Diagnozy stanu kultury XX wieku

Dekadenckie korzenie

W XX wiek kultura europejska weszła ze świadomością kryzysu i upadku własnych ideałów, z poczuciem własnej schyłkowości. Świadomość taka ukształtowała się w ostatnim 10-leciu poprzedniego stulecia i swój najpełniejszy wyraz znalazła w dekadentyzmie przełomu wieków, który manifestował się głównie w literaturze i sztuce tego okresu. Światopogląd dekadencki był z jednej strony konsekwencją naturalizmu, który eksponując biologiczno-instynktowną naturę człowieka oddawał go we władzę przyrodniczego determinizmu oraz z drugiej strony poglądów filozoficznych przede wszystkim A. Schopenhauera i F. Nietzschego.

Schopenhauer

Pierwszy z nich oparł swój system na pojęciu woli życia i na podstawie jej analizy określił kondycję człowieka jako skrajnie pesymistyczną, wypełnioną w przeważającej mierze cierpieniem. Przyczyną takiego stanu okazała się być ludzka świadomość, dla której ból, lęk i nieszczęście stanowią jedyne pozytywne wartości w przeciwieństwie do rozkoszy, dobra i szczęścia będących głównie brakiem doznań negatywnych. Miłość dla przykładu została uznana przez Schopenhauera za wyraz jedynie powszechnego pędu do życia (popędu płciowego), który służy przedłużeniu gatunku, a tym samym zwiększeniu cierpienia. Należało więc okiełznać popęd płciowy, oddać się moralnej ascezie i dążyć do stanu w rodzaju nirwany, który miał zapewnić uwolnienie się od bólu i lęku poprzez wyrzeczenie się pragnień. Innym sposobem ukojenia bólu i strachu była sztuka pojęta jako swego rodzaju kontemplacja.

Nietzsche

Kolejny filozoficzny patron dekadentyzmu F. Nietzsche uznał dotychczasowy rozwój kultury europejskiej za postępujący proces sprzeniewierzania się woli mocy, wyznaczającej prawdziwe powołanie (nad)człowieka jako autonomicznego twórcy wartości. Próbując odpowiedzieć na następujące fundamentalne pytania: jakie właściwie jest źródło naszego dobra i zła? oraz: w jakich warunkach człowiek wynalazł sobie owe oceny wartościujące "dobry" i "zły" i jaką one same mają wartość? Nietzsche doszedł do wniosku, że panująca w Europie (i nie tylko) moralność chrześcijańska jest w gruncie rzeczy moralnością opartą na resentymencie, "moralnością niewolników". Dominujące w niej "wartości nieegoistyczne", sankcjonujące wyrzeczenie się własnego ciała i związanych z nim instynktów (popędów) zostały w drodze "genealogicznej analizy" uznane przez filozofa za wyraz słabości i upadku woli mocy. Konsekwencją ich panowania stał się "odwrót od istnienia" (negacja życia), który najpełniej wyraził się w nihilizmie określonym przez Nietzschego jako "zmęczenie człowiekiem". W ówczesnej świadomości natomiast zjawisko to przyjęło postać relatywizacji i upadku dotychczasowych wartości.

Kontynuacje wątków dekadenckich

Dekadenckie wątki, takie jak: kryzys wartości etycznych, państwa, jednostki i możliwości prawdziwego poznania; osłabienie woli, poczucie niemocy i postawa bierności; prymat estetyki nad etyką, perwersja i sztuczność, intelektualizm; apoteoza choroby i cierpienia, identyfikacja życia i śmierci; niechęć wobec natury oraz nienawiść do świata okazały się niezwykle żywotne w XX-wiecznej kulturze. Z jednej strony odcisnęły wyraźne piętno na literaturze i sztuce, z drugiej zaś określiły pesymistyczny ton wypowiedzi, które miały być próbami diagnozy stanu europejskiej kultury i cywilizacji na początku wieku. Mam tu na myśli następujące dzieła: Zmierzch Zachodu (1918-1922) Oswalda Spenglera, Upadek cywilizacji zachodniej (1921) Floriana Znanieckiego oraz Bunt mas (1930) José Ortegi y Gasseta.

