Marek Fabiusz Kwintylian, Kształcenie mówcy (fr.)
Ks. II, Roz. XV [Definicja i cel retoryki]
(1) Przede wszystkim, co to jest retoryka. Definiuje się ją w rozmaity sposób, ale istota problemu ma tutaj dwa zasadnicze aspekty: różnica zdań bowiem dotyczy albo wartości samej rzeczy, albo zakresu treści, objętej użytymi w definicji terminami.
Pierwsza, a zarazem najważniejsza rozbieżność poglądów dotyczy tego, że jedni uważają, iż pojęciem "mówca" można obejmować również ludzi moralnie złych, drudzy zaś, do których i ja się przyłączam, wyrażają opinię, że tytuł ten i umiejętność, o której mowa, można przypisać tylko ludziom moralnie dobrym.
(2) Spośród tych zaś, którzy umiejętności krasomówczej nie traktują łącznie z zagadnieniem wartości wyższych i dla życia istotniejszych, niektórzy nazywali retorykę tylko mocą (vis), inni umiejętnością (scientia), ale nie cnotą (virtus), inni praktyczną biegłością (usus), jeszcze inni wprawdzie sztuką (ars), ale różną od umiejętności i cnoty, a niektórzy nawet jakimś nadużyciem sztuki, czyli po grecku kakotechnia1.
(3) Ci wszyscy na ogół wypowiedzieli sąd, że zadanie wymowy polega już to na przekonywaniu, już też na przemawianiu w sposób zdolny przekonać. To bowiem może robić człowiek, nawet gdy nie jest moralnie dobry. Najczęściej więc spotykana definicja brzmi tak: retoryka jest mocą przekonywania. Przy czym to, co ja tutaj nazywam mocą (vis), inni przeważnie wyrażają przez władzę (potestas), niektórzy przez zdolność (facultas). Żeby to zatem nie robiło tutaj zamieszania, wyjaśniam, że mocą nazywam to, co Grecy nazywają dýnamis.
(4) Taki pogląd na istotę retoryki, mianowicie, że jest ona mocą przekonywania, bierze swój początek od Isokratesa (o ile tylko autentycznym jego pismem jest ten będący w obiegu pod jego imieniem traktat o sztuce retorycznej). On to, choć daleki był od tego, żeby chciał zniesławiać zadania mówcy, ująć w słowa definicję tej sztuki bez większego namysłu w ten sposób: retoryka jest mistrzem w rzemiośle przekonywania persuadendi opifex, czyli po grecku peithó demiurgós [...] (5) Również u Platona to samo mniej więcej o tym przekonywaniu mówi Gorgiasz w dialogu zatytułowanym jego imieniem. Platon jednak chce, żeby to rozumieć jako wypowiedź Gorgiasza, a nie jego własną. Cyceron na kilku miejscach pisze, że zadaniem mówcy jest mówić w sposób przystosowanym do przekonywania; (6) w księgach Retoryki2 zaś, którymi zresztą bynajmniej się nie chełpi, za cel retoryki stawia wprost sztukę przekonywania.
Ale zwróćmy uwagę na to, że "przekonywać" może także majątkowe bogactwo mówcy, jego wpływ, powaga, jego osobista godność. A nawet samo pokazanie się człowieka bez jednego słowa wypowiedzi może mieć moc przekonywania, o tyle mianowicie, że człowiek wtedy narzuca swe zdanie czy to przez przypomnienie się ze swymi zasługami, czy przez pewien budzący litość wyraz twarzy, czy np. przez urodę. [...] (10) I dlatego to uważali się za dokładniejszych tacy, którzy mając ten sam pogląd na istotę retoryki, określili ją bliżej jako moc przekonywania za pomocą słów. Taką definicję daje właśnie Gorgiasz, jakby przymuszony przez Sokratesa, we wspomnianym już wyżej dialogu. Od niego nie różni się Teodektes3 (o ile do niego należy ta praca o retoryce, nosząca jego imię, a nie – jak się przypuszcza – do Arystotelesa). W pracy tej czytamy, że celem retoryki jest "prowadzić człowieka za pomocą mowy do tego, czego pragnie mówca". (11) Ale i to ujęcie nie jest wystarczające. Przekonują bowiem drugich za pomocą słów albo prowadzą do tego, czego pragną, również inni ludzie, np. heterki, pochlebcy, uwodziciele. Z drugiej zaś strony mówca nie zawsze przekonuje. I dlatego ta definicja w jednym wypadku jest niewłaściwa dla mówcy, a w drugim zaś obejmuje również tych, których od mówcy dzieli bardzo wielka przestrzeń. (12) Niewiele też różni się od tej definicji Apollodoros4, który mówi, że pierwszym i najważniejszym zadaniem wymowy sądowej jest przekonywać sędziego i zdanie jego prowadzić do tego, czego sam mówca w mowie pragnie. Bo i ten autor wystawia mówcę na los szczęścia i jeżeliby mu się nie udało przekonać, nie mógłby już tytułu swego utrzymać.
