Franciszek z Asyżu św. (XIII w.), Wybór utworów
» Pieśń słoneczna (albo pochwała stworzenia) (Najwyższy, wszechpotężny dobry Panie)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. VIII (Jak święty Franciszek wędrując z bratem Leonem)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XVI (Jak święty Franciszek otrzymał radę od świętej Klary)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XIX (Jak w winnicy księdza, w którego domu modlił się)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXI (O przeświętym cudzie)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXV (Jak święty Franciszek uzdrowił cudownie trędowatego)
» Kwiatki św. Franciszka, Roz. XXXVI (Jak święty Franciszek tłumaczył bratu Leonowi)
Kwiatki św. Franciszka
Rozdział XVI
Jak święty Franciszek otrzymał radę od świętej Klary i świętego Sylwestra, by każąc nawrócił wiele ludzi. I założył zakon trzeci, i kazał do ptaków, i zalecił spokój jaskółkom
Pokorny sługa Chrystusa, święty Franciszek, już wnet po nawróceniu swoim, zgromadziwszy i przyjąwszy do Zakonu wielu towarzyszy, popadł w wielką troskę i wątpliwość, co czynić: czy oddawać się jeno modlitwie, czyli niekiedy też kazać? I pragnął w tym względzie poznać wolę Boga. A jako że święta pokora nie pozwalała mu przypisywać wiele ani sobie, ani modlitwom swoim, umyślił poznać wolę Boga przez modlitwy innych. Przeto wezwał brata Macieja i rzekł: "Idź do siostry Klary i powiedz jej ode mnie, by wraz z kilkoma najbogobojniejszymi towarzyszkami prosiła Boga, aby raczył objawić mi, co lepiej; czy oddawać się kazaniu, czy tylko modlitwie. A potem idź do brata Sylwestra i powiedz mu to samo". Był to ów Sylwester, który, jeszcze jako człowiek świecki, widział wychodzący z ust świętego Franciszka krzyż złoty, sięgający wzdłuż aż do nieba, a wszerz po krańce świata. Brat Sylwester był takiej pobożności i takie świętości, że o co Boga prosił, osiągał i bywał wysłuchany, i często mówił z Bogiem. Przeto święty Franciszek ufał mu wielce. Brat Maciej poszedł i wedle rozkazu świętego Franciszka był z poselstwem naprzód u świętej Klary, potem u brata Sylwestra. Ten usłyszawszy je natychmiast padł do modlitwy i modląc się otrzymał odpowiedź Boską, i wrócił do brata Macieja, i rzekł: "To mówi Bóg, abyś rzekł świętemu Franciszkowi: że Bóg powołał go do tego stanu nie tylko gwoli niemu, lecz aby hodował owoce dusz i by wielu przezeń zostało zbawionych". Taką otrzymawszy odpowiedź, brat Maciej wrócił do świętej Klary, by dowiedzieć się, co zyskała od Boga. A ona odrzekła, że otrzymała wraz z towarzyszkami tę samą od Boga odpowiedź, którą otrzymał brat Sylwester. Brat Maciej wrócił z tym do świętego Franciszka. A święty Franciszek z największą przyjął go miłością, obmył mu nogi i przygotował posiłek. Po jedzeniu wezwał brata Macieja do lasu i uklęknąwszy przed nim ściągnął kaptur, skrzyżował ramiona i spytał: "Co każe mi uczynić Pan mój, Jezus Chrystus?". Odrzekł brat Maciej: "Tak bratu Sylwestrowi, jak i siostrze Klarze wraz z innymi siostrami, odpowiedział Chrystus i objawił: że wolą Jego jest, byś chadzał po świecie i kazał, gdyż wybrał ciebie nie tylko gwoli tobie, lecz także dla zbawienia innych". Usłyszawszy tę odpowiedź i poznawszy z niej wolę Jezusa Chrystusa, święty Franciszek powstał z największym zapałem i rzekł: "Chodźmy w imię Boże". Wziął za towarzysza brata Macieja i brata Anioła, ludzi świętych. Idąc w ducha