anielskim przykładem,
Aż nie wywalczą straszną walką w grobie
Wyższego w ludziach pojęcia o Tobie,
Więcej miłości i więcej braterstwa
W zamian za tkwiący w piersiach nóż morderstwa!

Takim jest naród Twój polski, o Boże!
Kto cząstką jego – niech wie się Twej woli
Cząstką na ziemi – i choć go świat boli
Tak, że aż zwątpić o nadziei może,
Niech w tym cierpieniu wytrwa niesłychanem,
Boć on, zaprawdę, w Twego ducha chrzczony,
Boć on, zaprawdę, Twym ziemskim kapłanem,
Jeśli się cierniów nie wstydzi korony,
Jeśli pojmuje, że kochasz bezmiernie
Synów tych, których koronujesz w ciernie,
Bo cierń, w krwi maczan – to kwiat wiecznotrwały –
I nim odmładzasz świat Ludzkości cały! –

*

Chrystus wciąż w tobie mieszka, o Ludzkości!
W twych piersiach żyje, w twoich losach gości,
Krwią twą – krew Jego i ciałem twym – ciało!
Stanie się tobą, co Jemu się stało!
On wcielił w siebie wszystkie twe koleje,
On ci objawił wszystkie twe nadzieje.
Skądeś zrodzona? – Z przeczystej dziewicy,
Bo z myśli Bożej w Boże podobieństwo! –
Ku czemu idziesz? – Ku Ojca stolicy. –
Przez co przejść musisz? – Przez trud i męczeństwo!
A kiedy Chrystus nad Taboru szczytem
Już się otacza wieczności przedświtem,
Czy ty nie widzisz, co ten znak ci wróży?
Nim los twój ziemski w pełni się dokona,
I ty. Ludzkości, będziesz przemieniona!
Zostawisz w dole u stóp ciemnych wzgórzy
Wszystko, co zwodzi, i wszystko, co boli;
Zostawisz w dole szataństwo niewoli,
Zostawisz w dole kłamstwa opętanie,
Zostawisz w dole tajemnic zawiłość,
A weźmiesz z sobą duchowe poznanie
I serca wieczną, nieskończoną miłość!
I z tymi dwoma świętymi potęgi,
Jak Chrystus, w światła wzbijesz się okręgi!
Z czoła się twego grzech wszelki twój zetrze;
Jak pióra, lekkie będą twe ramiona!
Ręce pokładniesz na białe powietrze
I w nim się ważyć będziesz – spowietrzniona! –