
void
» Jednym tchem (Jednym tchem, jednym nawiasem tchu zamykającym zdanie)
» Spójrzmy prawdzie w oczy (Spójrzmy prawdzie w oczy: w nieobecne)
» To mnie nie dotyczy (To mnie nie dotyczy, ten dotkliwy)
» Południe (Słodki lek, prawdziwości smak, co skróci za nami)
» Określona epoka (Żyjemy w określonej epoce (odchrząknięcie) i z tego)
» Braki, odrzuty, produkty zastępcze (Więc to już zawsze tak, już zawsze zamiast)
» Widokówka z tego świata (Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie)
» Drogi kąciku porad (Drogi kąciku porad, choć z natury)
» Tenorzy (Tenorzy, czemu was kocham? Przecież wszyscy jesteście tłustawi)
Braki, odrzuty, produkty zastępcze
Więc to już zawsze tak, już zawsze zamiast
gwiazdy pierwszej świetności dorsz drugiej świeżości,
więc zawsze ziemia sztucznym miodem, rozwodnionym
mlekiem będzie płynęła, a w księdze przeznaczeń,
odbitej na papierze piątej klasy, zawsze
gdzieś w środku będzie brakować arkusza?
Więc to już zawsze, tak, jak zawsze. Zamiast
ostatecznej jasności i pierwszej jakości
przed oczami wciąż będą paczące się drzwi
z obluzowaną klamką, a nie rajskie wrota.
Objadając się śpiesznie przy chwiejnym stoliku
przecenionym bigosem, jakże tu wyszeptać:
"Więc to już". Zawsze tak. Już zawsze zamiast
wołać: "Chcę żyć jak człowiek", szukać dziury w całym
niebie, jakie ci dano – będziesz żył jak człowiek,
czyli: patrząc przez palce, przymykając oczy.
Dziury w niebie nie będzie, gdy zaczniesz tak żyć.
I przyciasna korona z głowy ci nie spadnie.
Więc to już nigdy? Tak, już nigdy. Zamiast
prowizorki, tandety, trzeciej kategorii
nie nastanie świat świetny, świetlisty i świeży.
Bo skąd zresztą wiadomo, że ten świat gdziekolwiek
jaśnieje, skoro nigdy nikt nie odpowiada
za ukryte usterki. Ani na wołanie.
Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu 1980