Spengler i Znaniecki

Dwóch pierwszych autorów wyraźnie wprowadziło istotne rozróżnienie pomiędzy kulturą a cywilizacją. O. Spengler rozwój formacji społecznej przyrównał do życia istot organicznych, czyli rozpatrywał istnienie ludzkich społeczeństw podług schematu: narodziny młodość okres dojrzałości starzenia się i śmierci. Mianem kultury określił twórczy czas takich formacji kiedy dokonują się wyraźne zmiany, obserwuje się wymianę wartości, ruch intelektualny jest żywy itd. Cywilizacja natomiast przedstawiona została jako schyłkowy okres istnienia danej formacji społecznej, w którym zachowania stają się sformalizowane, wartości sztywne, formy istnienia zrytualizowane. Dodać należy, że dla Spenglera cywilizacja była nieuniknionym przeznaczeniem każdej kultury. F. Znaniecki z kolei przez kulturę rozumiał wszelkie wytwory działalności świadomej, włącznie ze zmianami psychologicznymi, mniej lub więcej dobrowolnie wywołanymi w świadomości działającego osobnika lub grupy. Cywilizacja zaś była dla niego jedynie częścią kultury, wytworzoną przez daną wspólnotę społeczną w oparciu o dominujący, "określony kompleks ideałów".

Przytoczone powyżej stwierdzenia wydają się być istotne, ponieważ obydwaj socjologowie mówili o "zmierzchu" czy "upadku" właśnie cywilizacji, a nie zachodniej kultury, co podkreślone zostało w tytule pracy Znanieckiego. Ponadto wszyscy trzej wymienieni powyżej autorzy w dużej mierze przypisywali kryzysowi, który dotknął według nich jedynie części zachodnich ideałów, charakter zwyrodnienia wartości będących w gruncie rzeczy pozytywną podstawą europejskiej kultury. Zwracali również uwagę na proces powstawania wartości nowych, które nieuchronnie zmieniają świadomość i tworzą nowe zdolności i pragnienia.

Ze zwyrodnieniem starych i powstawaniem nowych wartości wiąże się główny rys upadku mianowicie zjawisko umasowienia. O. Spengler przenikliwie stwierdzał:

Zamiast świata miasto, punkt, w którym zbiega się całe życie rozległych krajów, podczas gdy reszta usycha; zamiast bogato uformowanego, związanego z ziemią ludu, nowy nomada, pasożyt, mieszkaniec wielkiego miasta, czysty człowiek czynu, pozbawiony tradycji, istniejący w bezkształtnej przepływającej masie, areligijny, inteligentny, bezpłodny (...)

F. Znaniecki pośród takich przyczyn upadku, jak wzrost materializmu, imperializmu rasowego i bolszewizmu wymieniał również wzrost ochlokracji (od gr. ochlos = motłoch), którą pojmował za Arystotelesem jako wypaczenie demokracji. Zwracał uwagę na fakt, że ochlokracja może istnieć w sferze ekonomicznej, religijnej, artystycznej i naukowej, nie mniej jak w dziedzinie polityki i podkreślał, że jej wzrost w każdym społeczeństwie idzie w parze ze zmniejszaniem się nie tylko kompetencji, ale i uczciwości przodowników. Tych ostatnich przeciwstawiał jako "arystokrację umysłową" masom. Arystokracja ta jednak, która miała pełnić według Znanieckiego rolę przywódczą a przede wszystkim kulturotwórczą, nie była jeszcze arystokracją, której wymagało ówczesne społeczeństwo. Wynikało to między innymi z faktu, że masy mają poczucie niemal nieograniczonej potęgi w przeciwieństwie do jednostki, u której występuje poczucie wysoce ograniczonej siły. Jednakże: siła bez dyscypliny może tylko niszczyć, nie tworzyć dodawał Znaniecki.

Każda cywilizacja jest tedy wytworem niewielkiej mniejszości, której zadaniem jest nie tylko tworzenie nowych ideałów, lecz narzucanie tych ideałów niechętnym masom, nie tylko inicjowanie nowych czynności, lecz skłanianie ludu do naśladownictwa.

Takimi słowami Znaniecki obarczał arystokrację, czyli wybitne jednostki, odpowiedzialnością za przyszłe losy zachodniej cywilizacji.

Ortega y Gasset

W podobnym duchu wypowiadał się Ortega y Gasset, dla którego masowość była zaprzeczeniem istoty ludzkiego społeczeństwa,które jest zawsze arystokratyczne, czy tego chce czy nie, a im bardziej przestaje takim być, tym bardziej przestaje być społeczeństwem. Ortega przeciwstawiał arystokracie, który miał do spełnienia "prawdziwie głęboką misję" człowieka masowego, pospolitego i stadnego. Twórcza jednostka miała według niego dążyć do uznania w sobie trwałych zasad i norm (które są warunkiem sine qua non kultury) poprzez ich aktywne i krytyczne przemyślenie a następnie przyswojenie; miała także dobrowolnie przyjąć wynikające z zasad podstawowych ograniczenia i liczyć się z instancjami nadrzędnymi. Życie twórcze jest ciągłym ruchem i poświęceniem, jako wypełnione ostrym, duchowym reżymem, uczciwością i pragnieniem stałych bodźców pobudzających świadomość własnej godności. Nieco paradoksalnie Ortega pisał:

W przeciwieństwie do tego, co się powszechnie sądzi, to właśnie ludzie wybrani, a nie masy, żyją w prawdziwym poddaństwie. Życie nie ma dla nich smaku, jeśli nie polega na służeniu czemuś transcendentnemu. Dlatego też, takiej służby nie odbierają jako ucisku. Jeśli tego im braknie, wówczas odczuwają niepokój i wynajdują nowe normy, jeszcze trudniejsze, bardziej wymagające, które ich gnębią. To jest życie rozumiane jako narzucona sobie dyscyplina życie szlachetne. Szlachectwo określają wymagania i obowiązki, a nie przywileje.