(13) Niektórzy znowu, jak np. Arystoteles, odstąpili od definiowania, uwzględniającego wynik. Arystoteles mianowicie mówi: "Retoryka jest mocą wynajdywania wszystkiego, co w mowie może mieć znaczenie przekonywające"5. Taka definicja jednak zawiera w sobie i ten błąd, o którym mówiliśmy wyżej, i oprócz tego drugi, polegający na tym, że uwzględnia samą tylko inwencję, samo wynajdywanie materiału, które przecież bez elokucji, czyli bez opracowania językowo-stylistycznego nie jest jeszcze wymową (14) Hermagorasowi, który twierdzi, że celem retoryki jest mówić w sposób mogący przekonać, jak również innym, którzy rozwijają tę samą myśl, choć nie w tych samych słowach, i wskazują ten sam cel retoryki, mianowicie mówić, co potrzeba, wszystko w celu przekonywania, daliśmy już należytą odpowiedź tam, gdzieśmy wykazali, że przekonywać może nie tylko mówca. [...]
(16) Wszechstronne zainteresowania, jak się zdaje, przypisuje retoryce Arystoteles, mówiąc: jest to moc dostrzegania tego, co w każdej sprawie może być przekonujące oraz Iatrokles6, który wprawdzie nie dodaje, że w każdej sprawie, ale przez to, że nie podnosi żadnego wyjątku, wyraża właściwie tę samą myśl, nazywając retorykę mocą wynajdywania tego, co w mowie może być zdatne do przekonywania. Ale i te definicję uwzględniają tylko samą inwencję. I dlatego Eudoros7, chcąc uniknąć tego błędu, sądzi że jest to moc wynajdywania i wypowiadania w ozdobnym stylu treści prawdopodobnej we wszelkiej mowie. Ale ponieważ tak samo te rzeczy prawdopodobne jak i tamto, co jest zdolne przekonywać, potrafi wymyślić również człowiek, który nie jest mówcą, autor ten, dodając uwagę we wszelkiej mowie, w wyższym stopniu, niż poprzednio wymienieni, przyznaje tytuł najpiękniejszej sztuki nawet tym, którzy będą doradzali zbrodnie. (18) Gorgiasz u Platona oświadcza, że jest mistrzem przekonywania w sądach i innych zebraniach ludzi, że umie rozprawiać o tym, co sprawiedliwe, jak i o tym, co niesprawiedliwe, i Sokrates przyznaje mu zdolność przekonywania, nie przyznając mu zdolności nauczania.
(19) Inni zaś, którzy nie przypisywali mówcy głosu we wszystkich sprawach, z konieczności musieli podać określenia zbyt kłopotliwe i rozwleklejsze, jak np. uczeń perypatetyka Kritolaosa8, Aryston9, którego definicja ma takie brzmienie: "Retoryka jest to umiejętność dostrzegania rzeczy i prowadzenia ich w sprawach obywatelskich za pomocą mowy zdolnej przekonać tłumy". (20) Terminu umiejętność używa on jako perypatetyk, zamiast stoickiego pojęcia cnota. Uwzględniając jednak przekonanie tłumów, traktuje sztukę wymowy nawet w sposób obelżywy, bo tym samym sądzi, że ludzi wykształconych ona przekonać nie potrafi w niczym. [...]
