Franciszek z Asyżu św. (XIII w.), Wybór utworów
» Pieśń słoneczna (albo pochwała stworzenia) (Najwyższy, wszechpotężny dobry Panie)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. VIII (Jak święty Franciszek wędrując z bratem Leonem)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XVI (Jak święty Franciszek otrzymał radę od świętej Klary)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XIX (Jak w winnicy księdza, w którego domu modlił się)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXI (O przeświętym cudzie)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXV (Jak święty Franciszek uzdrowił cudownie trędowatego)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXXVI (Jak święty Franciszek tłumaczył bratu Leonowi)
Kwiatki św. Franciszka
Rozdział XXI
O przeświętym cudzie, którego święty Franciszek dokonał nawróciwszy okrutnie dzikiego wilka z Gubbio
Kiedy święty Franciszek bawił w mieście Gubbio, zjawił się w okolicy J.X ogromny wilk, straszny i dziki, który pożerał nie tylko zwierzęta, lecz i ludzi, tak że wszyscy mieszkańcy w wielkim żyli strachu, jako że często podchodził pod miasto.
Wychodząc z miasta, wszyscy brali broń z sobą, jak gdyby szli do bitwy. Mimo to, kto z nim sam na sam się spotkał, nie mógł mu się obronić. Ze strachu przed tym wilkiem doszło do tego, że nikt nie ważył się za miasto wychodzić.
Przeto święty Franciszek, litując się ludziom tego miasta, postanowił wyjść do wilka, acz mieszkańcy zgoła nie doradzali mu tego. I uczyniwszy znak krzyża świętego, wyszedł za miasto z towarzyszami swymi, pokładając ufność całą w Bogu.
Kiedy inni wahali się iść dalej, ruszył święty Franciszek w drogę ku miejscu, gdzie wilk miał leże.
I oto w obliczu wielu mieszczan, którzy przyszli na ten cud patrzeć, wyszedł wilk naprzeciw świętego Franciszka z otwartą paszczą.
Święty Franciszek, zbliżając się doń, uczynił znak krzyża świętego i przywołał go ku sobie, i rzekł: "Pójdź tu, bracie wilku. Rozkazuję ci w imię Chrystusa nie czynić nic złego ni mnie, ni nikomu". I dziw! Ledwo święty Franciszek uczynił znak krzyża, straszliwy wilk zamknął paszczę i stanął.
A kiedy święty Franciszek wydał rozkaz, podszedł łagodnie jak baranek i położył się u stóp świętego Franciszka. Wówczas święty Franciszek rzekł: "Bracie wilku, wyrządzasz wiele szkód w tej okolicy i popełniłeś moc złego, niszcząc i zabijając wiele stworzeń bez pozwolenia Boga. A zabijałeś i pożerałeś nie tylko zwierzęta, lecz śmiałeś zabijać i ludzi, stworzonych na podobieństwo Boskie. Przeto zasłużyłeś na stryczek, jako złodziej i zbójca najgorszy, i lud cały krzyczy i szemrze przeciw tobie i cała okolica jest tobie wroga. Lecz zawrę, bracie wilku, pokój między tobą a nimi, byś ich nie krzywdził więcej, a oni przebaczą ci wszelką urazę dawną i ani ludzie, ni psy nie będą cię już prześladować."
Po tych słowach okazywał wilk ruchami ciała, ogona i oczu, że zgadza się na to, co mu rzekł święty Franciszek, i że będzie tego przestrzegał.
Wówczas święty Franciszek powtórzył: "Bracie wilku, skoro postanawiasz zawrzeć i dzierżyć pokój, przyrzekam ci, że skłonię ludzi z tej okolicy, by żywili cię, dopóki żyć będziesz, tak że nie doznasz już głodu. Wiem bowiem, że skutkiem głodu popełniłeś zło wszelkie. Lecz wyświadczając ci tę łaskę, pragnę, bracie wilku, byś mi obiecał, że nie będziesz szkodził nigdy nikomu z ludzi ni zwierząt. Obiecujesz mi to?" Wilk skinieniem głowy dał znak wyraźny, że obiecuje.