Niestety charakterystyczną cechą naszych czasów jest dla Ortegi panowanie masy i tłumu, nawet w grupach o elitarnych dotąd tradycjach. Paradoksalnie więc współczesny, wyspecjalizowany człowiek nauki, pseudointelektualista (!), który odpowiada z grubsza pojęciu "arystokracji pasożytniczej" F. Znanieckiego, staje się prototypem człowieka masowego. Tego ostatniego charakteryzuje doskonała ignorancja wobec historii i tradycji (analogicznie u Spenglera), nastawienie konsumpcyjne wobec dóbr i osiągnięć kultury, które stworzyli inni, a także agresywna postawa w stosunku do wymagań pokojowego życia zbiorowego (np. faszyzm). Człowiek masowy żąda praw dla pospolitości czy wręcz domaga się, by pospolitość stała się prawem a jednocześnie nie posiada żadnej moralności której zresztą w Europie i tak już nie ma za to uważa, że posiada wszystkie prawa i żadnych obowiązków. Podsumowując Ortega stwierdza, że człowiek masowy nie reprezentuje jakiejś nowej cywilizacji, która walczy ze starą, lecz jedynie czystą negację, negację, za którą kryje się faktycznie pasożytnictwo.

Konsekwencje "umasowienia"

Zjawisko masowości, powstanie nowego typu człowieka, człowieka masowego, zdaje się być meritum przedstawionych powyżej diagnoz. Jednak oprócz opisu i definicji powyższych zjawisk ważne są również ich skutki.

Najogólniej rzecz ujmując konsekwencją masowości jest zanik hierarchii i granic społecznych (w tym na przykład granic pomiędzy płciami), a przede wszystkim kulturowych, czemu z konieczności towarzyszy kryzys władzy i zanik autorytetów. Kontakty międzyludzkie przestają podlegać ściśle określonym normom umożliwiającym na przykład dyskusję i dochodzenie do kompromisów. Podstawowym argumentem staje się siła i gwałt jako prima ratio (a nie ultima ratio). Zagrożona jednostka pomimo posiadania ogromnych w porównaniu do poprzednich możliwości działania i rozwoju zamyka się w sobie, staje się paradoksalnie wyizolowana pomimo przynależności do masy. Jej istnienie musi z konieczności być nieautentyczne, bezcelowe i bezwolne, poddane działaniu abstrakcyjnych sił. Świat jawi się jej jako chaos, stąd staje się podatna na wszelkiego rodzaju ideologiczne demagogie oferujące jej jakieś miejsce i cel działania w tak czy inaczej przedstawionym porządku (rewolucja, systemy totalitarne). Z powyższymi zjawiskami współgra zanik tzw. wyższych uczuć, ambicji intelektualnych, postawa moralnej niewrażliwości i oddanie się w służbę prymitywnych instynktów związanych przede wszystkim z potrzebami materialnymi, takimi jak zdobywanie bogactwa i hedonizm. Człowiek staje się narzędziem i przedmiotem, którego wartość mierzy się jego użytecznością.

Katastrofizm S. I. Witkiewicza

Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jeszcze jeden tekst obrazujący kondycję współczesnego człowieka, którego autorem jest nie socjolog czy filozof, ale przede wszystkim artysta. Chodzi o jedno z podstawowych świadectw samoświadomości artystycznej dostrzegającej również konsekwencje kryzysu cywilizacji europejskiej w sztuce książkę Stanisława Ignacego Witkiewicza pt. Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia (1919), której część została opatrzona znamiennym podtytułem: "O zaniku uczuć metafizycznych w związku z rozwojem społecznym".

