Barok – wybór
» Sebastian Grabowiecki, Sonet VIII (Z twej śmierci, Jezu, dochodziem żywota)
» John Donne, Sonet XIV (Zmiażdż moje serce, Boże, jak zmurszałą ścianę)
» Samuel Twardwoski, Nadobna Paskwalina (fr.) (A wprzód włos)
» Szymon Zimorowic, Roksolanki (Oto ja dzisia śmiertelną zasłonę)
Szymon Zimorowic (1608(9?) – 1629)
Roksolanki
Pieśń Siódma Pierwszego chóru, panieńskiego
LENERULA
Oto ja dzisia śmiertelną zasłonę
ciała grubego złożywszy na stronę,
dziwnym a nie lada jakiem
pójdę na powietrze ptakiem.
Wprawdzieć nie z Krety, z obłędliwych przecię
budynków*, jakie Dedalus na Krecie
sztucznie zbudował przed laty,
wylecę, człowiek skrzydlaty.
Już mi nadzieja woskiem pióra spina,
już mi chęć skrzydła do barków przypina,
już mię myśl porywcza z niska
pod jasne obłoki ciska.
Terazże lotem wpadszy między wiatry,
przez dzikie pola i oziębłe Tatry,
i przez niezbrodzone rzeki
polecę jako ptak leki.
Aż gdy roszańskie* obfite doliny
i kąt mnie milszy nad insze krainy
obaczę, natychmiast pióry
puszczę się ku ziemi z góry.
Tam raz przywitam, trzykroć ucałuję
część serca mego, którą tak miłuję,
że dla niej lubo śmierć, lubo
żywot przyjmę zawsze lubo.
Widzę już, widzę oczy ukochane,
widzę jagody i wargi rumiane,
widzę postać nie zmyśloną,
mnie tysiąckroć ulubioną.
Kto by cię nie znał, Symnozymie złoty,
jedyne moje na świecie pieszczoty?
Tyś rozkosz ma nieodmienna,
tyś myśl moja całodzienna.
O dniu szczęśliwy, chciej się prędko spieszyć,
który stroskane serce masz pocieszyć
natenczas, kiedy na jawie
swemu miłemu się stawię.