rozpędzie, nie dbając o drogę ni ścieżkę, doszli do grodu pewnego, który się zwie Sawurniano. I zaczął święty Franciszek kazać. Najpierw jaskółkom, które świegotały, rozkazał się uciszyć, póki nie skończy kazania. I usłuchały jaskółki. A kazał z taką żarliwością, że wszyscy mężczyźni i kobiety tego grodu chcieli w pobożności iść za nim i gród ten opuścić. Atoli święty Franciszek nie pozwolił, mówiąc im: "Nie spieszcie i nie odchodźcie; a ja powiem wam, co dla zbawienia dusz waszych czynić macie". Wówczas umyślił założyć Zakon Trzeci dla zbawienia powszechnego. I zostawił ich wielce pocieszonych i do pokuty gotowych, i odszedł. I przybył w okolicę między Caunaio a Bevagno. Idąc z zapałem tym dalej, podniósł oczy i ujrzał drzew kilka obok drogi, a na nich mnóstwo nieskończone ptaków. Więc dziwił się święty Franciszek i rzekł do towarzyszy: "Czekajcie mnie tu na drodze, pójdę kazać do mojej braci ptaków". Wszedł na pole i tu zaczął kazać do ptaków, które siedziały na ziemi. I wnet te, które były na drzewach, zleciały ku niemu i wszystkie siedziały nieruchomo, póki święty Franciszek nie skończył kazania. Również i potem odleciały nie prędzej, aż im nie udzielił błogosławieństwa swego. Wedle tego, co opowiadał później brat Maciej i brat Jakub z Massy, święty Franciszek chodził pośród nich dotykając ich suknią, lecz żaden się nie ruszył. Treść kazania świętego Franciszka była taka: "Ptaszki, braciszki moje, bądźcie bardzo wdzięczne Bogu, Stwórcy swemu. Zawsze i na każdym miejscu winniście Go chwalić, bowiem pozwolił wam swobodnie latać wszędzie i dał wam odzienie podwójne i potrójne. I przeto jeszcze, że zachował wasz rodzaj w arce Noego, by nie ubyło rodzaju waszego. Bądźcie Mu również wdzięczne za żywioł powietrzny, który wam przeznaczył. Nadto, nie siejecie i nie żniecie, a Bóg was żywi i daje wam rzeki i źródła do picia; daje wam góry i doliny dla schrony i drzewa wysokie do budowania gniazd waszych. A chociaż nie umiecie prząść ani szyć, Bóg was odziewa i dziatki wasze, więc kocha was bardzo wasz Stwórca, skoro wam tyle zsyła dobrodziejstw; strzeżcie się, bracia moi, grzechu niewdzięczności i starajcie się zawsze chwalić Boga". Kiedy święty Franciszek mówił te słowa, wszystkie ptaki zaczęły otwierać dzioby i wyciągać szyje, i skrzydła rozwijać, i z czcią schylały głowy aż do ziemi, okazując ruchami i ćwierkaniem, że ojciec święty sprawia im rozkosz wielką. A święty Franciszek wraz z nimi cieszył się i radował; i dziwił się wielce takiemu ptaków mnóstwu, ich rozmaitej piękności, ich uwadze i oswojeniu. Przeto pobożnie chwalił w nich Stwórcę. Wreszcie skończywszy kazanie święty Franciszek uczynił nad nimi znak krzyża i pozwolił im odlecieć. Wówczas wszystkie ptaki wzbiły się w powietrze wśród cudnych śpiewów. Potem, wedle znaku krzyża, który uczynił święty Franciszek, rozdzieliły się na cztery części: jedna poleciała na wschód, druga na zachód, trzecia na południe a czwarta na północ, a każdy rój leciał śpiewając śpiewy cudne. Wyrażały tym, że jak święty Franciszek, chorąży krzyża Chrystusowego, kazał do nich i uczynił nad nimi znak krzyża, wedle którego rozleciały się na cztery świata strony, tak też kazanie o krzyżu, który Chrystus odnowił dla świętego Franciszka, ma roznieść się przezeń i przez braci po świecie całym. A bracia ci, podobni ptakom, nie mają nic na tym świecie, co by swoim zwać mogli, i jeno Opatrzności Boskiej powierzyli swe życie.