Poza tym jeszcze niektórzy nie uznali retoryki ani za moc, ani za umiejętność, ani za sztukę, ale np. Krytolaos uważał ją za praktyczną sprawność (bo to oznacza grecki wyraz tribé), Atenajos10 zaś wprost za sztukę oszukiwania.
Bardzo wielu zaś spotyka się takich, którzy zadowolili się przeczytaniem wyciągów z Platonowego Gorgiasza, porobionych przez nierozumiejących się na rzeczy ich poprzedników, i nie przeczytawszy w całości ani tego dialogu, ani innych dzieł tego autora, wpadli w kompromitujące nieporozumienie. Są mianowicie przekonani, że to Platon miał taki pogląd, jakoby retoryka nie była sztuką, lecz pewnego rodzaju sprawnością w wywoływaniu wdzięcznych i przyjemnych wrażeń, (25), a według innego miejsca "marnym odbiciem cząstki polityki i czwartą częścią schlebiania". Bo przydziela tam ciału dwie części polityki: lecznictwo i to, co tłumaczymy przez ćwiczenia cielesne; dwie zaś duszy: część prawodawczą i sprawiedliwość. Schlebianie zaś, podszywające się pod medycynę, nazywa kucharstwem, a podszywające się pod gimnastykę – robotą przekupniów, którzy podrabiają naturalne kolory ludzi sztucznymi kosmetykami, a prawdziwą siłę – gładką tuszą; dalej zaś to, co się podszywa pod część prawodawczą, nazywa sofistyką, a co pod sprawiedliwość – retoryką.
(26) I wszystko to jest rzeczywiście napisane w tym dialogu i wypowiedziane przez Sokratesa, przez którego usta Platon, jak widać, wyraża własne poglądy. Ale wiadomo, że jedne dialogi, tzw. elenktyczne, zostały napisane dla zbijania przeciwników, a inne tzw. dogmatyczne, dla wykładu własnej nauki. (27) Sokrates więc, względnie Platon, za taką uważa tę retorykę, którą wówczas uprawiano. Bo wyraźnie nawet mówi: "Retoryka taka, jaką wy teraz uprawiacie". Ale prawdziwą retorykę uważa równocześnie za szlachetną i dlatego dyskusja owa z Gorgiaszem w ten sposób się kończy: "a więc mówca musi być sprawiedliwy, a człowiek sprawiedliwy musi chcieć postępować sprawiedliwie". (28) Na co wprawdzie potem milknie, ale rozmowę podejmuje młody i zapalczywy i dlatego zbyt nierozważny Polos, przeciw któremu wypowiedziane zostały owe słowa o odbiciu i schlebianiu. Potem zabiera głos jeszcze bardziej zapalczywy Kallikles, który jednak zostaje doprowadzony do takiej konkluzji: "Kto więc ma być prawdziwym mówcą, ten oczywiście musi też być sprawiedliwym i musi znać się na tym co sprawiedliwe". Wyraźnie tedy widać z tego wszystkiego, że Platon nie retorykę jako taką uważał za zło, lecz sądził, że prawdziwa retoryka jest udziałem tylko człowieka sprawiedliwego i szlachetnego.
(29) Jeszcze wyraźniej zaś przedstawia to w Fajdrosie, gdzie mówi, że sztuka ta nie może być doskonała bez równoczesnej znajomości tego, co sprawiedliwe. I ja się przyłączam do tego właśnie poglądu. Bo inaczej jakżeby mógł napisać sam obronę Sokratesa i ową mowę pochwalną na cześć poległych za ojczyznę11. A są to niewątpliwie dzieła mówcy. (30) Tamto zaś jest inwektywą na tych ludzi ówczesnych, którzy swej łatwości w wymowie nadużywali. Tak i Sokrates uważał za rzecz dla siebie ubliżającą tę mowę, którą mu jako oskarżonemu napisał Lizjasz12. Bo były to właśnie te czasy, kiedy najbardziej panował zwyczaj pisania mów dla oskarżonych, aby je mogli wygłosić sami we własnej obronie [logografowie]; i w ten sposób podchodzono prawo, zabraniające obrony oskarżonego przez osobę drugą. (31) Tak samo za nieodpowiednich uważał Platon tych nauczycieli, którzy odłączali retorykę od zasad sprawiedliwości i wyżej od prawdy stawiali prawdopodobieństwo. Bo i o tym mówi w Fajdrosie.