Wypowiedzi Witkacego wsparte są o oryginalną filozofię i przemyślaną koncepcje rozwoju społecznego. Przedstawiają one na przestrzeni dziejów ścisłą zależność, która zachodzi pomiędzy zjawiskami w sferze sztuki i metafizyki a ustrojem społecznym. Istotą wszelkich społecznych przemian jest według autora proces uspołeczniania rozpoczynający się już w okresie pierwotnych zrzeszeń i trwający do dzisiaj. Podporządkowanie interesów jednostki interesom ogółu oto najogólniejsze ujęcie tego procesu, który nazywamy uspołecznieniem – powiada Witkacy. Jak widać jest to nieco inne sformułowanie zjawiska umasowienia, które opisywałem powyżej. Istotny zdaje się być fakt, że akcent pada tu przede wszystkim na to, co dzieje się z jednostką oraz patrząc z innej strony na fatalistyczną czy też katastroficzną świadomość wyrażoną na przykład w takich słowach: Ludzkość nie może się świadomie cofnąć z raz już osiągniętego stopnia kultury, nawet nie może się zatrzymać. Proces uspołeczniania z punktu widzenia pragmatycznie pojętego dobra ludzkości ma charakter pozytywny, prowadzi bowiem do ogólnej poprawy warunków życiowych, zwiększenia bogactwa i komfortu życia. W takiej perspektywie przedstawia się on jako "wznosząca się nieograniczenie sinusoida". Jednak pomimo tych niewątpliwych korzyści bilans postępu jest, a nawet musi być negatywny ze względu na cenę, którą trzeba zapłacić. Cena ta ogólnie określona jest jako zanik uczuć metafizycznych odnoszących się do Tajemnicy Istnienia. Istnienie jest jedno i tożsame ze sobą – stwierdza Witkacy ale jednocześnie implikuje ono wielość Istnień Poszczególnych, które ze względu na swoją czasoprzestrzenną formę z konieczności są dwoiste; natomiast jako następstwo wielu jakości w trwaniu i ich współczesność w przestrzeni są wielością. Uczucia metafizyczne natomiast tyczą się przeżywania przez "istoty metafizyczne" bezpośrednio danej jedności osobowości w procesie twórczym (w przypadku artysty) lub odbiorczym (w wypadku odbiorcy sztuki). Niestety:

(...) o ile w początkach naszej historii pewien stopień uspołecznienia koniecznym był do tego, aby uczucia te [metafizyczne – przyp. R. B.] jako takie uświadomione mogły istnieć i przejawiać się w postaci twórczości artystycznej i filozoficznej, o ile dalej, zaczynając od pewnego stopnia społecznego rozwoju, muszą one zanikać nie tylko u ogółu ludzkości, ale nawet u tych typów, które dawniej były przedstawicielami twórczego ich ujęcia w formie sztuki, religii i metafizyki.

Mówiąc krótko i dosadnie słowami Witkacego, ceną wzrostu ogólnej szczęśliwości ludzi jest zbydlęcenie jednostek. Co więcej obie główne tendencje, tj. dążenie do maksimum ogólnej szczęśliwości i dążenie do maksimum uczuć metafizycznych nie dadzą się nigdy pogodzić a wzrost jednej jest wprost proporcjonalny do zaniku drugiej. Człowiek początku XX wieku jest więc dla Witkacego nieomal zwierzęciem, półautomatem, który ratując się przed ogarniającą go nudą, bezsensem i pustką własnego istnienia, zapominając o sobie, poświęca się na przykład wielkim ideom altruistycznym albo stwarza sobie "sztuczne narkotyki": wynajduje coraz bardziej skomplikowane podniety, aby zagłuszyć doświadczenie własnej samotności w obliczu "nieskończoności Istnienia". Zanik różnic i indywidualizmu poprzedzony ujednoliceniem kultury, wynikłym między innymi z rozpowszechnienia się środków komunikacji, powoduje pojawienie się nowego bóstwa, nowego fetysza, którym jest społeczeństwo. Człowiek poddany zasadom i schematom życia w społeczeństwie, co przecież zapewnia mu wygodę i bezpieczeństwo, staje się nieautentyczny, a jedyne co mu pozostaje, to kompletny wybór masek, w które może się stroić w godzinę śmiertelnej nudy.

Omówione powyżej diagnozy autorstwa O. Spenglera, F. Znanieckiego, J. Ortegi y Gasseta oraz St. I. Witkiewicza wnikliwie przedstawiają kondycję człowieka początku XX wieku. Jej główne cechy, takie jak: zanik indywidualizmu, kryzys osobowości, prymat masy i społecznych stereotypów formujących poszczególne jednostki; nieautentyczność, bezduszność, automatyzacja życia, wynikająca z nich izolacja i osamotnienie; bezcelowość oraz brak ideałów etc. – stały się zgodnie z przewidywaniami przytaczanych autorów stałymi elementami obrazu współczesnego człowieka, funkcjonującymi w pewnym stopniu jako aktualne dziedzictwo dekadentyzmu. Co ważniejsze jednak cechy przedstawionej powyżej kondycji zostały podjęte i dokładniej zanalizowane również przez współczesną (XX-wieczną) filozofię, która uczyniła niektóre z nich podstawowymi wyznacznikami egzystencjalnej sytuacji człowieka.

Opracowanie: Robert Bednarz