A święty Franciszek rzekł: "Bracie wilku, pragnę, byś dał mi porękę swej obietnicy, iżbym mógł jej zaufać".
I kiedy święty Franciszek wyciągnął dłoń, by przyjąć jego porękę, wilk podniósł w górę łapę i poufale położył ją na dłoni świętego Franciszka, dając mu znak wierności, jak umiał.
Wówczas święty Franciszek rzekł: "Bracie wilku, rozkazuję ci w imię Jezusa Chrystusa pójść teraz ze mną, bez zwłoki. Chodź zawrzeć pokój w imię Boże".
A wilk poszedł za nim posłusznie, wzorem łagodnego jagnięcia; co widząc mieszczanie dziwowali się wielce.
I wnet rozeszła się wieść o tym po całym mieście: więc wszyscy ludzie, mężczyźni i kobiety, wielcy i mali, młodzi i starzy, ciągnęli na plac, by widzieć wilka ze świętym Franciszkiem.
Kiedy zeszła się ludność cała, powstał święty Franciszek, by kazać do nich, i rzekł między innymi, że skutkiem grzechów Bóg dopuszcza takie rzeczy i zarazy, i że ogień piekielny, który ma trwać wiecznie dla potępionych, jest daleko straszniejszy niż wściekłość wilka, który tylko ciało zabić może. Jakże więc bać się należy paszczy piekła, skoro paszcza małego zwierzęcia przejmuje strachem i drżeniem takie mnóstwo!
"Powróćcie więc, najdrożsi, do Boga i czyńcie winną pokutę za grzechy wasze; a Bóg was uwolni od wilka w tym życiu, a w przyszłym od ognia piekielnego".
Skończywszy kazać, święty Franciszek rzekł: "Słuchajcie, bracia moi, Brat wilk, który tu stoi przed wami, obiecał mi i poręczył, że zawrze pokój z wami i nie ukrzywdzi was nigdy w niczym, a wy obiecajcie mu dawać co dzień, co konieczne; a ja zaręczam za niego, że przestrzegać będzie ściśle umówionego pokoju".
Wówczas ludność cała przyrzekła jednogłośnie karmić go stale.
A święty Franciszek rzekł wobec wszystkich do wilka: "A ty, bracie wilku, przyrzekaszli przestrzegać względem tych oto pokojowego układu, że nie ukrzywdzisz ani ludzi, ani zwierząt, ani żadnego stworzenia?"
Wilk ukląkł, pochylił głowę i łagodnymi ruchy ciała, ogona i uszu okazywał, jak mógł, że będzie przestrzegać układu.
Święty Franciszek rzekł: "Bracie wilku, jakeś mi dał porękę tej obietnicy za bramą, tak pragnę, byś mi wobec ludu całego dał jaki dowód przyrzeczenia, byś mnie nie okpił co do obietnicy i poręki, którą dałem za ciebie".
Wówczas wilk podniósł prawe łapę i położył ją na dłoni świętego Franciszka.
Zdarzenie to i opowiedziane powyżej wzbudziły taką radość i podziw wśród ludu, równie dla pobożności świętego, jak dla nowości cudu i pokoju z wilkiem, że wszyscy jęli krzyczeć ku niebu, chwaląc i błogosławiąc Boga, który im zesłał świętego Franciszka, by ich dla zasług swoich wyzwolił z paszczy okrutnego zwierza.
Żył potem wilk wspomniany dwa lata w Gubbio; chadzał poufale po domach od drzwi do drzwi, nie czyniąc zła nikomu i nie doznając go od nikogo. A ludzie żywili go uprzejmie.
Kiedy tak chadzał po okolicy i po domach, nigdy pies żaden za nim nie szczeknął.
W końcu, po dwóch latach, brat wilk umarł ze starości, nad czym mieszczanie ubolewali wielce, bowiem widząc go chodzącego tak łagodnie po mieście, pamiętali lepiej o cnocie i świętości świętego Franciszka.