Franciszek z Asyżu św. (XIII w.), Wybór utworów
» Pieśń słoneczna (albo pochwała stworzenia) (Najwyższy, wszechpotężny dobry Panie)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. VIII (Jak święty Franciszek wędrując z bratem Leonem)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XVI (Jak święty Franciszek otrzymał radę od świętej Klary)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XIX (Jak w winnicy księdza, w którego domu modlił się)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXI (O przeświętym cudzie)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXV (Jak święty Franciszek uzdrowił cudownie trędowatego)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXXVI (Jak święty Franciszek tłumaczył bratu Leonowi)
Kwiatki św. Franciszka
Rozdział XIX
Jak w winnicy księdza, w którego domu modlił się święty Franciszek, tłum liczny, który przybył do niego, pozrywał winogrona i jak potem winnica ta zrodziła cudownie więcej wina niż kiedykolwiek, wedle przyrzeczenia świętego Franciszka i jak bóg objawił świętemu Franciszkowi, że będzie uczestnikiem raju
Kiedy święty Franciszek był raz ciężko chory na oczy, kardynał Ugolino, opiekun Zakonu, napisał mu z wielkiej czułości, którą żywił dla niego, by przybył doń do Rieti, gdzie mieszkał znakomity lekarz chorób ocznych. Święty Franciszek otrzymawszy list kardynała poszedł najpierw do Świętego Damiana, gdzie bawiła święta Klara, oblubienica pobożna Chrystusa, by pocieszyć ją, a potem udać się do kardynała.
Lecz skoro święty Franciszek tam przybył, pogorszyło mu się nocy następnej na oczy tak, że nie widział zgoła świata. Kiedy przeto nie mógł odjechać, sporządziła mu święta Klara namiot z trzciny, by w nim lepszego mógł zażywać wczasu.
Lecz święty Franciszek nie mógł z powodu dolegliwości choroby i dla mnogości myszy, które go trapiły, odpocząć zgoła ni we dnie, ni w nocy. Doznając coraz więcej męki i udręki, jął myśleć i rozumieć, że był to bicz Boży za grzechy jego, i począł dziękować Bogu całym sercem i pełnymi usty, i krzycząc głosem wielkim mówił: "Panie mój, godzienem tego i najgorszego. Panie mój, Jezu Chryste, Pasterzu dobry, któryś nam, grzesznikom, udzielał miłosierdzia swego w różnych udręczeniach i mękach cielesnych, udziel mnie, owieczce swojej, łaski i siły, by żadna choroba ni lęk, ni ból ni oddzieliły mnie od Ciebie".
Kiedy się tak modlił, doszedł go głos z nieba, który rzekł: "Franciszku, odpowiedz mi: gdyby ziemia cała była złotem, a morza wszystkie i źródła, i rzeki balsamem, a góry wszystkie i wzgórza, i skały drogimi kamieniami, a ty byś znalazł skarb inny, cenniejszy niż te rzeczy, jako złoto cenniejsze jest od ziemi, a balsam od wody, a drogie kamienie od gór i skał; i gdyby ci dano za tę chorobę ten skarb szlachetniejszy, azali nie winien byś być wielce zadowolony i bardzo się radować?" Odrzekł święty Franciszek: "Panie, niegodzienem tak cennego skarbu". A głos Boga rzekł: "Raduj się Franciszku, gdyż jest to skarb żywota wiecznego, który chowam dla ciebie i którym cię obdarzę, kiedy przyjdzie godzina: a choroba ta i udręka jest zadatkiem tego skarbu błogosławionego".
Wówczas święty Franciszek wezwał towarzysza w największej radości z tej obietnicy wspaniałej i rzekł: "Chodźmy do kardynała". I pocieszywszy wpierw świętą Klarę słowy Bożymi, i pożegnawszy się z nią pokornie, ruszył w drogę ku Rieti.
Kiedy już był blisko, wyległo naprzeciw niego takie mnóstwo ludzi, że skutkiem tego nie chciał wejść do miasta.
Lecz poszedł do pewnego kościoła, który stał w pobliżu, może dwie mile od miasta.
Skoro mieszkańcy dowiedzieli się, że jest w owym kościele, zbiegli się w takiej ilości, by go widzieć, że zniszczyli całą winnicę owego kościoła, a wszystkie grona zerwali.
Przeto ksiądz bolał wielce w sercu swoim i żałował, że przyjął świętego Franciszka do swego kościoła.
Jednak Bóg odsłonił myśl księdza świętemu Franciszkowi, który kazał go przyzwać do siebie i rzekł: "Ojcze najdroższy, ile miar wina daje ci ta winnica rocznie, jeśli najobficiej urodzi?" Odrzekł: "Dwanaście miar". Rzekł święty Franciszek: "Proszę cię, ojcze, byś zniósł cierpliwie, że pobędę tu jeszcze dni kilka, bowiem mam tu wiele spoczynku. I pozwól rwać każdemu z winnicy swojej, dla miłości Boga i mojej, biedaczyny. Przyrzekam ci w imię Pana mego, Jezusa Chrystusa, że dawać ci będzie corocznie miar dwadzieścia". A czynił to święty Franciszek, by tam pozostać, gdyż widział, że zbierze wielkie żniwo z dusz ludzi, którzy tam przybywali; a wielu z nich odchodziło w upojeniu miłością Boską i wyrzekało się świata.
Ksiądz zaufawszy obietnicy świętego Franciszka pozostawił chętnie winnicę tym, którzy przybyli.
I dziw! Cała winnica była tak zniszczona i ograbiona, że pozostało ledwo kilka pnączy z jagodami. Lecz nadszedł czas winobrania: ksiądz zbiera jagody, kładzie je w kadź i wedle obietnicy świętego Franciszka zbiera dwadzieścia miar najlepszego wina.
Cud ten dał jasno do poznania, że jak przez zasługę świętego Franciszka winnica z gron ograbiona obfitowała w wino, tak lud chrześcijański, wyjałowiony grzechem z cnoty, przez zasługi i naukę świętego Franciszka obfitował często w dobre owoce pokuty.