(32) Z wymienionymi zaś wyżej zgadza się, jak to widać, również Korneliusz Celsus13, mówiąc: "Mówca dąży tylko do prawdopodobieństwa", a nieco dalej: "Bo nie sumienie dobre, lecz zwycięstwo w sprawie jest nagrodą dla obrońcy sądowego". Gdyby jednak te słowa miały być prawdą, to by chyba tylko największa jakaś nikczemność ludzka mogła dawać człowiekowi gdzieś, gdzie by zbrodnicze panowały obyczaje, do ręki tę niszczycielską broń i jeszcze przepisami wspierać to łotrostwo. Ale niech tamci się martwią o skutki swej nauki.
(33) Ja zaś, postawiwszy sobie za cel urabianie mówcy doskonałego, a ma to być według mnie w pierwszym rzędzie człowiek uczciwy, wrócę teraz do tych, którzy szlachetniej pojmują to jego zadanie. Byli tacy, którzy retorykę uważali za równoznaczną z polityką. Cyceron nazywa ją częścią wiedzy politycznej14, civilis scientiae partem; a wiedza polityczna znaczy to samo, co mądrość. Inni mówili, że retoryka jest filozofią. Do tych należy Isokrates. Takie pojmowanie istoty retoryki najlepiej wyraża definicja Kleantesa15: "Retoryka jest umiejętnością rzetelnego przemawiania". Obejmuje ona bowiem jednym wyrazem wszystkie wartości wymowy, a przy tym równocześnie określa moralną postawę mówcy, skoro rzetelnie mówić może tylko człowiek rzetelny. To samo znaczenie ma także znana definicja Chryzypa16, wzięta z Kleantesa: "Umiejętność prawego przemawiania". (35) Jest ich więcej u tegoż filozofa, ale dotyczą raczej innych punktów widzenia. To samo wyraża także definicja ujęta w ten sposób: przekonywać o tym, co jest rzeczą słuszną, z tym tylko, że sztukę uzależnia od skutku. (36) Dobrze określił jej cel Arejos17: "Mówić zgodnie z wartością mowy". Wykluczają od udziału w wymowie ludzi nieuczciwych również ci, którzy ją uznali za wiedzę w zakresie powinności obywatelskich, o ile wiedza ma tu oznaczać pozytywną wartość moralną; ale ujęcie ich jest ciasne, mianowicie ogranicza się tylko do spraw obywatelskich. Znany nauczyciel i autor Retoryki Albutius18 zgadza się co do tego, że retoryka jest umiejętnością rzetelnego przemawiania, ale popełnia błąd przez dodanie takich szczegółów: "w sprawach obywatelskich i w sposób prawdopodobny". Na obydwa te szczegóły odpowiedziałem już wyżej. (37) Dobrą intencję mieli także ci, którzy za cel retoryki uznali prawość myśli i mowy.
To są te definicje na ogół bardziej znane, o których się najwięcej mówi. Wymieniać bowiem wszystkich ani nie ma tutaj potrzeby, ani bym tego nawet nie mógł zrobić, zwłaszcza że piszący na temat retoryki popadli w jakąś fałszywą, mym zdaniem, ambicję, żeby niczego nie definiować tymi samymi słowami, których już użył przed nimi ktoś inny.
(38) Ja oczywiście nie ubiegam się o taką oryginalność i powiem niekoniecznie to, co sam wymyślę, lecz to, co uznaję za dobre, mianowicie że retoryka jest wiedzą w zakresie rzetelnej wymowy. Skoro bowiem wynaleziono już raz jej najlepsze określenie, każdy, kto by szukał innego, musi tym samym szukać gorszego.
Przyjmując zaś to, otrzymujemy równocześnie także jasne określenie celu czy ostatecznego ideału retoryki, co po grecku nazywa się télos, do którego zmierza cała ta sztuka; jeżeli bowiem sama ona jest wiedzą w zakresie rzetelnej wymowy, celem jej i ideałem jest rzetelną wymowę uprawiać.
Źródło: Kwintylian, Kształcenie mówcy. Księgi I, II i X, przeł. Mieczysław Brożek, Wrocław 1951.